
Oczywiście, że lęk przed końcem towarzyszy Celtics i ich fanom, ale mecz nr 5 rozegrany został w Bostonie, dlatego że jeszcze-Obrońcy-Tytułu skończyli sezon regularny z bilansem lepszym od Knicks.
Ale bez kontuzjowanego Jaysona Tatuma dziś to Knicks mają lepszych graczy, choć jest tak w dużej mierze też i dlatego, że Kristaps Porzingis gra jakby, nie tyle co stracił talent, tylko jakby bał się, że już nigdy go nie odzyska.
W środę, ciężko chory, KP był tak okropnie zły, że to Luke Kornet zaczął w jego miejscu drugą połowę, co okazało się kluczowym usprawnieniem Celtics. To, i dobra forma rzutowa.
Ten mecz był smutny, dziwny, wolny, grany przez starszeństwo i nieco nudny, bo nagle brakowało tej serii zeszłorocznego MVP finałów Wschodu, jego umiejętności gry po obu stronach boiska, bo Tatum pracował w tej serii ciężko, mimo tego, że dwie pierwsze porażki może zapisać sobie na swoje konto. Ale cóż – w drugim środowym półfinale znów nie grał dwukrotny MVP i czterokrotny mistrz NBA Steph Curry. Jego nieobecność to jak nie dodać cynamonu, jakiejkolwiek słodyczy swojemu indyjskiemu madras. Granie bez Tatuma to jak zgubić instrukcję złożenia plastikowej chińskiej suszarki.
Ten mecz w Bostonie na szczęście się rozkręcił. To było jednak długie 48 minut. Po całym sezonie, nagle oglądanie drużyn bez ich najlepszych graczy może sprawić, że gdzieś w trzynastej-piętnastej sekundzie posiadania patrzysz gdzie indziej.
To naturalne. NBA potrzebuje swoich największych gwiazd. Nie mogę oglądać Warriors bez Stepha, bo widzę jakby jego duch czekał na słabej stronie, by szybko wybiec po zasłonie – nawet jednak i to nie dzieje się w każdej nagle-nudnej zagrywce mistrzów z 2022 roku.
Przynajmniej mistrzowie z 2024 roku mieli w pierwszym rzędzie rozanielonego właściciela: właśnie sprzedał starzejący się team, którego najlepszy gracz wracał będzie po bardzo ciężkiej kontuzji. Dla niego ten mecz był jak free-basketball. Dla nas trochę też.
Celtics, którzy tu znów mieli centra na Harcie, a Jrue na Townsie, prowadzili 14-oma w każdym z pięciu meczów tej serii. Tak więc Knicks musieli będą popracować na zwycięstwo w meczu nr 6, a publiczność może jeszcze sprawić, że będą tylko bardziej podenerwowani.
Celtics nie mają już teraz nic do stracenia. To Knicks jednak nadal mają, nie jedną, ale dwie szanse, żeby wygrać tę serię.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Playoffs Jimmy XD
Jimmy niańczył całą serię uraz kiedy spadł na kość ogonową, w RS pewnie by nie grał.
On nie potrzebuje kontuzji, żeby w RS nie grać:))
piękne momenty miał mecz Celtics-Knicks w pierwszej połowie. Swish za swish, fizyczna, ale czysta gra. Zapomniałem o tym, że Playoffy mogą zapewnić doskonałą rozrywkę jak siedzi graczom.
Ech, myślałem, że będę mógł świętować odpadnięcie Złotych Chłopców i Bostonu na jednej dużej imprezie…
No trudno, zrobimy dwie, nawet lepiej :)
skrypt dla serii Warriors-Timberwolves był idealnie przygotowany, z “very-likely” powracającym Currym na 6. mecz w SF. Zabrakło tego dla samego widowiska. Minnesota to poważny gracz na Zachodzie.
Ktoś obstawia Wolves-Pacers finał NBA?
Jak większość kibiców (przynajmniej tych z mojej bańki) mocno liczę na Knicks-Nuggets
Jacz wiadomych względów wolałbym inną obsadę na Zachodzie, ale Knicks w finale? Ależ proszę bardzo!
Finał Wolves – Pacers kojarzy mi się z Sune – Bucks :)
Warriors bez Curryego wygląda jak zwykła drużyna.
Podziemski przyszedł na serię trochę za późno, Butler grał z urazem i było to widać w jego grze. Szkoda tej serii…mogłoby tutaj być epickie 6/7 meczów, gdyby Steph grał.
“ruda małpo ja jeszcze żyje”
Well, dopiero połowa maja a Złoci Chłopcy już się pakują do Cancun. Na szczęście będąc ich hejterem mogę ich hejtować i w czerwcu i w lipcu i w każdym innym miesiącu. Have a nice trip, Boys!