Rzutówka: Must-win Rockets. Kontuzja Tatuma. Pritchard Szóstym Graczem

1
fot. NBA League Pass

Los Angeles Lakers odpowiedzieli po porażce na własnym parkiecie w meczu otwarcia i wyrównali stan rywalizacji.

Dzisiaj to samo muszą zrobić Houston Rockets. Muszą wygrać, jednak w ich przypadku zadanie wydaje się znacznie trudniejsze. Gospodarzom w LA nie wyszedł pierwszy mecz, bo nie przynieśli do gry swojej fizyczności, a też goście byli wyjątkowo gorący na dystansie. Natomiast gospodarze w Houston przegrali, ponieważ potwierdziło się to, co od początku wyglądało na kluczową przewagą Golden State Warriors w tym pojedynku. Podczas gdy ofensywa Rockets strasznie się męczyła, dwaj gwiazdorzy dostarczali punkty dla ekipy z Bay Area.

Obronie Rockets udało się ograniczyć rywali do 95 punktów, co wydaje się bardzo dobrym osiągnięciem, ale nie wystarczyło. Nie byli w stanie zatrzymać Stephena Curry’ego i Jimmy’ego Butlera, którzy razem rzucili efektywne 56 (57.9% z gry), a też nie mieli na to żadnej odpowiedzi w swoim ataku. Alperen Sengun jako jedyny zanotował więcej niż 11 punktów.

Orlando @ Boston (0-1) 1:00
Miami @ Cleveland (0-1) 1:30
Golden State @ Houston (1-0) 3:30

1) Dla pięciu zawodników rotacji gospodarzy to był playoffowy debiut. Ta większa scena i presja mogły ich nieco przytłoczyć, więc dzisiaj już powinno być lepiej. Ale po drugiej stronie mają playoffowy wyjadaczy, którzy utwierdzają się w przekonaniu, że z Butlerem znowu są w grze o tytuł. Dzięki niemu Curry nie musi sam ciągnąć drużyny, a kiedy odpoczywa, Warriors nie walczą o przetrwanie, tylko mogą powiększać swoją przewagę. W pierwszym wspólnym playoffowym debiucie ten duet zaprezentował się znakomicie. Steph trafiał swoje niesamowite trójki, Jimmy atakował pomalowane i Warriors kontrolowali mecz, choć też jako zespół nie grali na swoim normalnym poziomie ofensywnym.

2) Warriors czują się bardzo pewnie po tym pierwszym zwycięstwie. Mogą liczyć na swoich gwiazdorów, wykonali też świetną pracę w obronie i jak podkreśla Steve Kerr, teraz kluczowe jest tylko, żeby dalej się tego trzymać. Grać mądrze, ograniczając błędy. Nie mogą sobie pozwolić na nonszalancje, próby podawania lobami czy dryblowania w tłoku, żeby nie ryzykować tracenia piłek, nie dawać Rockets okazji do biegania i zdobywania łatwych punktów. Muszą zadbać o spowolnienie tempa (w Game 1 było na poziomie ledwie 89 posiadań), żeby grać głównie w half-court i zmusić Rockets do ugrzęźnięcia w ofensywnym błocie. W Game 1 oddali gospodarzom 25 punktów po własnych stratach, ale zatrzymali na ledwie 4 z kontry.

3) Dla Rockets te problemy to oczywiście nic nowego. Przez cały sezon dysponowali jednym z najmniej efektywnych ataków w half-court, dlatego też byłby poważne obawy o to, jak poradzą sobie w playoffowej koszykówce. Game 1 było spełnieniem tego czarnego scenariusza. A ich brak shootingu jest jeszcze boleśniejszy w tym pojedynku, kiedy pudłują nawet trójki z otwartych pozycji, podczas gdy po drugiej stronie Curry rzuca takie, które tylko on jest w stanie trafiać. Curry miał 5 trójek, cały zespół Rockets 6. Jedyne co udawało się im w ataku, to walka na tablicach. Zebrali aż 22 piłki po swoich pudłach, co pozwalało im ponawiać akcje i zdobyli 22 punkty drugiej szansy. Tutaj wykorzystali swoją przewagę i wrócili do gry, ale przy tak dużej liczbie spudłowanych rzutów nie byli w stanie dogonić gości.

39.1% z gry, 20.7% za trzy, 55% z linii i jeszcze 16 strat.

4) Przede wszystkim Rockets potrzebują dużo więcej od Jalena Greena. W końcu to on był najlepszym strzelcem drużyny w sezonie regularnym. Teraz uzbierał ledwie 7 punktów z 15 rzutów. Próbował atakować Curry’ego, ale nawet to mu nie wychodziło i spudłował wszystkie 4 rzuty pilnowany przez niego.

Green nie jest efektywnym strzelcem, ale potrafi się rozstrzelać i miał w tym sezonie bardzo dobre okresy, kiedy regularnie popisywał się świetnymi występami. Tylko, że teraz znajduje się w dołku, w który wpadł na finiszu fazy zasadniczej. Grał do końca, wystąpił we wszystkich 82 meczach, ale jego łącznie 14 punktów w trzech ostatnich nie było spowodowane wyłącznie krótszym czasem na parkiecie. W tym okresie trafił ledwie 5 z 24 rzutów z gry. Tak więc mecz otwarcia playoffów był już jego czwartym z rzędu z jednocyfrowym dorobkiem i skutecznością nie przekraczającą 30%.

5) Ime Udoka mówi, że nie będzie przereagowywał po jednym meczu i na razie zostaje przy tym samym ustawieniu pierwszej piątki. Jest zadowolony z tego, co pokazali w obronie i jak walczyli, żeby odrobić straty. Rockets mogą mieć nadzieję, że drugi raz z rzędu aż tak krzywo rzucać nie będą, a ich fizyczna gra z czasem zacznie coraz bardziej męczyć weteranów Warriors.

6) Payton Pritchard oficjalnie został wybrany najlepszym Szóstym Graczem minionego sezonu. Ta nagroda już od dłuższego czasu była jego i głosowanie tylko to potwierdziło. Zgarnął aż 82 ze 100 głosów na pierwsze miejsce. Drugi był Malik Beasley, trzeci Ty Jerome.

Boston Celtics już po raz drugi w ciągu trzech lat mają najlepszego rezerwowego całej ligi.

W meczu otwarcia playoffów Pritchard po raz kolejny potwierdził swoją wartość i podczas gdy liderzy Boston Celtics nie mogli się wstrzelić, on razem z Derrickiem White’m dostarczali trójki. A dzisiaj znowu bardziej będą go potrzebować, ponieważ występ Jaysona Tatuma jest wątpliwy.

7) Jayson Tatum na szczęście nic sobie nie złamał upadając na parkiet, mocno faulowany przez Kentaviousa Caldwella-Pope’a, ale przeszedł jeszcze badanie rezonansem, które wykazało stłuczenie kości prawego nadgarstka. To raczej nic poważnego, ale ta droga do obrony mistrzostwa zaczyna się dla Celtics niepokojąco pod względem zdrowotnym. Jaylen Brown od kilku tygodni zmaga się z bolącym kolanem, a teraz Tatum uszkodził sobie rękę rzucającą. Oby to nie były urazy, które w dalszej części playoffów ich ograniczą. Ale tym bardziej teraz trzeba ich oszczędzać, żeby mogli się podleczyć.

Teraz bez Tatuma powinni sobie poradzić, w kolejnych rundach muszą już go mieć zdrowego i w najwyższej formie.

8) W pierwszym meczu Orlando Magic sprawili nieco problemów gospodarzom w Bostonie, ale tylko do połowy byli w stanie dotrzymywać im kroku. Bo oni w jeszcze większym stopniu niż Rockets mają kłopot z generowaniem punktów, a zdobywając 86 nie zagrożą Celtics. Obrona Magic wykonała dobrą pracę, ograniczając rywali do tylko 37 rzutów za trzy. W sezonie tylko trzy razy Celtics oddali mniej prób zza łuku. Ale to na niewiele się zdało, bo nadal byli w stanie znaleźć dobre pozycje i uzbierali 16 celnych trójek.

11 z nich należało do White’a i Pritcharda. Tatum i Brown poszli w 1/10.

Celtics mają wielu strzelców i różne opcje w ataku, dlatego radzą sobie nawet kiedy ich gwiazdorzy zaliczają słabszy mecz. Tymczasem ofensywa Magic to niemal wyłącznie Paolo Banchero i Franz Wagner i nawet ich popisy nie wystarczają. W Game 1 razem trafili 24 z 34 celnych rzutów drużyny i nikt z ich kolegów nie zanotował dwucyfrowej zdobyczy.

9) Ty Jerome zaraz po tym jak dowiedział się, że znalazł się w trójce finalistów do nagrody dla Szóstego Gracza, został bohaterem Game 1 w Cleveland. Jego pierwszy w karierze mecz playoffów i od razu był w ogniu.

Cavaliers nadal jeszcze nie wrzucili najwyższego biegu i nie dominowali, pozwalając Miami Heat długo trzymać się w grze, ale w czwartej kwarcie gorący Jerome odłożył mecz do zamrażarki. Rzucił wtedy 16 ze swoich 26 punktów, w tym 10 kolejnych podczas runu, którym na dobre odjechali rywalom.

Zarówno Jerome, jak i Darius Garland polowali na Tylera Herro, bezlitośnie go ogrywając. To właśnie na nim każdy z nich trafił połowę ze swoich 10 rzutów.

10) Słaba obrona Herro została mocno wyeksponowana, natomiast agresywniejsza po przerwie obrona Cavs, która odcinała go od piłki i nie dawała mu czystych pozycji, zamknęła Tylera w drugiej połowie. Na początku meczu jeszcze kontynuował swoją dobrą strzelecką formę, którą prezentował wcześniej w Play-In rzucając 68 punktów w dwóch meczach. Teraz zdobył 17 ciągnąc atak Heat w pierwszej połowie, ale potem dołożył już tylko 4 i popełnił 3 straty.

11) Donovan Mitchell opuścił cztery ostatnie mecze sezonu z powodu kontuzji kostki, dlatego dużo było pytań o to, czy na pewno zdąży się wyleczyć i w jakiej dyspozycji rozpocznie playoffy, ale szybko rozwiał obawy rzucając 30 punktów.

To już jego siódma z rzędu playoffowa seria z meczem na 30, czym wyrównał osiągnięcie Michaela Jordana.

12) Adam Silver jest zachwycony wynikami oglądalności pierwszego weekendu playoffów, ponieważ były najwyższe od 25 lat.

13) Joe Dumars został wczoraj oficjalnie zaprezentowany jako nowy prezydent New Orleans Pelicans i oczywiście wszyscy najbardziej chcieli dowiedzieć się jego opinii na temat Ziona Williamsona. Ale pytany o gwiazdora swojej drużyny powiedział tylko, że odbył z nim wiele wspaniałych rozmów, jeszcze w poprzednich latach pracując w biurze ligi i ostatnio, dzwoniąc do niego już po zatrudnieniu przez Pelicans. I tyle w temacie Ziona. Na razie Dumars nie zdradził żadnych swoich planów wobec drużyny. Zanim zacznie działać, chce spędzić najbliższy czas, żeby poznać bliżej całą organizację. Mówił o ustawianiu wysokich standardów i sprawdzeniu co się dzieje, że tyle było ostatnio kontuzji.

CJ McCollum i Jose Alvarado byli jedynymi graczami, którzy przyszli przywitać nowego prezydenta. Był też Willie Green, który nie dostał jeszcze potwierdzenia, że pozostanie na stołku trenerskim, choć Dumars teraz bardzo go chwalił, podkreślając, że znają się niemal od zawsze.

Poprzedni artykułWake-Up: Tańczący z Wilczkami. Bucks jeszcze nie wygrali meczu
Następny artykułTrae Young nie chce opuszczać Atlanty

1 KOMENTARZ