Kajzerek: Kim naprawdę jest Anthony Edwards?

8
fot. NBA League Pass

Wolves musieli zaakceptować to, co przyniósł im los. By pomóc Anthony’emu Edwardsowi przedstawić się jako jeden z najlepszych ofensywnych talentów w lidze, musieli go wziąć z wszystkim przywarami – z całym tym shitem w głowie. To bowiem postać o bardzo skomplikowanej naturze. Trudno traktować Edwardsa jako wzór do naśladowania. Jego skłonność do kontrowersji sprawia, że nie da się nad nim zapanować. Mimo to cieszy sie duża sympatią tych wszystkich fanów, dla których najważniejsze są igrzyska. Druga grupa, jak się okazuje coraz liczniejsza, domaga się wyłącznie stałych przelewów alimentacyjnych.

Właśnie dlatego trudno przedstawiać go jako role-model dla adeptów. Edwards jest zjawiskowy, jest energetyczny – budzi podziw, gdy z nieokiełznaną pewnością siebie seriami morduje obrońców rywala. Grając w ten sposób, bardzo łatwo zyskać oddane grono kibiców. Młode pokolenie może wieszać jego plakaty na ścianie, bo Edwards pasuje do obrazu koszykarskiego idola. Zadaniem trenerów odpowiedzialnych za kariery tych młodych ludzi, jest zwrócenie uwagi przede wszystkim na to, co definiuje Edwardsa jako koszykarza, a pod tym względem ma naprawdę dużo do zaoferowania. 

Skauci w swoich wyczerpujących raportach podkreślali, że jak na dłoni widać drogę, którą Edwards przeszedł od miłości do futbolu po zauroczenie basketem. Bardzo długo bowiem nie potrafił się zdecydować. Dopiero w wieku 14 lat młody sportowiec zmienił zdanie, co do swoich preferencji. Koszykówka zajęła jego głowę do tego stopnia, że to futbol stał się alternatywą. Skauci obserwujący jego rozwój od razu zauważyli, że to klasyczny przykład futbolisty, który próbuje się przekwalifikować na koszykarza. Charakteryzowała go niespożyta, choć bardzo surowa energia. 

Nie było wątpliwości, co do kwestii jego przetrwania w NBA. Większym znakiem zapytania był zakres umiejętności zawodnika, bowiem na treningach i testach nie dał nikomu jednoznacznej odpowiedzi. Wolves byli wówczas jedną z tych drużyn, które nie miały za wiele do stracenia. Albo pozyskają w drafcie gracza, który odmieni losy klubu i otworzy mu furtkę do walki z czołówką, albo będą mieli kolejny “asset” do przedstawienia w rozmowach transferowych. Dyrektorem sportowym drużyny był wówczas Gersson Rosas, który dołączył do zespołu z Houston, gdzie był najbliższym współpracownikiem Daryla Moreya.

– W tamtym momencie dla naszego klubu, potrzebowaliśmy przede wszystkim więcej charakteru, zadziorności. Potrzebowaliśmy twardości. Potrzebowaliśmy fizyczności – powiedział Rosas w książe “Ant” autorstwa Chrisa Hine’a. – Mieliśmy utalentowanych technicznie zawodników. Chcieliśmy graczy grających po obu stronach parkietu, a jego warunki fizyczne się wyróżniały i naprawdę czuliśmy, że to się przełoży na grę. […] Zrozumienie, kim Ant jest jako człowiek, mimo całego tego szumu, było dla nas bardzo istotne – dodał Rosas.

Zrozumienie, kim Ant jest jako człowiek… Minęło pięć lat, ale to nadal pozostaje dla Wolves zagadką. Wszystko bowiem wskazuje na to, że nie sprawdzi się najlepiej w roli ojca. Prawnicy zawodnika są utopieni w dokumentach kobiet, które domagają się sprawiedliwości dla ich dzieci. Niewykluczone, że Edwards nawet nie wie ile, gdzie i z kim spłodził te wszystkie maluchy, które – najprawdopodobniej – będą pozbawione troski biologicznego ojca. Według doniesień przeróżnych mediów, Edwards ma czwórkę dzieci z czterema różnymi kobietami. Istnieje uzasadnione podejrzenie, że to nie koniec “zostawiania za sobą śladów.” Właśnie z tą częścią osobowości zawodnika, Wolves nie chcą mieć za wiele wspólnego. Dopóki nie łamie obowiązującego prawa, jest w oczach fanów czysty jak łza. Kuleje co prawda jego moralność, ale za to nieźle wsadza do kosza. 

Dlatego od początku ważniejsze dla Wolves było zrozumienie tego, jakim Ant jest koszykarzem. To ile będzie miał potomków swojej spuścizny nie będzie miało dla Wolves żadnego znaczenia, jeśli w koszulce zespołu sięgnie po mistrzostwo NBA. Zakończona dopiero seria z Los Angeles Lakers pokazała, że projekt Wolves dojrzewa i pomimo trudnego sezonu regularnego dla drużyny, coach Finch był w stanie odpowiednio ją na rywalizację z LA Lakers przygotować. Edwards w tych pięciu meczach notował na swoje konto średnio 26,8 punktu, 8,4 zbiórki i 6,2 asysty trafiając 42% z gry i 33% za trzy. Zaraz po zakończeniu serii, kamery złapały przekaz, jakim z Edwardsem podzielił się LeBron James. Lider Lakers wskazał, że Ant-Man nie ma na co czekać. 

– Zrób kolejny krok już teraz, dawaj! 

Domyślamy się, że Edwards potraktował to jako polecenie. Przecież wiele razy mówił o tym, jak wiele LBJ dla niego znaczy. W trakcie konferencji prasowej podkreślił, że razem z kolegami wyeliminował właśnie najlepszego koszykarza w historii. Paradoksalnie – zawodnik Wolves swoim stylem zdecydowanie bardziej przypomina Michaela Jordana. W opinii wielu ekspertów, oglądając zawodnika Wolves w akcji widzimy obecnie najbardziej zbliżoną wersję koszykarza, jakim był Jordan. Na początku tego roku pojawiły się doniesienia mówiące o tym, że Anthony zwrócił się do legendy Bulls po pomoc. Chciał uzyskać odpowiedź na to, jak skuteczniej radzić sobie z agresywnymi podwojeniami, bo “nie chce ograniczać się wyłącznie do podawania”. 

Rzekomo Edwards był coraz bardziej sfrustrowany swoimi ograniczeniami w tym zakresie. Każdy trener przygotowujący plan na starcia z Wolves, nazwisko Edwardsa ma zakreślone na czerwono, więc zawodnik zaczyna rozumieć, czym jest praca w charakterze pierwszej ofensywnej opcji zespołu z mistrzowskimi aspiracjami. W rozmowie z Johnem Krawczyńskim – reporterem od lat pracującym wokół ekipy z Minneapolis, Edwards stwierdził, że jest za młody, by podawać piłkę. “Wychodzi na to, że muszę” – skonkludował. Wolves potrzebują, by Edwards miał świadomość możliwości swoich kolegów, ale patrząc na to, jak funkcjonuje na parkiecie, można odnieść wrażenie, że tymi komentarzami próbuje się z nami droczyć. 

Tak jak zrobił to z asystentem Rosasa – Joe Branchem, który w trakcie jednego z etapów rekrutacyjnych przed draftem 2020, odbył z Edwardsem zaplanowaną rozmowę na Zoomie, którą Ant-Man potraktował zbyt nonszalancko. Telefon odebrał leżąc na łóżku pozbawiony jakiegokolwiek odzienia. Gdy Rosas rozmawiał o tym z zawodnikiem w trakcie bezpośredniego spotkania, Edwardsa był zaskoczony, ale przeprosił. Tłumaczył, iż wyszedł z założenia, że skoro to już któraś z kolei rozmowa z przedstawicielami Wolves, to musi udzielić tylko kilku informacji uzupełniających, więc nie przeszło mu przez głowę, że w ten sposób może wysłać niepokojący sygnał. 

Jego ówczesny agent – Omar Wilkes, gdy dowiedział się o “incydencie”, był jednocześnie rozbawiony i zakłopotany, bo nigdy nie pomyślałby o tym, że musi swojemu klientowi przypominać, że w trakcie rozmowę o pracę powinien mieć na sobie koszulkę. Edwards ma w nosie konwenanse. W momentach braku przekonania, co do prawdziwych intencji zawodnika, Wolves przypominają sobie jego słowa skierowane do Rosasa, gdy ten nie miał jeszcze stuprocentowego przekonania, co do adekwatności wszystkich parametrów Ant-Mana do wymagań bycia jedynką draftu. 

– Biorę na siebie odpowiedzialność bycia numerem jeden draftu. Biorę na siebie odpowiedzialność bycia zawodnikiem Minnesota Timberwolves jako największy priorytet i największą odpowiedzialność w moim życiu i wiem, że z pomocą waszej organizacji mogę odnieść sukces. Daję wam moje słowo – jestem temu oddany i rozumiem powagę tej sytuacji. […] Przeszedłem przez najgorsze w życiu. Zmarła moja mama, zmarła moja babcia. Stąd mogę iść już tylko w górę. […] Będę cieszył się każdym dniem. Zawsze będziecie widzieć uśmiech na mojej twarzy. Wykorzystam każdy dzień najlepiej, jak potrafię. Nie wiem wszystkiego. Popełnię kilka błędów, ale zawsze możecie na mnie liczyć – to, co mówię, to naprawdę mam na myśli.

Udało mu się. Opuścił Oakland City i stworzył warunki do życia, o jakich marzył. Z rynsztoku życia zabrał ze sobą kilka cech, których nie dostał ani od mamy, ani od babci. Cały czas toczy wewnętrzną walkę ze swoimi demonami, które powodują, że na jego ścieżce brakuje kilku podstawowych wartości. Nie będzie opowiadał młodszym kolegom, jak radzić sobie z ząbkowaniem; nie będzie dobrym doradcą, gdy ktoś przyjdzie ze złamanym sercem. Może być za to spektakularnym sportowcem – jednym z największych w historii Minnesoty. Na to z pewnością go stać.

Poprzedni artykułRzutówka: Game 7 w Denver. Spurs nadal będą drużyną Popovicha
Następny artykułWake-Up: Clippers skończyli sezon w swoim stylu

8 KOMENTARZE

  1. No zgadza sie. Ale również stereotypowa młodość czarnych z USA. Stracił siostre matke w jeden rok, wychowany przez rodzenstwo. Traumy zapewne zakrzyczane raczej niz przerobione przez terapie. Bieda intelektualna, niestety okropnie ciężko sie z niej wychodzi moze trudniej niz z tej finansowej. No szkoda, ze tacy role modele sytuacji nie poprawia… Ale setki innych graczy ktorzy tak nie żyją, jednak nie zasługują na pokrycie tym samym stereotypem. Wlasnie dlatego stereotypy sa srednio fajne…

    5
  2. To jakim stał się koszykarzem najlepiej widać po tych 5 meczach z Lakers – 31 asyst i 6 strat, w elimination Game 8-0. A jakim jest człowiekiem? No cóż najwyraźniej szybko się zakochuje, a poza tym: antman, barman, superman, Lakers in 5😂😂😂

    1