Gra się przeciwko temu, co wychodzi na przeciw. Rick Carlisle i jego Pacers nie brali jeńców w obu pierwszych rundach playoffów. Skorzystali z kontuzji Bucks i Cavaliers, żeby w wielkim stylu już drugi rok z rzędu znaleźć się w finałach Konferencji Wschodniej.
Pierwsza piątka Indiany jest +73 po 10 meczach tych playoffów i jest to wyraźny nr 1 w plus-minus. Przeciwko Cavaliers lineup Haliburton-Nembhard-Nesmith-Siakam-Turner był +46 i trafił 30 z 59 trójek.
Denver Nuggets za to poszli w przeurocze 1-12 za trzy w czwartych kwartach meczów nr 4, ale i nr 5.
Przegrali oba, choć w drugich połowach prowadzili w nich łączną różnicą dwudziestu punktów.
Najpierw przeciwko strefie, a zaraz w transition – obie asystowane były przez Shaia Gilgeousa-Alexandra. Znajdowanie trójek w rogach boiska było szokująco trudne dla OKC w końcówce/dogrywce przegranego meczu nr 3, ale też tylko ciut łatwiejsze w meczu nr 4. Nagle na starcie piątego meczu przychodziło to zdecydowanie łatwiej. Thunder i Nuggets trafili w pierwszych dziewięciu minutach meczu nr 5 po trzy stare-dobre trójki z rogów. Ufff. Wreszcie ta seria otworzyła się i mieliśmy lepszy mecz, choć grany na czymś, co wygląda jak tylna strona niemieckiego proszku do prania – a co w rzeczywistości jest parkietem “Thunder” w Oklahoma City.
Thunder i Nuggets w trakcie tej serii dostali pomoc: Steph Curry kontuzjował się w drugim półfinale Zachodu. Teraz dodali do swoich szans kontuzję kończącą sezon Jaysona Tatuma. David Adelman, tak jak obiecał, dodał do rotacji Juliana Strawthera. Shai za to nie dodał więcej sosu swoim wykończeniom akcji. Kryty ciasno, i grający przeciwko półstrefom i strefom, w pierwszej połowie ostatniej nocy znów miał wyraz twarzy kogoś, kto dopiero co przetrwał tsunami.
Tymczasem drugi MVP tego sezonu grał zdecydowanie lepiej.
Nikola Jokić, wypychany przez Hartensteina ze swoich klepek – jeszcze przed dostaniem piłki! – trafił lewy hak po jeden na jeden w post, zaraz wreszcie trafił trójkę, napędził się kilkoma zbiórkami w ataku, pograł w siatkówkę na obręczy Thunder. Rozgrzał się, wreszcie rozluźnił. Zaraz trafił kolejną trójkę. Jokić przyszedł do gry, zabierał ją. Dopiero co wczoraj wieczorem obejrzałem jak Karl Malone, kryty nawet przez Mutombo, zabierał Nuggets mecz nr 7 półfinałów w 1994 roku. Bo był wielkim graczem i chciał.
Shai też wrócił po przerwie z osobistym usprawnieniem, ale na drugą połowę z podobnym wyszedł Jamal Murray i znów wyglądało, jakby Thunder mieli o jednego top-kreatywnego gracza mniej i byli przez to mniej konsekwentni, grając przeciwko zdecydowanie bardziej doświadczonej drużynie, mistrzom z 23′ roku. Te małe dwójkowe gry Murraya i Jokicia, to przenikliwe dochodzenie do serca posiadań, rozwiązywanie ich i wznoszenie z powrotem, to bycie w szczegółach i detalach, które powodują punkty, już dwa dni temu dało Denver osiem punktów przewagi na początku czwartej kwarty. Tu Murray i Jokić przejmowali kontrolę nad meczem, serią – było już 80-68 w połowie trzeciej kwarty.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Gdyby Porter i Westbrook strzelali wtedy do Trumpa, prezydentem byłaby dzisiaj Kamala Harris
A nie, czekajcie…
Russ jak to Russ ale MPJ tylko 2 punkty?
Serio?
Jak powiedział po meczu w studio Sir Charles:
“He scored two points more then me and I was sitting on the couch”
Chłopak zarabia po prawie 40 milionów rocznie i ma jeszcze 2 lata kontraktu…
W Denver muszą coś zrobić z tą drużyną po sezonie jakkolwiek on się skończy
Od 5 lat maja najlepszego na tej planecie gracza i ostatnio trwonią jego talent nie zapewniając mu odpowiedniego wsparcia
To się musi zmienić
Ok, zgoda. Ale tez powinni to dowieść do końca.
MPJ is the problem
w 5 meczach odpowiednio 2,8,21,3,2 pkt
7.2 pkt / 28,9% z gry, 25,8% 3pts swietnie sie sprawuje 40mln na parkiecie
Z tego co rozumiem i co sugeruje ten wielki, dziwacznie nieco wyglądający opatrunek, to gra z kontuzją. Może nie powinien, ale to w takim razie wina trenera i organizacji, odpowiednio że nim gra i że nie ma dla niego sensownego zastępstwa.
Evan Mobley DPOY my ass
Andrew Nembhard – crème de la crème koszykówki.
Uwielbiam jak PlayOffs weryfikują tych wszystkich ‘I’m a max player’…najpierw Jalen Green, teraz MPJ, dodać można jeszcze Kumingę, która gra tylko dlatego, że Steph jest kontuzjowany.
Jeszcze Butlera i Jaylena Browna dorzuciłbym.
Butler to akurat po przeciwnej stronie jest. Zawsze wrzuca najwyższy bieg w Play Offs i max należy mu się jak psu buda za to zo zrobił w koszulce Heat. Gdyby nie On to Warriors prawdopodobnie nawet nie zameldowali by się w post season.
wow, czyli pewnie ktos z knicks, okc i minny wygra tytul w tym roku..
swoja droga OKC co za ekipa.. shai chyba zarabia ok 35 baniek w tym i kolejnym sezonie jesli dobrze pamietam, niesamowite.. u wiekszosci kontenderow trzeci najlepszy gracz dostaje wiecej (jak wspomniany tu Mpj), kazdy liczacy sie team ma 1-2 graczy za 50-60 mln a tu maja mvp za taka kase.. Presti the real mvp
No i Cavs po zmianie trenera i dominującym RS wygrali tyle samo spotkań w PO, co w zeszłym, tak nieudanym roku. I weź tu bądź człowieku mądry.
Btw, Mitchell nie trafił trzech osobistych przy -6, po czym trafił trójkę z rogu na -3 ale i tak mam wrażenie, że nawet gdyby te osobiste trafił to i tak by nic nie dało, nie dałoby nic, cytując klasyka. Dla mnie wielka szkoda. Niby fajnie skomponowany team, ok trener, ograli się w RS a tu przychodzi taka Indiana, no offence, no ale aż przykro było patrzeć.
Cavs są bardzo fajnie skrojeni pod regular season, gdzie zaangażowanie jest niższe i samą ofensywą dużo meczy idzie wygrać.
Kiedy przychodzą Playoffy i tempo zwalnia a zaczynają się liczyć konkretne matchupy Cavs zostają z ręką w nocniku.
Mają świetny frontcourt, ale nie mają stopera w zespole. Garland jest słabym obrońcą, Strus co najwyżej przeciętnym(Hunter jest solidny), Mitchell jest przeciętny po bronionej stronie parkietu.
Mogą nadrabiać obroną zespołową, ale jeżeli każdy switch to mismatch to z czym do ludzi.
Dalej nie rozumiem jak można było przyżydzić picków na Bridgesa albo Anunobiego…
Z jednym z nich ten zespół byłby kompletny, i można byłoby o nim mówić jako o realnym kontenderze
True, true. Z kolei w ataku mieli najlepszą ofensywę w RS, mnóstwo asyst, dobre flow a w PO wpadli w bagno i iso-ball nic nie dał.