
Wybroń to, zbierz i – go, go, GO! Jeżeli z całej reszty wydestylujesz to co robią, jest to zdumiewające proste: biegnij, biegnij, masz trójkę? Rzucaj. To są najszybciej grane Finały, jakie kiedykolwiek oglądaliśmy i Oklahoma City Thunder też grają w tej serii. Mecz w mecz Thunder są ogromnym faworytem, a mimo tego gramy już od dwóch tygodni i to nie jest jeszcze koniec. Oczywiście, jest tu łatwe wytłumaczenie dlaczego aż od-dwóch-tygodni – do tego też może powinniśmy mieć siedem meczów James-Steph, ale tylko jeden Haliburton-Shai – ale dotarliśmy do miejsca, w którym zostały nam trzy najlepsze słowa w NBA: Mecz Numer Siedem.
Dla wszystkich dąsających się: te Finały zwyczajnie pieprzą się z Tobą. Mój przyjaciel z podkastu biega właśnie beskidzkie górki; ostatniej nocy młody pewnie modlił się do księżyca pod gwieździstym niebem o koniec tej serii, a te Finały – co robią? Pieprzą się z nim. Cudownie. Wspaniale. Kilku z Was (wielu) chciałoby mieć już pewnie offseason wymian desmondów-bane’ów, bo to nie są Wasze drużyny, to nie są Wasi gracze, ale – nieprawdopodobne! – te Finały robią sobie z Was kompletne jaja. Nawet ja, przed trzema tygodniami, pomyślałem, że po-sobotnim robieniu muzyki z kolegą spokojnie wezmę sobie już-po-sezonie tę niedzielę-rano wolną, ale nie – nu, nu, nu, nu! nie, spokojnie Maciuś – bo od czwartego meczu są to wyraźnie jedne z najlepszych finałów od ery James-Curry i te Finały żartują też i ze mnie. To będzie pierwszy mecz nr 7 w Finałach NBA od tych słynnych w 2016 roku i dziś możemy pomyśleć nawet cóż to byłby za aperitif przed rewanżem Pacers-Thunder za rok, ha? Bo może te Finały chcą sobie zakpić z nas jeszcze mocniej.
Tyrese Haliburton ukradł podanie Jalena Williamsa, wyszedł z 3-2 kontrą, podał do Pascala Siakama i ten brutalnie wytapetował plakatem płaską twarz gwiazdy meczu nr 5. Zaczynało się właśnie dziesięć najlepszych punktów całego sezonu. Wszystkie jednej drużyny. Pacers prowadzili dwudziestoma tuż przed przerwą i w następnej akcji Siakam trafił fadeaway w czasie dźwięku syreny i Pacers prowadzili już 64-42. Thunder byli 1-12 za trzy, mieli trzy asysty do przerwy i wyglądali jak team z meczu nr 4 – który o dziwo wygrali. Tym razem nie mieli najmniejszych szans. Pacers objęli prowadzenie w drugiej połowie pierwszej kwarty i dziś już wszyscy-i-ich-mamy wiedzą jak Indiana gra z prowadzeniem. To też są jacyś merchants-kupcy-hurtownicy. Biorą i rozdają, chcesz trójkę? Jeden pass, masz trójkę. Grali rewelacyjnie w nieudanej próbie comebacku w meczu nr 5, grali świetnie w meczu nr 6.
Następnie przez trzy minuty oba składy nie mogły zdobyć punktów w trzeciej kwarcie – jak w pierwszej, gospodarze potrzebowali chwili. Aż w końcu to znowu Pacers rozpoczęli drugą połowę od zdobycia pierwszych sześciu punktów i wszystkie były 80’s-Lakers-piękne: Haliburton po pompce za linią za trzy zagrał give-and-go na swój layup, Nembhard rzucił kozłem no-look podanie w opóźnionym-transition, i zaraz Haliburton outlet-passem znalazł dokładnie pierwszy krok dwutaktu Bena Shepparda, nasyłając go na obręcz. 70-42. Mark Daigneualt po tym brał już swój drugi timeout w trzeciej kwarcie i postarzał się w tym runie 10-0 Indiany o kilka lat. Za chwilę miał już na boisku po przerwie dziesięciu graczy. Szkoda, że nie razem na boisku. Bo był to krwawy blowout, a Ron Artest tylko stał na trybunach i grzecznie się uśmiechał. Obok niego stał swoją drogą CJ Miles, tak, CJ Miles. Kiedy ostatni raz pomyślałeś o CJ’u Milesie? Każdy gracz Pacers, since-90’s, był już na trybunach w Indianapolis przez te dwa ostatnie tygodnie. Powinni wszyscy wsiąść w wesoły autobus i pojechać do Oklahomy. Stephen Jackson jest w stanie go zorganizować, a nawet poprowadzić. Reggie w bagażniku.
Od meczu nr 4 zdecydowałem się przestać oglądać te Finały na dużym ekranie, cztery metry od mojej głowy. Postanowiłem zabrać laptopa na kolana, żeby może-mocniej być w tym, bliżej. Może to pomoże. Bo poczekaj-poczekaj-poczekaj, przetrwaj te dłużące się przerwy do meczu nr 1, między meczami nr 1 i 2, między meczami nr 2 i 3, a po tylko jednym dniu przed meczem nr 4 może wreszcie zacznie się coś dziać. I tak – dzieje się faktycznie, faktycznie się dzieje. Mecz nr 7 będzie w Oklahoma City, i teraz każdy, kto dotychczas nie ogląda, tylko wygłupi się przed sobą, jeśli nie przyjdzie w niedzielę.
Ale koledzy, też, spokojnie – jestem pewien, że nie będzie meczu nr 8.
Tylko, że to wszystko może się jeszcze tak skończyć, że prosić będziemy o to, żeby ósmy mecz został jeszcze rozegrany.
Tak, i do tego może dojść.
Thunder @ Pacers 91:108 (3-3) Shai 21 – Siakam 16/13z
Było już 90-62 na początku czwartej kwarty. Całą trzecią Pacers prowadzili minimum dwudziestoma punktami. Haliburton wcale nie wyglądał na obłożnie kontuzjowanego. Williams rzucił w meczu nr 5 40 – w meczu nr 6 był minus-40. Jest 3-3.
To był ruszt. Ciastkomarsz. Run 36-9 rozgonił sprawy
Bauza!
SIAKAM OH MY GOODNESS 🤯🤯
DUNKED ALL OVER HIM! pic.twitter.com/SQUmgAxFOT
— NBA TV (@NBATV) June 20, 2025
Pacers rozpoczęli szósty mecz wolno, spudłowali osiem pierwszych rzutów, wyglądało to niewyraźnie, ale chwila i się rozpędzili.
Haliburton grał tylko przez 23 minuty, nie musiał więcej, i rzucił 14 punktów. Obi Toppin, gorący w trzeciej kwarcie meczu nr 5, wszedł na boisko, złapał piłkę – boom! Trafił kolejną trójkę. Nikt tak dobrze nie mierzy w tej serii. Zaraz trafił drugą. Rzucił 20 punktów na 4-7 za trzy. Andrew Nembhard zrehabilitował marność z poprzedniego meczu i rzucił 17, Siakam rzucił 16 i zebrał 13 piłek, “J.J.” McConnell rzucił 12, zebrał aż 9 piłek, miał 6 asyst i jest nieprawdopodobnym, że ten mały guard ma każdy rzut, który chce w polu trzech sekund – Pacers mają dobry spacing, nawet jeśli Myles Turner cały czas mierzy i mierzy w tej serii. Może wreszcie trafi.
Daigneault:
“Oczywiście, był to bardzo słaby mecz z naszej strony”
Oczywiście był to bardzo słaby mecz z Waszej strony.
Dla Thunder Shai rzucił 21, ale dobry był tylko w pierwszej kwarcie. Podobnie Williams, który rzucił 16.
Thunder mieli 46 i 49 punktów po-stratach i zbiórkach w ataku – odpowiednio – w meczach nr 4 i nr 5. Rick Carlisle po ostatnim spotkaniu mówił, że to klucz. W meczu nr 6 OKC mieli tego razem tylko 19.
Pacers za to aż 22 rzucili w transition, choć mniej, bo 19 po stratach.
Jeszcze raz, w slo-mo:
PACERS BASKETBALL.
IT'S INCREDIBLE. https://t.co/MNT3QrwpDo pic.twitter.com/t19RJrgJSy
— NBA (@NBA) June 20, 2025
Tak dobrze grali, tak dobrze się czuli.
Redaktor Kwiatkowski daje radę pisać te wszystkie teksty, będąc zawinięty w kaftan bez rękawów? Spory meltdown i wciskanie nam finałów “LEBRON-CURRY”. Chryste, my to wszystko pamiętamy – finały 2015 drugim i trzecim najlepszym zawodnikiem drużyny byli Mozgov i Dellavedova. 2016 mecze od 1-5 były gównem i żartem, dopiero 6 i 7 nadrobiły emocjami. Poziom był taki, że The Rzucie Kyriego wynik był po 89, a sam Curry się ośmieszał, rzucając w finałach po 20 punktów i kończąc je sekwencją airball za trzy, trójka w ryj od Kyriego i 2 nieskuteczne próby przeciwko Kevinowi Love na 10 metrów od kosza. Później wiadomo co i woliadomo kto w 2017, podobno genialny poziom. Szkoda, że temperatura jak w styczniowym sparingu w Turcji hotel na hotel, bo było wiadomo i tak kto wygra. Finałów 2018 nawet nie trzeba komentować – na grafice zapowiadającej byli bodajże Korver i Tristan Thomson.
A te piękne finały zasługują na mecz numer 7. Wraz z wszystkimi fanami koszykówki, a nie BravoSport widzimy się w nocy z niedzieli na poniedziałek. Miłego weekendu!
Ojoj, kolega widzę z nieleczonymi kompleksami i w dodatku nie wziął leków. Jeszcze powiedz, że Steph nic nie zrobil w finałach z Bostonem… oh wait, z tym już raz zostałeś wyjaśniony na tej stronie. Kolejny dowód na to, że jesteś zwykłym błaznem.
Oho, kolejny currofil – jak wy mieście się z redaktorem na jego kolankach? O ile umiem czytać, są tutaj przywołane finały z poprzedniej dekady i napisz, gdzie tak bardzo się nie zgadzasz. Sentyment to taka potworna broń, w naszych głowach to były arcyserie i megamecze, ja wiem. Szkoda, że rzeczywistość tamtych dni nie za bardzo się z tym pokrywa.
A małym ukłonem dla ciebie niech będzie fakt, że akurat finały GSW-Celtics były solidne. Choć może po prostu z definicji 6-7 meczów tych samych drużyn rozbite na ponad 2 tygodnie nie jest aż tak ekscytujące, jak mogłoby się nam wydawać
Sentyment wynika z tego, że przez 4 lata te same teamy grały ze sobą w finałach i zrobił się POJEDYNEK. GSW nawet 5 lat…
No i LeBron & Curry to ostatni herosi tej ligi, nowi będą kiedyś tam.
Go Indiana!
Super wytłumaczone, zgadzam się. Moim zdaniem był potencjał w tych seriach, ale z różnych powodów te mecze nie były aż tak genialne, jak chce się pamiętać. Natomiast to co napisałeś, to że się spotykali tyle lat z rzędu faktycznie dało takie poczucie, że to rywalizacja.
Zgadzam się również co do tego, że były i są to postacie. Tylko np. Curry w 2015 był “początkującą postacią”. Jasne, takiego stylu gry 1:1 skopiować się nie da, ale możemy dać kredyt zaufania nowym gwiazdom i zobaczyć, gdzie nas zaprowadzą :]
Oj tak najlepsze, najrówniejsze finały odkąd oglądam, każdy mecz ma jakąś historie, a smaczku dodaje cały run Pacers w tych playoffach. Nie wiem jak po tym co nam serwuje Indiana można się w niej nie zakochać, trzeba nie lubić koszykówki
Linijka o miłości do Hoosiers, w punkt.
Trochę szkoda, że taki brutalny blow out, ale mamy mecz nr 7. Słowo się rzekło, albo szybko OKC albo niespodzianka, więc let’s go Pacers!
Do boju wielka nadziejo białych!
Aż sobie chyba Hoosiers obejrzę.
Ja oglądam pierwsze finały w całości od Lakers Heat w Disneylandzie i dla mnie osobiście, jak najchętniej. Oczywiście liderzy nie zawsze dowożą ale przez to można śledzić te długie rotacje, serię według Wigginsa, Wallace’a i mocarnego (nie dziś) Caruso. Z drugiej Obi (Wana) Toppina a przede wszystkim TJ (Yodę) McConella. Może i biali nie potrafią skakać ale patrząc na tego ostatniego to na ch… Nam to potrzebne.
Mecz siódmy i Indiana tak bym prosił.
Powinien się tu znaleźć non-look przechwyt WIADOMO kogo, poprawiony trojką Toppina.
no i gitara! widzimy się w Houston
Cieszmy się bo dostaniemy to co tygryski lubią najbardziej
Houston wita!
Ale game 6 to był mecz bez jakiejś większej historii, klasyczne niedojechanie ze strony Thunder:
– Puk, puk
– Kto tam?
– OKC
– Jakie OKC?
– OK C you in game 7
GTA, PCK, CPK, CBA, this is heaven – Pacers in seven!
Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę kibicował Pacers, jednej z najbardziej meh organizacji w NBA, choć zawsze poprawnej, ułożonej, z historią i kochającymi koszykówkę kibicami. Jeśli nie pokochałem Millera 90. to jak mógłbym pokochać Haliburtona? A jednak, w toku tych PO, gdzieś tak w pierwszym-drugim meczu z NY złapałem się na tym, że im kibicuję i będę kibicować. Haliskurwol skradł me serce.
Finały są grane bardzo ładnie, są emocje. Będzie Game 7.
A jednak, pierwszy raz od lat, zrezygnowałem z subskrybcji League Passa jeszcze przed końcem serii, po meczu nr 5, bo szkoda mi kasy.
Mimo ładnej gry, mimo, że mam swojego faworyta, bardzo brakuje w tych finałach jakiejkolwiek historii. Nikt nikogo nie kopnął w jaja, nikt nikomu matki nie obraził. Żadnej przepychanki na boisku. Żadnej flu game. Żadnych elektryzujących gwiazd, postaci większych niż kozłowanie piłki. Nic. OKC Nieśmiałego Dzidziusia Aleksandra to tak niesamowicie letnia drużyna. Są jak schabowy i kompot u cioci w odwiedzinach. Jak tam zdrowie? Jak w pracy? Wszystko dobrze, ciociu. To nie jest OKC szalonego Westbrooka, wyniosłego Duranta. Jest Caruso, pojeb, ale to tylko on jeden, roles. W Indianie też wiele się nie dzieje. Obi? Pascal? Ile można trzymać kciuki za jednego TJ? No i to takie finały. Za pięć lat nikt o nich nie będzie pamiętał.
Bardzo ładna seria, fajnie się ją ogląda. Fajna byłaby to seria drugiej rundy.
No wlasnie, skad wynika ta “meh-owatość” w sumie? Nie pytam podjebliwie, żeby nie było, bo sam tak mam i próbuje zrozumiec skad biora sie te nasze osądy i założenia wobec organizacji.
Może chodzi o estetykę, o to dziwne logo, żółte piżamy i jakiś taki vibe “middle of nowhere” ktory mamy w wyobraźni o stanie Indiana? Czy generalnie historyczny vibe jej graczy? No za Paula Georga i jego dunku 360, zacietej walki z niepokonywalnym trio Miami, to byla w sumie ciekawa druzyna, ale wciaz jakos ludzie chyba sie nimi nie jarali?
Podobnie zawsze bywa z Atlanta i paroma innymi druzynami, ktorymi jaraja sie jedynie ze tak powiem “koneserzy”.
Skad to wynika? Pomozcie mi to jakos ulozyc we lbie :)
ps. ja tak mialem jako dzieciak z Warriors, zupelnie to ich logo ze skarpeta i stroje mnie odstreczaly i ta druzyna wydawala sie skrajnie nijaka (nie zalapalem sie na krotko zyacy RUN TMC) , a ciezko to o nich powiedziec w aktualnym milenium :P
Ja myślę,że bierze się to trochę z bezbarwności Indiany. Nigdy nie tankowali, nie wybierali z wysokimi pickami, nie kręcili niesamowitych wyników – i nic z tym nie próbowali zrobić. Są uosobieniem średniactwa i to im najwidoczniej pasowało. Plus ta cała nijakość świetnie wpisuje sie w sam stan, który też niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Nie mam pojęcia, skąd się to bierze. Stroje mogą mieć z tym coś wspólnego. Są nijakie do bólu, zawsze kojarzyły mi się z niemodnym garniturem jakiegoś stryja, wyciąganym raz na rok, na święta. Nigdy w Indianie nie było dla mnie elektryzującego koszykarza. Reggie był killer, ale był przy tym brzydki. Miał brzydką sylwetkę, motorykę, twarz i osobowość. Indiana zawsze jest gdzieś w środku stawki. Czasami dociera wyżej, ale nigdy nie jest faworytem. Indiana jest zawsze poprawna i nigdy jakaś. Jest jak czwórkowy uczeń, jak uprzejma koleżanka dziewczyny, w której się kochasz, jak Skoda Scala. Jak środa.
No i sama Indiana, nie zaistniała chyba nigdy w popkulturze jako coś.
Parks and Recreation + Gary, Indiana jak miasto mem odpowiednik naszego Sosnowca.
Ladna analiza :) moze dlatego wlasnie tak uwielbiam te opowiadania Voneguta, osadzone w niezwyczajnosci zwyczajnosci Indiany
Ja będę.
“Od meczu nr 4 zdecydowałem się przestać oglądać te Finały na dużym ekranie, cztery metry od mojej głowy. Postanowiłem zabrać laptopa na kolana, żeby może-mocniej być w tym, bliżej.”
Ja mam zdecydowanie odwrotnie
Udało mi się przekonać żonę, że “nie ma za dużych telewizorów, są tylko ewentualnie za małe pomieszczenia” i kupiłem sobie gigantyczny telewizor do oglądania koszykówki
Cieszę się, że udało się jeszcze przed finałami bo efekt jest niesamowity
Jak ktoś się może waha to zdecydowanie polecam, im większy TV tym lepiej się ogląda NBA
Albo projektor, projektor warto również rozważyć. Tylko ścianę trzeba zarezerwować. Ale żona zadowolona, bo wielki “mebel” nie zdobi pokoju.
Ile cali??
98
Świat potrzebuje, żeby Indy to wygrała w 7 meczu. Tak niesamowite historie kopciuszków się już nie zdarzają. Historia żywcem wyjęta z wielkiego ekranu
Jeśli Indiana to wygra to MVP powinien zostać McConnell albo Nembhard.
Pierwsze finały od 2019 którymi się naprawdę jaram
#muremZaUnderdogiem
W niedzielę chyba pójdę do kościoła modlić się o tytuł dla Pacers, Thunder to świetna drużyna, ale to jak Pacers grają to jest the best brand of basketball.
Go Pacers!
Panie Carlisle, moje trzy rady:
– Więcej McConella
– Mniej Mylesa Turnera
– Zabetonować pomalowane i okolice rzutów wolnych przed Shaiem i Jalenem, niech te wszystkie Holmgreny, Wallace’y rzucają trójki
Wracam myślami do października i staram się wyobrazić przed sobą kogoś kto powie na głos “Indiana wygra mistrzostwo”.