
Na przestrzeni ostatnich 27 playoffów, drużyny mające co najmniej dziesięciopunktową stratę w ostatniej minucie czwartej kwarty lub dogrywki, za każdym razem przegrywały mecz. Było 0-1414 w takich sytuacjach. Aż do minionej nocy i szalonego comebacku Indiany Pacers.
Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy, nawet w tej tak przecież bogatej w wielkie momenty rywalizacji. Za to już po raz kolejny w tych playoffach obejrzeliśmy jak goście zabierają mecz otwarcia. Od startu drugiej rundy, tylko jedna seria rozpoczęła się zwycięstwem gospodarzy, ta w Finałach Zachodu.
Oklahoma City Thunder poprzednio także dali sobie odebrać niemal wygrany Game 1, ale teraz już nie popełnili tego błędu. Co prawda nie mieli najlepszego wejścia w mecz, rozkręcili się jednak po przerwie, a kiedy przejęli kontrolę i uzyskali przewagę, nie dali już rywalom szansy na próbę comebacku.
Jeszcze przed chwilą walczyli w Game 7 o uratowanie swojego świetnego sezonu, a teraz znowu przypominają, że są najlepszą drużyną NBA, robiąc kolejny krok w stronę wielkiego finału. Teraz też już oficjalnie są drużyną MVP tego sezonu. Dzisiaj przed swoimi kibicami Shai Gilgeous-Alexander odbierze statuetkę z rąk Adama Silvera, co powinno jeszcze bardziej podgrzać atmosferę w Paycom Center.
Po raz pierwszy od siedmiu lat mamy MVP grającego na tym etapie rywalizacji, ale Giannis Antetokounmpo w 2018 i rok wcześniej James Harden nie przebili się dalej. Stephen Curry pozostaje ostatnim MVP, który awansował do wielkiego finału, choć wygrał tylko po odebraniu pierwszej statuetki.
Minnesota @ Oklahoma City (0-1) 2:30
1) Thunder rozpoczęli Finały Zachodu trafiając ledwie 37.5% rzutów w pierwszej połowie, dlatego schodząc do szatni byli całkiem zadowoleni, że przegrywają tylko czterema punktami. W grze trzymała ich defensywa, która ograniczyła Wolves do jeszcze gorszej skuteczności 34.9% i wymuszała straty, dające choć trochę życia ich atakowi. W ten sposób zdobyli 18 ze swoich 44 punktów.
W całym meczu jak zwykle niszczyli rywali wymuszając błędy (19) i wygrywając punkty po stratach 31-10. Przez całą fazę zasadniczą byli niezwykle groźni w tym elemencie, a w playoffach jeszcze to poprawili, ponosząc średnią błędów rywali do 18.3 z 17. Natomiast 25.3 punków zdobywanych po stratach to najlepszy wynik jaki zanotowano w playoffach odkąd zaczęto zliczać te statystyki w 1997 roku.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
380/5 lat czyli 76 baniek za rok dla jednego zawodnika. Pomyśleć że jeszcze 10 lat temu salary cap max to bylo 70 baniek na drużynę.
Niech poczeka, niech weźmie, jeden z gwoździ do trumny OKC.
Dokładnie tak. Grajek z pensja kilkunastu mln dol. to dla mnie duży kontrakt, a biorąc pod uwagę proporcje to pewnie będzie kontrakt o wartości 5 mln 10 lat temu czyli w zasadzie dość tanio.