Rzutówka: Hali może znowu skończyć sezon Knicks w MSG. Towns pod znakiem zapytania

4
fot. NBA Leauge Pass

Tyrese Haliburton wziął na siebie winę za porażkę w Game 3, w którym jego drużyna pozwoliła odebrać sobie wysokie prowadzenie. Czuł, że zawiódł swoich kolegów, dlatego zapowiedział, że w kolejny meczu będzie dużo agresywniejszy. Dotrzymał słowa. Zrehabilitował się za ten słabszy występ w wielkim stylu. Najlepszym meczem swojej kariery, zaliczając historyczne cyferki.

Dzisiaj w Nowym Jorku będzie miał okazję odesłać gospodarzy na wakacje, już drugi rok z rzędu. Obecnie zachwyca jeszcze bardziej niż w tamtych playoffach i już dwa razy pokonywał New York Knicks przed ich publicznością. Warto jednak przypomnieć, że na starcie sezonu na tym samym parkiecie w Madison Square Garden zaliczył jeden z najgorszych momentów swojej kariery. To był dokładnie drugi mecz rozgrywek, a on przez 25 minut nie zdobył punktu, pudłując wszystkie 8 rzutów. I to nie był tylko jeden fatalny występ. To był dopiero początek kryzysu. Po wcześniejszym magicznym dla niego sezonie, w którym przebił się do grona największych gwiazd NBA i niespodziewanie ustawił Pacers w gronie najlepszych ekip na Wschodzie, teraz zastanawialiśmy co się z nim dzieje, bo przez pierwsze tygodnie wyglądał bardzo słabo. Tak słabo, że w połowie sezonu nie załapał się do All-Star Game. Na szczęście z czasem się rozkręcił. Tak bardzo, że znowu został wybrany do All-NBA. Choć nadal jeszcze nie wszyscy byli przekonani i na starcie playoffów tematem stała się ankieta, w której uznano go najbardziej overrated graczem ligi. Tyrese lubi odpowiadać krytykom, więc może to tylko pomogło mu wrzucić jeszcze wyższy bieg? Teraz gra jak MVP i jest już o krok od wielkiego finału.

Reggie Miller potrzebował 13 lat, żeby wprowadzić Indianę Pacers do gry o tytuł. Paulowi George’owi to się nie udało, choć dwa razy z rzędu był w Finałach Wschodu, a za pierwszym razem brakowało mu tylko jednego zwycięstwa. Haliburton musi jeszcze wygrać ten jeden mecz, ale trzeba przyznać, że w ekspresowym tempie – zgodnym z tempem swojej gry – dołączył do grona największych legend klubu, bo przecież minęły dopiero trzy lata od jego transferu z Sacramento.

To była win-win wymiana dla obu drużyn, bo Domantas Sabonis pomógł przerwać rekordowo długą nieobecność Kings w playoffach. Ale po trzech latach to nadal tylko jedna rozegrana seria w Sacramento, podczas gdy Haliburton jest już o krok od wygrania piątej. Z perspektywy czasu widać, że to było zdecydowanie dużo większe WIN dla Pacers. Dla Kings kolejna zmarnowana szansa. Po pierwsze, nie dostrzeli ogromnego potencjału Haliburtona. Po drugie, nie potrafili wykorzystać tego, co udało im się zbudować z Sabonisem i De’Aaronem Foxem.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

4 KOMENTARZE

  1. Zapomnianą historią Hali/Brunson jest to, ze Mavs szukali picku w tamtym drafcie zeby wyciągnąć Haliego. MacMahon z ESPN mowil, ze oferowali wlasnie Brunsona, 18 i 31 pick które mieli w tamtym drafcie, zeby pójść do góry. Zwłaszcza ze Hali niespodziewanie spadł aż do 12. Wtedy z 18 poszedl Josh Green, a z 31 Tyrell Terry, który miał byc mega stealem. Ale niestety głowa mu nie dojechała.

    Dzis to historia, wszyscy sa juz gdzie indziej.

    6