Wake-Up: Tańczący z Wilczkami. Bucks jeszcze nie wygrali meczu

14
fot.

Luka Doncić rzucił 31 punktów, zebrał 12 piłek, trafił każdy ze swoich 11 rzutów wolnych, rozdał 9 asyst i Lakers łatwo pokonali słabą wersję Minnesoty, która rzuciła najmniej-w-sezonie 85 punktów. Mamy remis 1-1.

Indiana i Oklahoma za to prowadzą w swoich seriach 2-0. Pacers, podobnie jak i Thunder, prowadzili we wtorek wysoko, ale w ich meczu zrobiło się na końcu gorąco.


Starterzy Lakers byli minus-12 w tylko siedem minut gry w meczu nr 1 z Timberwolves, a w meczu nr 2 Jaxson Hayes potrzebował niespełna pięciu minut, żeby wysłać na linię Goberta i Edwardsa. Zaraz więc Lakers raz jeszcze znaleźli się w swoim przyciężkim smallballu: dwóch białych guardów, 40-latek i jeszcze dwóch ludzi. Tym razem jednak Vanderbilt i Vincent, czyli dwaj, którym Lakers dali wysokie kontrakty – ale którzy długo byli kontuzjowani – spisywali się nieźle. Gabe Vincent trochę wrócił do nas w tym miesiącu.

A Wolves? Wolves od startu przeszli w swoją leniwą głupawość, jakby cały skład, ze sztabem włącznie, bardzo dużo kosztowało, żeby grać mądrze.

Przegrywali już dziewiętnastoma po pierwszej kwarcie, źle switchowali Goberta na Donciciu, i tak jak w poniedziałek Clippers zrobili to z Normanem Powellem, tak Wolves na starcie meczu szukali Juliusa Randle’a, a znajdowali nic. Nie można zwyczajnie przepłacać tak jednostronnych graczy, bo kiedy nie zdobywają punktów, to nie tyle co nie wnoszą niczego, co jeszcze tylko krzywdzą grę całego zespołu. Randle i Gobert – osiem punktów i jeden blok po dwóch meczach – powinni tutaj niszczyć Lakers zbiorowym 40/20 na mecz, ale oczy pierwszego w playoffach stają się jeszcze większe, a drugi chodzi po parkiecie jak król świata, podnosi do góry ramiona, giba się jakby śmigał po parku z kijkami, tylko wydaje się, że nikt go nie rozumie! Rudy Gobert może być tym jedynym koszykarzem NBA, który wzbudza jeszcze mniej sympatii niż Nico Harrison.

Lakers, tak jak zapowiadali, faktycznie byli tu bardziej fizyczni. Ich gwiazdy przyszły grać jeden na jeden. Doncić, w koszulce Lakers, miał gwizdki na parkiecie Lakers – no bueno! – i nie musiał nawet o nie płakać, bo Wolves grali bardzo słabo. Randle zaczął zdobywać punkty dopiero przy minus-dwadzieścia, a to poniekąd jest jeszcze gorzej, bo piłka nie była w ruchu i rytm całego zespołu stawał się jeszcze trudniejszy do znalezienia – ten świetny rytm Wolves z pierwszego meczu, ta szybkość i podania w ataku pozycyjnym. Nic takiego tym razem nie miało miejsca, tylko Edwards krzyczał do trybun jak twoja starsza 8-letnia siostra.

Za to izolacje dla Randle’a były graniem za dwa, nie za trzy – wystarczało nie wysyłać podwojeń. Było zresztą tak źle, że Chris Finch pod koniec drugiej kwarty wstawił na boisko Jaylena Clarka – który skądinąd miał niezłe minuty z Lakers w sezonie regularnym – ale może usprawnieniem byłoby tu podrażnić jeszcze mocniej drażliwą duszę dużego Francuza i przestać nim po prostu grać w serii playoffowej, w której gra też Luka Doncić?

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

14 KOMENTARZE

  1. Po 1, Nicko Ty je*any kretynie, jak można oddać Luke. Nawet jeżeli slowo obrońca średnio do niego pasuje.
    Po 2, jeżeli „supporting cast” dowozi (patrze tez na Ciebie Lebron) i zatrzymujesz kogoś poniżej 90 ptk to bedzie dobrze.

    5
  2. Jprd, najlepszy w Indianapolis był Lance Stephenson odliczający po sędziowsku czas na wykonanie osobistego
    To może być kolejne usprawnienie Pacers: posadzić go w pierwszym rzędzie i niech próbuje dmuchać Giannisowi w ucho

    9
  3. Ciekawe czy Dyzma w Bucks oberwie sweepem w pierwszej rundzie? Bo póki co nie wygląda, jakby mieli oni szansę wyrwać choć jeden mecz. No chyba że Giannis odpali się na jakieś 50/20 i coś wygra, inaczej nie widzę tam szans na nic więcej.

    3
  4. ” Po wygraniu różnicą pięćdziesięciu punktów, ten zwycięski team powinien mieć szansę skończenia serii w trzech meczach – o ile oczywiście wygra drugi. Skończmy to 3-0 i przestańmy tracić czas Oklahomy City Thunder.” Nie ma kończenia wcześniej – rypać Ja ile się da – głupotę trzeba piętnować. Jako typowa Polka najbardziej cieszę się z cudzego nieszczęścia (przesadzam, ale po kolei). Pierwsza runda PO to dla mnie przede wszystkim potrzeba wywalenia wszystkich tych, których uważam za po prostu tępych/chamskich ludzi, więc w tym roku plan wygląda tak:

    1. MEM (Ja) out i to w podskokach
    2. GSW (Draymond) out (ale wyzwanie przed HOU!)
    3. Minny (Ant i Gobert) out

    i gramy!;p

    Słonecznego dnia!

    3
    • :-D też praktykuje tzw. negatywne kibicowanie czyli niech se wygra kto tam chce, byle nie “x, y czy z”. problem w tym, że coraz mniej tych lubialnych w lidze, a ci ktorych lubilem powoli odpalaja blazenadę. A może zawsze to była banda zepsutych kasiastych durni (albo inaczej – to tylko ludzie ), tylko ja sie robie już nazbyt gorzki, smutny i poważny ;))))

      0