W Nowym Jorku nie mają łatwego zadania, a ligowi rywale nie wiedzieć czemu, nie chcą go im ułatwiać. Knicks zostali już odprawieni z kwitkiem przez pięć klubów NBA, którym zależy na zatrzymaniu swoich aktualnych trenerów. Uderzali w znane nazwiska licząc na to, że któryś ze szkoleniowców wyłamie się i być może sam poprosi swoją organizacją o umożliwienie rozmów z nowojorczykami.
Nic to nie dało, ale nie oznacza to, że Leon Rose i spółka zostali bez opcji – wręcz przeciwnie. Najwyraźniej chcą teraz jednak uderzyć w zupełnie innym kierunku. Na ich celowniku pojawili się bowiem dwaj doświadczeni szkoleniowcy bez pracy: Taylor Jenkins i Mike Brown. Według Sama Amicka z The Athletic, to właśnie ta dwójka ma dziś największe szanse na przejęcie sterów po Tomie Thibodeau. Stefan Bondy z New York Post posuwa się jeszcze dalej i twierdzi, że w jego hierarchii głównych kandydatów nie ma nikogo poza wspomnianą dwójką.
Wbrew wcześniejszym doniesieniom, nie można też całkiem wykluczyć Michaela Malone’a. Były szkoleniowiec Denver Nuggets teoretycznie mógłby się pojawić na rozmowie w Nowym Jorku, choć na ten moment uchodzi raczej za opcję z kategorii mało prawdopodobne, ponieważ wysyłał już sygnały o tym, że raczej preferuje teraz odpoczynek od koszykówki.
Chyba żaden z nich nie popchnie tego wózka do przodu
Mike Brown – AHAHAHAHAHAHAHH