Fred VanVleet też może marzyć.
Dlaczego nie?
Chciałby myśleć, że w Finałach 2019 roku zatrzymał Stepha Curry’ego.
Teraz myśli, że jest Stephem Curry’m: trafił już 18 trójek w trzech ostatnich meczach.
Lineup Warriors bez Stepha przestał działać. Uraz Jimmy’ego Butlera spowolnił go, a rezerwowy, wysoki lineup Rockets, grający z VanVleetem, obrócił na swoją stronę te właśnie minuty, które od wymiany z Heat były tak kluczowym składnikiem w wygrywaniu Warriors – dopóki nie spotkali w tych minutach naszego starego przyjaciela, ba, jednego z naszych najlepsiejszych przyjaciół, czyli brata olimpijskiej kulomiotki z Nowej Zelandii.
Rockets, nie tyle co męczą Warriors, co nużą ich. Powoli utulają ich do snu jak wielki mróz podczas nocnego zejścia po łagodnie nachylonym stoku. Zwyczajnie Houston Rockets – drużyna koszykówki – też grają w tym meczu, po prostu tam są i stoją na szczycie energii i przede wszystkim są u samej góry zbiórek. Decyzja Steve’a Kerra by w ogóle nie grać swoim najbardziej atletycznym graczem przypomina wyścig Wolves w meczu nr 5, by nagle zacząć mocno grać przez Goberta, bo zaraz John Goble z ekip(k)ą mogą go wyfaulować. Warriors biorą udział w podobnym wyścigu. W zapowiedzi pisałem, że Kerr będzie musiał się w tej serii przeprosić z Kumingą.
Tymczasem mamy raz jeszcze rok 2016 i Steven Adams obija się o ludzi i wybija im z głowy ochotę do gry.
Brat Valerie był kluczowy w przegranym, na końcu, meczu nr 4, dopóki Kerr niewyhakował go z nieco ponad dwóch minut crunchtime’u. Warriors z Butlerem, Draymondem i Gary’m Paytonem mają o jednego non-shootera za dużo, żeby z Adamsem walczyć Kevonem Looney’em. Amen Thompson zwyczajnie mija ludzi, frunie i wbija się w nich, gra ciągle na kontakcie. Thompson czasem dosłownie wisi na graczach Warriors. Ime Udoka może nawet posadzić w meczu nr 7 Jalena Greena, bo obok Jabari Smith rzuca tak równo – 9-19 za trzy, 55% z gry – jak Steady Freddy. Odejmując próby Adamsa, Rockets byli dziś rano na linii aż 30 razy.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Go Rockets👍
Dwa game 7 w Houston, dzień po dniu, to jest to co tygrysy lubią najbardziej
Postrzygacze out!
Złoci Chłopcy out!
Dobrze, że zdążyli zrobić rebrending przed klątwa Anioła.
Wygląda jakby Houston to miało.
Wstawki o Adamsie przywołały flashbacki z 2016.
Bardzo, bardzo polecam na wspominki i najbardziej surowy, fuck-it flesh Maćka ever:
https://szostygracz.pl/2016/05/13/flesz-san-an-done-io/
haha klasyk flesz, dzieki za przypomnienie, teraz już takich tekstów nie ma :)
Ale Seba Hetman błyszczał w komentarzach!
Kur… jeszcze Przemo Karnowski myślał o NBA. Dobre czasy 6gracza.
O Panie, kiedyś to było…
120 komentarzy na luzie
Człowiek czyta swoje wpisy sprzed 10 lat i stwierdza, że jednak się zestarzał i nie jest już taki zabawny
Dokładnie, 125 komentarzy co to się wyrabiało kiedyś?
Oglądałem w nocy dużo wtedy,dzieci się bujało, zaraz trzeba będzie sprawdzać czy po marihuaninie nie wracajo do chałpy
Ime Udoka to ma.
Wiadomo Steven Adams. Ale najlepszy w tym meczu był garbage time, gdy Warriors byli o jeden przechwyt od rozpętania comebacku a dowodził temu dzielny Pat Spencer
Clippers
“Możemy w kolejnej rundzie nie mieć na Zachodzie lepszej serii niż ta.”
Gdy przeczytałem, że w II rundzie może nie być lepszej serii niż to coś, autentycznie przeszły mnie ciarki…
Game Steven!