Wake-Up: Odpowiedź Rudy’ego. Lakers (i sędziowie) OUT

13
fot.

Tak jak zrobili to w meczu nr 3, gdy Luka Doncić miał kłopoty z żołądkiem, i jak zrobili to w meczu nr 4, gdy rookie-coach JJ Redick popełniał swoje błędy, to Minnesota Timberwolves pozostali spokojni i opanowani, i to pomimo dziwnych gwizdków w miejscu, w którym dobrze wiedzieli co może się wydarzyć.

Wszyscy wiedzieli.

Wolves wiedzieli, że trudno będzie wygrać ten konkretny mecz, przy swoim prowadzeniu 3-1, w hali 17-krotnych mistrzów NBA Los Angeles Lakers, w składzie z Donciciem i LeBronem Jamesem wołającymi o pomoc.


W pierwszych 20 minutach meczu nr 1 sędziowie nie odgwizdali Lakers żadnego faulu. W pierwszej połowie meczu nr 4 gwizdali za to praktycznie każdy kontakt, nawet ten najmniejszy, na Jamesie, umieszczając go już do przerwy na linii aż 14 razy. Anthony Edwards śmiał się wtedy z tego. Nie mógł uwierzyć. W meczu nr 5 John Gable i jego ekipa gwizdnęli dwa szybkie faule na Donciciu – jeden na jego złej obronie na Randle’u, drugi, sensacyjnie!, gdy faulował Goberta – i przy jednej z penetracji, w pierwszych minutach, nie gwizdnęli o dziwo całkiem wyraźnego, który popełniony został na Jamesie.

Tak, mecz nr 5 w Staples Center, z Lakers pod ścianą, to było coś więcej niż mecz. To wydarzenie miało konspiracje wypisane na czole arbitra z dużym czołem, ale nie mogli (Oni! Ci! Sędziowie!) przecież być od początku meczu aż tak ostentacyjnie pretensjonalni w swoich działaniach. Więc takie kwestie, jak nie pokazywanie w TV powtórki fauli, które doprowadziły do pięciu kolejnych wolnych Lakers pod koniec pierwszej kwarty – skąd wzięły się faule na Kleberze i Donciciu – rzeczy takie, jak te musiały zaczekać. Podobnie jak i bang-bang faul odgwizdany na Randle’u. Jego trzeci. Są powody dla których stykowe sytuacje mogą być bardziej gwizdane w jedną stronę niż drugą i nie muszę one wcale mieć nic wspólnego z biurem NBA na Manhattanie, tylko wiązać się z konkretnym miejscem i czasem.

Cóż, już na 10 minut przed końcem pierwszej połowy po trzy faule mieli i Randle i McDaniels – obaj kluczowi w meczu nr 4. Redick zmienił pierwszą piątkę, posadził już od początku meczu Jaxsona Hayesa, wreszcie grał od startu Finney’em-Smithem, ale z reguły, gdy decydujesz się grać nisko, to ty stajesz się bardziej zagrożony faulowaniem, przy zbiórkach i kontestowaniu, niż drugi, wyższy i silniejszy, team. A Wolves nareszcie zaczęli w tej serii patrzeć na Rudy’ego Goberta i wreszcie faktycznie zaczęli go szukać pod koszem, grać nawet na niego zagrywki, bo i sam Rudy w końcu szedł szybciej w górę, sprawniej, czasem robił to w jednym ruchu. Do przerwy miał już więcej punktów niż razem w czterech poprzednich meczach tej serii.

Ale faule potrafią też być gwizdane dlatego, że to drugi team jest niższy. Tak wyglądał trzeci Goberta, gwizdnięty przez Goble’a. Czwarty złapał już chwilę później i był on nieco-nieco star-cally dla Jamesa. Oj. Okej.

Mecz zaczął przypominać wyścig Minnesoty z czasem: szybko użyć Goberta, zanim wypadnie za sześć. Nagle ten mecz zamienił się w trzeciej kwarcie w pretensje po każdym rzucie, każdym zwarciu o gwizdki lub ich brak, czy faul Doncicia na trójce Randle’a cofnięty po czelendżu. Bo mecz raz jeszcze nie był najwyższych lotów i Doncić, z bolącymi plecami, i 40-letni James, który nieoczekiwanie stracił wiatr w zderzeniu tym razem z DiVincenzo – miesiąc temu to nagle był Kuminga – grali zwyczajnie słabo.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Ja Morant i problem dostępności
Następny artykułRzutówka: Wrócił Playoffy Murray, gdzie są Kawhi i Harden? LeBron pytany o swoją przyszłość

13 KOMENTARZE

  1. Lakers bardziej mięciutcy, niż Francuska Bagietka, no tego to jeszcze nie grali. A Luka poruszał się po boisku, jak Larry w ’92 na tych nagrywkach z Barcelony.
    No cóż, nawet jeśli Złoci Chłopcy przejdą dalej, to mam nadzieję, że Minesotka pójdzie za ciosem. SGA – Ant w WCF, jedyna nadzieja.

    2
  2. Młody LeBron zaciągał skład węgla do finałów, Luka tego nie ma, jego trzeba obudować odpowiednim składem vide zeszłoroczne finały. Tym razem Rob przekręci do Nico z pytaniem o Gafforda (zacznie nego od dwóch karnetów i worka piłek, nigdy nie wiadomo) i obwodowego plastra trzeba gdzieś poszukać – jest robota do zrobienia w offseason, zostawili sobie parę assetów po perfidnym wycofaniu się z Marka Williamsa.

    Jak na pół sezonu razem i z trenerem debiutantem to zrobili grubo ponad stan. Minnesota była fatalnym matchupem, z Houston czy Warriors by poszarpali dłużej, a tu już przykro było patrzeć.

    40-letni LeBron jest najbardziej atletycznym zawodnikiem w tym składzie, parę dunków dał, szkoda jego zmierzchu, bo jest piękny. Luka w żółtej koszulce nawet wygląda jak pączuś w masełku. Wyżerka dla przeciwników, bo tu rozmoknięta tekturowa słomka wchodzi jak tasak, a co dopiero Edwards. W finałach z Bostonem ESPN policzyło mu, że dał się mijać w prawie 70% drive’ów. Miał też najgorszy ten wskaźnik w pozostałych seriach, w LAL jest na dnie ligi mijany jak pachołek – gość nie będzie bronił, żadne strefy i podwajania nie mają z nim sensu.

    Chyba, że znajdzie tą mentalną przerzutkę co Jokić i się ogarnie. Przypomnę, Nikola miał właśnie 25/26 lat jak zrzucił wagę i zaczął swój marsz przez NBA. Luka jest teraz w podobnym wieku (26/27). Hollywood nie takie scenariusze pisało.

    7