Wake-Up: Kerr dobrze się bawi. Miami przegrało 55-oma

11
fot.

Przy jednym punkcie przewagi Stephen Curry spudłował floater, który zwykł trafiać, ale Alperen Sengun w odpowiedzi z kolei nie trafił swojego półhaka i na 4 sek. przed końcem meczu nr 4 Jimmy Butler wzbił się całkiem-wysoko w górę, zebrał piłkę, został w mig sfaulowany i dwoma wolnymi dał Golden State Warriors trzy punkty przewagi. Houston Rockets nie mieli już timeoutu i Fred VanVleet nie trafił pod dużą presją za trzy.

Tak skończył się najlepszy mecz tej serii, mecz, w którym Steven Adams nagle grał aż 26 minut, ale Steve Kerr nie pozwolił mu na więcej.


Kerr przegrał tylko jedną z ośmiu serii, w których prowadził 2-1. Do tego zwyczajnie wydaje się, że Warriors nigdy jeszcze nie przegrali meczu, który Draymond Green otwierał dwiema trójkami przed ławką rywala. Ale Ime Udoka nie przegrał wcześniej obu serii, w których przegrywał 1-2. Ktoś tu więc musiał ustąpić – tę jedną serią, którą Kerr przegrał, były oczywiście Finały 2016. Na czwarty mecz pierwszej rundy playoffów Rockets-Warriors wrócił Jimmy Butler. Zwycięzca zmierzy się prawdopodobnie z Minnesotą echm “Prawdopodobnie” Timberwolves.

Spoufałość rodzi pogardę? Ale zwarcia Draymonda z Dillonem Brooksem przypominały bardziej odgrywaną sztukę, zwłaszcza, że mecz nr 4 sędziował Bill Kennedy, który próbował się nie śmiać, bo dobrze wiedział, co chcą osiągnąć jeden i drugi. Draymond był za to szczególnie dumny z Tariego Easona, który go lekceważy i wydaje się wygrywać z nim mentalnie. Tak jakby Eason miał znajomych, którzy mają znajomych, którzy powiedzieli swoim znajomym, żeby ci znajomi przekazali znajomym znajomych Draymonda, żeby ten – najłagodniej mówiąc – się zamknął.

Mecz nr 4 był lepszy niż można było oczekiwać. Fred VanVleet lubi te kosze w Chase Center i pierwsza połowa nie była grana w klatce, tak jak grana była pierwsza połowa trzeciego meczu. Jedyną rzeczą, której tutaj tylko brakowało były dobre koszulki. Mix był okropny. Na parkiecie Warriors narysowane były jaskrawo czerwone linie, Rockets grali w swoich białych strojach i mecz wyglądał jakby grany był w Houston. Tak Rockets się zresztą czuli, bo po słabym starcie zachodzili Warriors pod skórę i schodzili do szatni czując się znów jak Rockets, czyli mając 17 punktów po ośmiu wymuszonych stratach, w tym aż po pięciu w dwóch ostatnich minutach pierwszej połowy.

Druga połowa rozpoczęła się usprawnieniem Steve’a Kerra. Umieścił Brandina Podziemskiego w okolicy linii rzutów wolnych. Wstawił gracza w konkretną przestrzeń, żeby odciąć piłki grane do Alperena Senguna, który lubi tam po nie wychodzić. Te małe strefy były kluczowe w serii 18-1 na starcie trzeciej kwarty. Już pierwszą kwartę nowy lineup Warriors – Curry, Hield, Podziemski, Butler, Green – rozpoczął nie gorzej, 16-4.

Natomiast usprawnieniem Udoki, w pierwszej i jeszcze bardziej w drugiej połowie, był powrót do gry duetem Sengun-Adams i próba zdominowania Warriors fizycznie, gra praktycznie strefą i próba zebrania każdej piłki z tablicy. Udoka mógł na coś takiego się zdecydować, bo Warriors z Butlerem grają prostszą wersję swojej ofensywy, niż to co widzieliśmy w drugiej połowie meczu nr 3. Bardzo rzadko możemy oglądać dwa teamy NBA, które grają na przeciw siebie zonami, tak nie respektując rzutów tylu ludzi grających: Adams, Sengun, Thompson, Green, Payton.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułStephen Curry z nagrodą NBA’s Teammate of the Year
Następny artykułDniówka: Smutny koniec Lillarda i Bucks

11 KOMENTARZE

  1. Mało rzeczy tak cieszy w koszykówce jak literka L przy nazwie Houston Rockets z rana.

    Draymond jest top 5 obrońcą All-Time (zwłaszcza obwodowym) i żaden jego wybryk tego nie przykryje. Kto tego nie widzi, nie rozumie koszykówki.

    Odnośnie Houston już tak całkiem serio – fajnie widzieć jakąś nienawiść między dwoma klubami, nawet jeśli jest naznaczona Brooksem. Za dużo jest tego całego poklepywania po pleckach. Ja chcę widzieć jak młodzi chcą skopać tyłek starym a starzy udowodnić swoją klasę i to dostaje.

    A z Senguna będą jeszcze ludzie.

    11
  2. To nawet nie jest wpierdol od Cavs. To jest morderstrwo w bialy dzien. Z drugiej strony kropka nad i po co dalej ogladac takie druzyny.

    Rockets fajna druzyna. Fajny sezon, ale playoofy rzadza sie doswiadczeniem. Nie takie numery na mistrzow NBA. 🤷🏻‍♂️ Wolalbym ogladac LeBron x Curyy niz tych rzadzikow z Minnesoty, no ale coz CHOKE Lakers.

    5
  3. Smutna noc dla kibiców Heat.Żenada,degrengolada na swoim parkiecie i pożegnanie sezonu,a na dokładkę kilka godzin później wywiady z uśmiechniętym,zwycięskim Jimmym z San Francisco.Ehh.Były podśmiechujki z tekstów Draymonda,który w lutym gadał coś o mistrzostwie Warriors.Wydawało się wtedy że to jego zwidy po maku,dziś nie wygląda już tak groteskowo.Warriors 2025 gdzie w wygranym meczu PO najwięcej rzutów oddają Podziemski/Hield.

    10
  4. Coś tu chyba szczekałem w trakcie sezonu, żeby się nie podniecać Amenem Thompsonem dopóki się nie nauczy prosto rzucać. No to odszczekuję ;) Koleś nawet bez rzutu jest kozacki. Dziś kilka wjazdów na kosz przytkało z wrażenia.

    3
  5. Warriors miłe zaskoczenie bo naprawdę przyjemnie ogląda się ich grę. Jedynie oni mają jakieś małe szanse na nawiązanie rywalizacji z OKC. Chociaż moim zdaniem Thunder wygrywają zachód easy.
    Na wschodzie za to z zaciekawieniem patrzę na New York i się zastanawiam czy są w stanie zaskoczyć. NYK, Cavs i Celtics – finały konferencji na wschodzie mogą być ciekawe.

    2
  6. Szkoda Houston – ciekawsza drużyna, ale robią takie błędy mentalne, że ręce opadają, ten faul Brooksa na Butlerze, bieganie do non-shooterów, ale dobre usprawnienie, aby po 5 faulu Greena od razu wpuścić Adamsa.

    Nie rozumiem też czemu ściągać Adamsa jak zaczęli go hakować – jebać to, niech rzuca, ma chyba 46% w sezonie, liczyłbym, że 1 na 2 trafi, ale trzymać Easona, Thompsona i Jabariego Smitha Juniora i atakować deskę do zajebania. Houston i tak czkająca ofensywa, a ważne żeby zamęczyć Warriors fizycznie.

    Nie wiem jak może płazem udawać się Kerrowi grać czasem trójką non-shooterów, Green, Butler i Payton Jr, spoko niech sobie podają, ale biegasz za shooterami i zostawiasz Adamsa pod koszem.

    Ciężko będzie mieć lepszy mecz od Van Vleeta, a Curry już się nie pozwoli tak zamknąć, niesamowity jest ten Podziemski, bez niego nie byłoby w ogóle o czym gadać w tej serii.

    Będa z tego Houston ludzie, ale trzeba wyjąć Duranta/Bookera z Suns jako closerów i będzie Meksyk w przyszłym sezonie.

    6