Dniówka: Ja Morant i problem dostępności

0
fot. NBA Leauge Pass

Nie obok takiego kosza jak na tym zdjęciu chcemy oglądać Ja Moranta, ale ten obrazek niestety aż za bardzo pasuje. Taki gwiazdor jak on to „materiał niebezpieczny”, coraz bardziej szkodliwy dla drużyny, bo za rzadko w stroju meczowym.

Morant przesiedział na ławce ostatni mecz Memphis Grizzlies, którzy oberwali sweepem. Oczywiście można wskazywać na tę świetną pierwszą połowę Game 3 zanim Morant doznał kontuzji, ale też trzeba pamiętać, że grał w pierwszym meczu, zakończonym jedną z największych porażek w historii playoffów. Jego kontuzja nie zmieniła losów tej serii. Grizzlies od początku byli skazani na porażkę. Ale ta kontuzja po raz kolejny przypomniała jak bardzo w Memphis nie mogą polegać na swoim gwiazdorze.

To już trzecie z kolei playoffy Moranta, w których nie był zdrowy.

Ma za sobą sześć lat w NBA i tylko jeden sezon na co najmniej 65 występów. Poprzedni stracił niemal w całości przez zawieszenie i operację barku. Teraz czekaliśmy na jego wielki powrót, ale cały czas coś mu dolegało i opuścił w sumie 32 mecze. A kiedy już grał, nie był tym samym elektryzującym All-Starem, co wcześniej. Po części było to spowodowane zmianą ofensywnych schematów drużyny, przez co mniej miał piłkę w rękach i musiał dostosować się do nowej roli. Ale też stracił nieco swojej dynamiki. Rzadziej dostawał się pod samą obręcz, a częściej decydował się na rzuty za trzy, które ciągle mu nie wpadają.

Nadal był najlepszym strzelcem drużyny. Nadal zdarzały mu się fantastyczne zagrania i wygrał kilka meczów swoimi rzutami na finiszu. Nadal jest postrzegany jako twarz tej drużyny. Ale na przestrzeni całego sezonu to już nie on, tylko Jaren Jackson Jr był najlepszym zawodnikiem w Memphis.

Dlatego, po kolejnym rozczarowującym sezonie Grizzlies i kolejnych nieobecnościach Moranta, coraz głośniejsze staje się pytanie, czy on dalej powinien być liderem tego zespołu?

Niewątpliwie jest wielkim talentem i sprawdzonym gwiazdorem. Dwukrotnie był wybierany do All-Star Game i raz znalazł się w drugiej All-NBA Team. Nie licząc tego poprzedniego straconego sezonu, już cztery razy z rzędu doprowadził drużynę do playoffów i miał w nich kilka naprawdę rewelacyjnych meczów.

Udowodnił swoją wartość, sprawił, że Grizzlies przebili się do czołówki Zachodu, a w nadchodzące wakacje skończy dopiero 26 lat, więc najlepsze sezony powinien mieć przed sobą. Franchise player, teoretycznie. Zawodnik na teraz i na przyszłość, na którym opierasz zespół i którego potrzebujesz, żeby myśleć o wygrywaniu.

O ile nie jesteś Nico Harrisonem, dobrowolnie nie rezygnujesz z nadal młodego gwiazdora. Tym bardziej, jeśli masz go podpisanego na kontrakcie na kolejne trzy lata. Kiedy w lutym pojawiły się spekulacje o przyszłości Moranta, Zach Kleiman szybko przeciął to zdecydowaną deklaracją – rywale mogą tylko fantazjować o zabraniu Moranta z Memphis. Ale! Po pierwsze, wartość Ja nie jest wcale aż tak wielka, żeby pozostałe drużyny jakoś specjalnie chciały się bić o niego. Po drugie, to nie jest sytuacja z Dallas, nie mówimy o Luce i nie trzeba być Harrisonem, żeby rozważyć opcję przehandlowania Moranta.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.