Wake-Up: Błąd Redicka, Lakers pod ścianą. Błąd też w Detroit

30
fot.

New York Knicks, Indiana Pacers, Boston Celtics, ale i Minnesota Timberwolves są 3-1 w swoich seriach.

Lakers stracili mecz nr 3 przez zatrucie pokarmowe Luki Doncicia, a mecz nr 4 trochę przez upartość swojego trenera, który całą drugą połowę grał piątką tych samych graczy.

W Detroit za to sędziowie przyznali się po meczu do błędu, który mógł rozstrzygnąć serię i zabrał z nagłówka kolejny superman-występ Jalena Brunsona.


Luka Doncić miał się w niedzielę dobrze, dzięki, wszystko w porządku, brzuszek nie bolał, to zresztą wszystko i tak było w głowie, zdawał się mówić. Perwersyjnie polował na Goberta, Reida i Randle’a, ale gdyby tylko wiedział, że przyjdzie mu to robić przez całe ostatnie 24 minuty meczu?

Lakers zmienili krycie i umieścili LeBrona Jamesa na Jadenie McDanielsie, a Doncicia na Juliusie Randle’u, ale to LeBron dostawał w pierwszej połowie nieprawdopodobne gwizdki, na które Anthony Edwards zareagował złością, zaczął go kryć, i zaraz też gwizdnęli mu faul, przez co zezłościł się jeszcze mocniej. Ostatecznie to właśnie Edwards trzymał tych Wolves – którzy w każdym timeoucie powinni być badani psychologicznie – w meczu nr 4, ostatecznie wygranym w bardzo dziwnych okolicznościach.

Jest o czym mówić po niedzieli!

Edwards musiał zabrać swój skład ze sobą, bo Naz Reid znów faulował, Gobert ponownie był rozbrajająco słaby. Mieliśmy dzięki temu dobry wieczór! Lakers na drugą połowę wreszcie zrezygnowali z wystawiania Jaxsona Hayesa, Dorian Finney-Smith wyszedł na fake-piątce i Lakers rozpoczęli trzecią kwartę 14-0, grając 5-0, z Luką lub LeBronem próbującymi rozbić obronę. Wolves z czasem zaczęli do obu wysyłać podwojenia, co jednak zostawiało mnóstwo wolnej przestrzeni, w meczu, który długo było grany 2-na-2: dwie gwiazdy na eee-półtorej gwiazdy Minnesoty. I to nie zmierzało dla Wolves w dobrym kierunku. W dodatku Reaves i Hachimura grali dobrze w trzeciej kwarcie.

Jednak gra takim niskim ustawieniem, i granie nim tak dużo minut – wszystkich pięciu tych samych graczy Lakers zagrało 24 minuty drugiej połowy – zwyczajnie doprowadziło do zmęczenia. Lakers tracili piłki na swojej tablicy, a Doncić pudłował łatwe rzuty za dwa, które zwykł z dziecinną prostotą trafiać.

Ale Wolves popełniają tyle małych błędów mentalnych, tyle złych decyzji, jak dwie penetracje Donte DiVincenzo i Naza Reida w ostatnich 90 sekundach, obie dobrze obronione, zablokowane, przez Jamesa. Atak pozycyjny Minnesoty jest arytmiczny, a mimo tego ten długo nieźle grany mecz zszedł do ostatnich kilku posiadań – obu zakończonych stratami/stratami: najpierw po złej zagrywce Redicka z autu, a następnie po poślizgnięciu się Edwardsa na 9 sek. przed końcem.

Miało być: Wolves +1, piłka Lakers. Na szczęście dla Wolves Chris Finch był jedynym stoikiem w swojej drużynie, bo zostawił sobie challenge. I strata Edwardsa zamieniona została na faul na nim. Trafił dwa rzuty wolne. Redick już nie miał timeoutu i rzut za trzy Reavesa z prawego rogu był niecelny.

I oto w tak głupi sposób Lakers położyli mecz, dyrygowany przez swojego niedoświadczonego trenera, który zaryzykował i okazało się, że popełnił błąd. Jego dwaj najlepsi gracze, w dodatku, przy wybiciu z autu stracili piłkę.

Knicks @ Pistons 94:93 (3-1) Brunson 32/5/11 – Cunningham 25/10/10
Lakers @ Timberwolves 113:116 (1-3) James 27/12/8 – Edwards 43/9/6
Celtics @ Magic 107:98 (3-1) Tatum 37/14z – Banchero 31
Pacers @ Bucks 129:103 (3-1) Haliburton 17/8/15 – Antetokounmpo 28/15/6

Co za dziwny mecz, co za dziwna decyzja. Nikt nie zrobił tego od czasu wprowadzenia play-by-play w 1997 roku.

#VOLUME

W trzeciej kwarcie piątka Lakers była +13, w czwartej -13: 5-18 z gry, 4-12 za trzy, jedna strata, ale siedem fauli.

Doncić w czwartej kwarcie był 1-6 z gry, James oddał tylko dwa rzuty.

Znów cichym bohaterem był McDaniels, który na 40 sek. przed końcem skończył – źle faulowane; zmęczone? – dwa plus jeden pod koszem i to później on ukradł podanie z autu Jamesa do Doncicia, którego nie powinno w ogóle być w tym miejscu parkietu.

To było bardzo ryzykowne. Dwaj gracze tej klasy zachowali się w tak dziwny sposób:

Anthony Edwards rzucił 43 punkty, biorąc ten mecz w drugiej połowie, bo Julius Randle już po przerwie rzucił tylko cztery z 25. McDaniels rzucił 16 i zebrał 11 piłek.

Finch mówił po meczu:

“It’s been a hallmark of this team in the second half of the season: There’s been no panic,”

Choć może bardziej o sobie, bo zachował kluczowy challenge.

Doncić rzucił 38 punktów, ale na tylko 13-28, grając znacznie lepiej przed przerwą. Redick powinien tu chociaż wstawić na chwilę na parkiet Gabe’a Vincenta i Vanderbilta, ale tego – ups – nie zrobił.

1) Co za widowisko mieliśmy wcześniej!

Dobry wieczór.

Jalen Brunson kontuzjował się w drugiej połowie, następnie wrócił – wrócił jak bohater, którym jest – punktował jeden na jeden, cały czas, efektywnie, skutecznie, na różny sposób i w pojedynkę wrócił swój skład z dwucyfrowych strat w czwartej kwarcie, dopóki Karl-Anthony Towns na 47 sek. przed końcem nie trafił rzutu całej serii.

Cade Cunningham miał szansę w ostatnim posiadaniu, dotarł do swojej klepki w półdystansie, jednak nie trafił.

I ten długo bardzo-słabo-grany mecz wybił się w czwartej kwarcie na emocjonującą rozgrywkę, był nawet momentami sensacyjnie napięty, tylko że w tym wszystkim Pistons zbyt często tracili piłkę i trochę strzelili sobie w tym stopę – i przegrali 93:94. Jest 3-1 dla Knicks w tej serii.

Choć powinien skończyć się prawdopodobnie inaczej:

Już po niecelnym rzucie Cunninghama, i po zbiórce Pistons, Tim Hardaway Jr. został dotknięty przez Josha Harta przy trójce. Sędziowie nie gwizdnęli tego z boiska. Ale już po meczu David Guthrie, arbiter, przyznał:

“Po sprawdzeniu powtórki, zauważyliśmy, że Hart robi kontakt ciałem, który bardziej marginalny, i faul powinien zostać gwizdnięty”

Hardaway byłby wtedy na linii: trzy rzuty przy minus jeden.

Yup:

Pierwsza połowa była tak zła, że ze znajomym pokładaliśmy się momentami ze śmiechu. Sorry Detroit.

W pewnym momencie Pistons mieli: 33% celnych rzutów, 1-14 za trzy, 13 strat. Następnie Cunningham poszedł ze swoim składem w długi run 39-16, bo Knicks zaczęli grać jeszcze gorzej, pudłowali rzuty na lewo i prawo, zanim Brunson doznał kontuzji i to tę elektryczną czwartą kwartę, i jego powrót, będziemy pamiętać. Wszyscy, chyba. Chyba wszyscy jesteśmy pod niemałym wrażeniem tego, jak twardy jest Brunson – jak kapitalnym jest pound-for-pound graczem.

Knicks wygrali dzięki dwóm swoim gwiazdom i aż 19 stratom Detroit i – cóż – prawdopodobnie dzięki błędowi sędziów, choć Hardaway Jr na linii w takim momencie? Hmm?

Towns rzucił 27 punktów i w drugiej połowie dwie steph-trójki z dziewięciu i dziesięciu metrów. Drugi z rzędu mecz trafił też znowu, tym razem, jeszcze trudniejszego fade-awaya w ostatnich minutach, za dwa, z prawej strony boiska, wzdłuż linii.

Absolutnie money.

Brunson w samej czwartej kwarcie miał 15 punktów na 7-11, dwie asysty, zero strat, w 10 minut gry. W całym meczu rzucił 32 i miał 11 asyst. Grał jeden na jeden i był absolutnie nie do zatrzymania, a kilka rzutów, które trafił było wprost nieprawdopodobnych.

Dla Detroit Cunningham rzucił 25 punktów, zebrał 10 piłek, miał 10 asyst, nie trafił jednak pull-upu w ostatnim posiadaniu, wcześniej w ostatnich 67 sekundach też nie trafił rzutu i głupio stracił piłkę.

Reakcja Brunsona i KATa na przyznanie się sędziów do błędu:

Money.

2) Celtics, widząc jak Brunson i Towns dowieźli w Detroit, musieli w niedzielę zagrać lepiej niż w piątek, nie tracić tyle piłek, i wreszcie w tym sezonie wygrać mecz w Orlando.

Raz jeszcze nie mieli Holidaya, nie mogli też tracić za trzy na początku meczu. Magic grali bez stresu, nie mieli nic do stracenia. Ale to Boston, po wejściu na boisko i trójkach Hausera, objął ośmiopunktowe prowadzenie pod koniec pierwszej kwarty. I znów Magic wrócili, jak w piątek. Grali o swój sezon. Jayson Tatum trafiał na końcu połowy jeden na jeden trójkę sprzed Wendella Cartera. Celtics prowadzili tylko pięcioma.

I raz jeszcze, identycznie jak w meczu nr 3, Celtics zdobyli sobie znów kilka punktów przewagi, i raz jeszcze Magic wrócili. Mieliśmy crunchtime. Było 91-91, cztery minuty do końca. Koniec końców obrona Celtics zrobiła na finiszu to, co powinna zrobić, Tatum miał kilka niezłych posiadań po drugiej stronie. Zawodowo, profesjonalnie: 107:98.

Tatum rzucił 37 punktów i zebrał 14 piłek, Jaylen Brown rzucił 21 i zebrał 11. Porzingis, który miał kłopoty z faulami, rzucił 19, White rzucił 18 i miał siedem asyst. Celtics oddali znów tylko 31 trójek, trafili 9.

Dla Magic Banchero rzucił 31, Franz Wagner dodał 24

3) Mecz w Milwaukee grany był wyjątkowo późno, o 20:30 w Wisconsin. Był nietypowo ostatnim na rozkładzie. Może dlatego w szóstej minucie Damian Lillard upadł na parkiet, nie mógł z niego wstać i zniesiony został do szatni? Nie mógł postawić ciężaru ciała na lewej stopie i już nie wrócił.

Pacers prowadzili 23-13, Bucks grali znów słabo. Sporo drużyn grało nie najlepiej, zwłaszcza pierwsze połowy, w ten weekend.

Pacers kontrolowali mecz, Gary Trent już nie był tak gorący jak w piątek. Indiana budowała więc pięcioosobowe zony przeciwko Giannisowi, cały czas patrząc się w jego kierunku. A po drugiej stronie Pacers grali, jak grają w tej serii, powtarzalnie i regularnie, przeciwko słabej obwodowej obronie Milwaukee. Było 67-54 na początku trzeciej kwarty. Bucks grali o swój sezon. Ale to jednak żaden-zespół, tylko zgraja zawodników słabo prowadzonych, plus zbyt dużo jest tu graczy na minimalnych kontraktach.

Pacers prowadzili dwucyfrowo, McConnell i Haliburton byli razem na boisku dłużej niż zazwyczaj. Raz jeden, raz drugi kreował atak pozycyjny, rzuty często były znajdowane po jednym-dwóch podaniach i zanim skończyła się trzecia kwarta Aaron Nesmith znakomicie wrócił się do obrony, by zablokować łatwy layup Portisa, a trzy sekundy później punkty po drugiej stronie zdobywał Hali.

Pacers prowadzili siedemnastoma po trzech kwartach. Ludzie myśleli, że naprawdę jest już późno i wypadałoby iść do domu.

Easy. 129:103. To było łatwe dla Indiany. Już jest praktycznie po serii. Giannis Antetokounmpo ma z czego wracać. Czas na jego 48 minut w meczu nr 5 w Indianapolis, byle tylko nic mu się nie stało. To Lillarda, to wg. wstępnych doniesień ścięgno Achillesa.

Myles Turner rzucił 23 punkty, Indiana popełniła tylko 11 strat, Pacers trafili aż 60% rzutów. Nembhard rzucił 20, Haliburton rzucił 17 i miał 15 asyst, McConnell dodał 15 punktów, Nesmith 14, Toppin 13, Siakam i Jarace Walker po 12. Easy. Pacers grali bez Mathurina, który kontuzjował mięśnie przywodziciela.

Dla Bucks 28 tylko rzucił Antetokounmpo, zebrał 15 i miał sześć asyst, Kevin Porter dodał 23 punkty. Kyle Kuzma poszedł tym razem w 1-6. Żaden ze starterów, poza Giannisem, nie rzucił więcej niż sześć punktów w tym meczu koszykówki.

Czwarta kwarta Brunsona for-the-ages:

Anthony Edwards był w niedzielę najlepszym graczem na boisku:

Wyjdźmy klasycznie:

30 KOMENTARZE