
Oklahoma City Thunder nadal nie przegrali dwóch kolejnych meczów w tych playoffach, ale naprawdę niewiele brakowało. Uciekli spod gilotyny. Zupełnie odwrócił nam się scenariusz z początku tych Finałów. Teraz to Indiana Pacers kontrolowali grę. Narzucili swój styl, będąc od startu agresorem i świetnie się prezentowali. Wydawało się, że mają ten mecz i że przejmują właśnie całą serię, pewnie krocząc po już trzecie zwycięstwo.
Ale Thunder nie przestali walczyć. Tym razem to oni wystąpili w roli nieustępliwej drużyny, która gra do końca. I na końcu znaleźli sposób na rywali, po raz pierwszy w tej serii wygrywając czwartą kwartę. Przetrwali ten kryzysowy moment, gdy w oczy zaglądało im widmo 1-3. Odpowiedzieli w wielkim stylu i uratowali się, uciszając halę w Indianapolis.
Jest remis i wszystko zaczyna się niemal od początku. Tylko, że teraz to już tylko best-of-three. Ależ mamy emocjonujące Finały!
W poniedziałek wracamy do Oklahomy na kluczowy Game 5.
Game 4: Oklahoma City @ Indiana 111:104 (2-2)
1) Shai Gilgeous-Alexander po tym jak zniknął w czwartej kwarcie poprzedniego meczu, teraz sam miał niemal tyle samo punków co cała drużyna gospodarzy (15 do 17). Thunder postarali się, żeby zachował więcej sił na finisz i po raz pierwszy w tej serii nie spędził na parkiecie całej pierwszej kwarty. Szybciej dostał odpoczynek i w sumie grał nieco mniej w pierwszej połowie niż poprzednio. Pomogło. Był gotowy, żeby przejąć finisz. W decydującym momencie MVP wszedł do gry i zabrał ten mecz.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
To są znakomite finały.
Często finały i późniejszy mistrz niejako narzuca trend na kolejne lata.
Czy tutaj wnioskiem nie będzie szeroka ławka zarówno w regular season jak i play-offs?