
Na przestrzeni tylko jednego, ostatniego tygodnia 3 drużyny Konferencji Wschodniej – trzy z czterech, które w latach 2021-2025 dotarły do Finałów NBA: Boston Celtics, Indiana Pacers i Milwaukee Bucks – pozwoliły swoim kluczowym zawodnikom odejść praktycznie z powodu kontuzji Achillesa, do których doszło w ostatnich playoffach.
Tak więc w przyszłorocznych Finałach może być bliska 50-do-50 szansa, że ósmy z rzędu sezon będziemy mieli zupełnie nowego mistrza. Siedem takich kolejnych sezonów to i tak są już terytoria, w których liga nie była w całej swojej 79-letniej historii.
NBA jest w dziwnym miejscu. W złym miejscu? Wartość nowej umowy telewizyjnej i wartości kontraktów koszykarzy sprawiają, by może zostać jednak przy tym pierwszym – dziwnym. Mecz nr 1 Finałów był – jeśli nie liczyć covidowych 2020 i 2021 – najgorzej w USA oglądanym meczem nr 1 Finałów w erze zliczania ratingów przez Nielsen (1988-do-dziś), mecz nr 2 – jeżeli znów nie liczyć “bąbla” w 2020 – był najgorzej oglądanym meczem nr 2 Finałów od 2007 roku, mecz nr 5 – znów, nie licząc granego przy pustych trybunach w 2020 – był najgorzej oglądanym meczem nr 5 od 2003 roku.
Podobnie jest z innym ostatnim wydarzeniem – draftem. Jeśli nie liczyć covidowych 2020 i 2021, ostatni draft był w USA najgorzej oglądanym odkąd od 2008 roku zliczane są ratingi w noc draftu.
Od 2018 roku, i Warriors, mistrzostwa nie zdobyła ta sama drużyna, która zdobyła je przed rokiem. Bardzo raptownie końca dobiegła trwająca blisko czterdzieści lat era dynastii, a i już kolejny rok początek (regularnie słabej) free-agency nie przynosi fanfar. Tymczasem komisarz ligi idzie w zaparte, nie tylko na froncie ratingów. Tam już przed finałami budował bazę pod słabą oglądalność, tłumacząc ją – jeszcze przed startem Finałów! – małymi telewizyjnymi rynkami, w których grali Indiana Pacers i OKC Thunder. Dotarł nawet do absolutnie głupiego porównania małych rynków Pacers i Thunder do tych Pittsburgh Steelers i Green Bay Packers, legendarnych klubów NFL.
Nie koniec tej gry w obronie.
Po kontuzji Achillesa Jaysona Tatuma w ostatnim półfinale Wschodu, Celtics zdecydowali się zejść z kontraktów Jrue Holidaya i Kristapsa Porzingisa. Wczoraj, dziesięć dni po kontuzji Achillesa Tyrese’a Haliburtona w pierwszej kwarcie meczu nr 7 Finałów, Pacers zdecydowali się nie walczyć mocniej o swojego startującego centra Mylesa Turnera, który idzie do Bucks, bo ci z kolei zwolnili Damiana Lillarda, który swojego Achillesa zerwał w trakcie pierwszej rundy playoffów – i wg przynajmniej jednego źródła najlepszy gracz Bucks nie jest zadowolony z zachowania swojego zespołu. Nagle New York Knicks i Cleveland Cavaliers są faworytami konferencji, ale nie dlatego, że stali się jakoś wyraźnie lepsi, tylko dlatego, że poziom rywalizacji opadł. To raczej też nie pomoże ratingom w kolejnych playoffach – nie licząc oczywiście dużego rynku nowojorskiego. Te trzy kontuzje Achillesa poprzedzone zostały kontuzjami łydek – o jednej wiedzieliśmy zwyczajnie z raportów, o dwóch pozostałych z przynajmniej jednego źródła. Kontuzje łydek, o czym chyba wie każdy, który czynnie uprawia jakikolwiek sport, biorą się ze zmęczenia mięśni, z przeforsowania ich, a mimo tego komisarz NBA nie jest tego pewien:
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bardzo dobrze. Im mniej osób będzie oglądać randomowych mistrzów z przewózką na poziomie dynastii tym lepiej.
XD
Ja przyznam, że zupełnie nie rozumiem tego skupiania się na ratingach (swoją drogą fajny cherrypicking, mecz nr 1, nr 2 i nr 5).
Na razie obowiązuje i jeszcze przez ileś lat będzie obecna umowa telewizyjna. Załóżmy nawet, że po jej zakończeniu, następna będzie relatywnie niższa. Co się wtedy stanie? Bo moim zdaniem absolutnie nic. Nadaj żadne inne koszykarskie ligi nie będą nawet blisko jeśli chodzi o zarobki, tak więc nadal to w NBA będą grali wszyscy najlepsi gracze. A to, że może grupa milionerów i miliarderów zarobi trochę mniej, to jakoś niespecjalnie mnie rusza.
Plus rynek chyba nie podziela tych wszystkich obaw. Co jest jakiś klub sprzedawany, to osiąga rekordową wartość. I to przecież nie tylko Boston czy LAL, Phoenix czy Charlotte też poszły za masę pieniędzy.
Bardzo ciekawy i moim zdaniem trafny take, że liga stała się taką grą planszową. Wszyscy znają zasady, wszyscy wiedzą jak się wygrywa i teraz trzeba zrobić to lepiej od innych. Podobnie jak w planszówkach jest element losowy, wyrażany w NBA przede wszystkim przez kontuzje i szczęście/brak szczęścia w kluczowych momentach. I podobnie jak z planszówkami, pomimo, iż powszechnie są uznawane za bardzo fajne, to nie znaczy, że wszyscy je lubią. Rzeczywiście, bogaci samce alfa, mogą nie chcieć brać udziału w grze, w której ich przewagi (pieniądze, rozpoznawalność) są umniejszane przez zasady gry. Obiektywnie te zasady dają wszystkim równy szanse, ale subiektywnie bogacza to nie bawi.
PS. A jak wypadają rankigi oglądalności w innych dużych ligach? Rosną, czy spadają? Czy rzeczywiście mniejsza oglądalność jest wynikiem braku dynastii, nowymi mistrzami co roku i małymi rynkami, czy nieoglądaniem sportu w tv przez młode pokolenia.
Na pewno nie ma jednego czynnika. Ja bym wskazał:
– deficyt charyzmatycznych gwiazd – juz nawet pomijając MJ, ale Kobe, Shaq, LBJ to jednak byly postacie porywajace tłumy; Zion mial byc kimś takim ale nie jest, Shai czy Jokic to nie ten magnetyzm; w tym sensie problemem nie istnienie dynastii jako takiej, bo dynastia OKC z SGA I JDubem raczej nie porwie tlumow;
– zmiany w konsumowaniu treści przez mlode pokolenie i pod tym kątem moga frustrowac przedłużające sie mecze; wieczne przerwy w grze, 3-minutowe timeouty tez nie pomagają; mlodzi ogladaja highlighty, niekoniecznie cale mecze;
– udziwnienia z prawami; my tego nie czujemy, ale w USA jest problem zeby obejrzeć po prostu swoje zespol w TV, sa mecze w ogólnokrajowej telewizji, umowy z regionalnymi telewizjami itp. To nie pomaga, trochę jak w PL gdy prawa do piłki byly pomiędzy 4-5 stacjami
Dlugofalowo jednak Silver dobrze diagnozuje, ze dla ligi najważniejsze jest zdobywanie publiki poza USA. Stany tez sie zmieniają, rośnie udział Latynosów a koszykowka to nie ich sport. Liga potrzebuje wiecej szczęścia w rozmieszczeniu talentów – najlepsi gracze pochodzący z Serbii, Grecji czy Słowenii pieniędzy nie przynoszą tyle, ile daliby gracze z Chin, Japonii czy Niemiec.
Zostawiam taktyczny komentarz z pochwałą, bo praktycznie przez cały sezon podrzucasz w komentarzach ciekawe spojrzenie z trafnymi przykładami.
Ja kupuję najbardziej z Twojej listy – brak charyzmatycznych gwiazd. Sam się rzuciłem w zeszłym roku na Antmana, który miał jedną kozacką rundę w play-offach. No ale w tym sezonie nie dowiózł poziomem boiskowym ekscytacji, którą wzbudził.
Dzięki za mily komentarz!
Ant to dobry przykład jak liga szuka tej nowej, charyzmatycznej postaci. Po przejściu Denver ESPN grzał mocno temat, ale szybkie 0-3 z Dallas ostudziło glowy. Niemniej Ant ma ten luz i charyzmę, której wielu brakuje. Szkoda tylko ze nie gra w jakim LA czy NY
A trochę z innej beczki, ale odnośnie praw telewizyjnych. Czy orientujecie się czy League Pass będzie dalej normalnie w PL dostępny czy blokowany jak ten hokejowy odpowiednik gdy pojawiło się Viaplay? Lada moment mi się kończy subskrypcja i mam dylemacik, a summer league bym obejrzał.
nigdzie nie widziałem jeszcze info na ten temat ale też mnie to interesuje
O ile rozumiem to C+ pożegnało się z NBA. W trakcie sezonu NBA robiło ze mną ankietę i mocno dopytywało o ofertę Prime Video, z drugiej strony prawa do transmisji NBA w Polsce nabyło Warner Bros i Max (HBO). Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Piłka nożna zarzyna mnie swoją powtarzalnością, ciągłym ekscytowaniem się meczami Realu z Barceloną, 10-krotnymi mistrzostwami z rzędu Bayernu czy PSG. W UEFA też to widzą, więc dopuszczają świeżą krew po rozbudowaniu Ligi Mistrzów. Póki co to średnio działa, bo bogatsi wciąż mogą więcej.
I naraz objawia się NBA, gdzie udało się zatrzymać hegemonię bogatych, ładniejszych, bardziej sexi. Wygrywają nowe kluby, Te kluby pokonują mistrzów po rzutach w ostatnich sekundach. Tylko że robią to “overrated” koszykarze z klubów “z małych rynków”. Jeśli raz wygrają, to jeszcze spoko, fajnie. Ale wystarczy. Chcemy jednak oglądać “Barcelony” i “Reale”. I ja to rozumiem. Żeby zarabiać, trzeba ludowi/plebsowi dawać to, czego chce.
Ale mam to gdzieś. Cieszę się, że wygrywają nowi; że trzeba rotować składem, żeby uniknąć podatku; że trzeba kombinować, żeby wygrać, bo sama kasa nie wystarczy. Uważam, że dla kibiców liga idzie w dobrą stronę. Jeśli SGA chce mieć dynastię, to niech zrezygnuje z podwyżki, którą właśnie dostał.
Z punktu widzenia takiego przeciętnego kibica jak ja to te playoffy były świetne i zapamiętam je na długo bardziej niż ubiegłoroczne. Przydałby się może nawet jakiś tekst podsumowujący co się działo aby nam wszystkim uzmysłowić ile się działo: Kopciuszek Indiana idzie do finału niesamowitymi come backami, Oklahoma dorasta na naszych oczach i gra dwa kluczowe mecze numer 7, Jokic pokazuje że nigdy nie można go skreślać nawet jakby miał grać na parkiecie w drużynie ze mną i tobą, Minny wyjaśnia Lakersów i Złotych chłopców żeby potem zobaczyć swój sufit. NYK i ta ich przedziwna seria z Bostonem wbrew jakiejkolwiek logice z sezonu regularnego. A na dokładkę ten 4 mecz finału w Indianie i ta słynna już czwarta kwarta. Ogólnie działo się.
Koledzy Gortata, tłumaczyli ze ratingi TV są lokalne dla USA, natomiast globalnie NBA klika się jak nigdy
Pazerność na hajs, zniszczy tą ligę.
Kind reminder ze miedzy 69 a 86 co roku byl inny mistrz NBA
1986-87 — Los Angeles Lakers def. Boston Celtics, 4-2
1985-86 — Boston Celtics def. Houston Rockets, 4-2
1984-85 — Los Angeles Lakers def. Boston Celtics, 4-2
1983-84 — Boston Celtics def. Los Angeles Lakers, 4-3
1982-83 — Philadelphia 76ers def. Los Angeles Lakers, 4-0
1981-82 — Los Angeles Lakers def. Philadelphia 76ers, 4-2
1980-81 — Boston Celtics def. Houston Rockets, 4-2
1979-80 — Los Angeles Lakers def. Philadelphia 76ers ,4-2
1978-79 — Seattle SuperSonics def. Washington Bullets, 4-1
1977-78 — Washington Bullets def. Seattle SuperSonics, 4-3
1976-77 — Portland Trail Blazers def. Philadelphia 76ers, 4-2
1975-76 — Boston Celtics def. Phoenix Suns, 4-2
1974-75 — Golden State Warriors def. Washington Bullets, 4-0
1973-74 — Boston Celtics def. Milwaukee Bucks, 4-3
1972-73 — New York Knicks def. Los Angeles Lakers, 4-1
1971-72 — Los Angeles Lakers def. New York Knicks, 4-1
1970-71 — Milwaukee Bucks def. Baltimore Bullets, 4-0
1969-70 — New York Knicks def. Los Angeles Lakers, 4-3
1968-69 — Boston Celtics def. Los Angeles Lakers, 4-3
I nie bylo przypadkiem tak, ze to byl najwiekszy krzyzys w historii ligi, polowa ligi cpala i dopiero przyjscie Birda i Magica a potem Jordana ja uratowalo?
“zupełnie nowego mistrza”
Teraz przez 7 lat mamy 7 różnych zespołów. Tutaj Boston i Lakers się przeplatają, więc inna to seria, że nikt nie obronił tytułu. Jeśli za rok wygra Denver to też skończy się seria ZUPEŁNIE nowych mistrzów.
Żyjemy w czasach dekadencji, im szybciej sportowy biznes zje swój ogon tym lepiej. Przynajmniej nie będzie takiego śladu węglowego co go 82 meczowy sezon produkuje