
Dopiero co zmierzyli się na początku kwietnia, mieliśmy faule techniczne, łokcie w twarz – niemal polała się krew. Nic dziwnego, że NBA zostawiła start tej serii na sam koniec. Początek w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 3:30.
Adam Szczepański: Pojedynek z początku kwietnia był już ich piątym w sezonie, a dopiero pierwszym zakończanym dwucyfrową różnicą punktów i okazał się piękną zapowiedzią fascynującej serii. Widać, że obie drużyny nie darzą się sympatią i to będzie prawdziwa walka, nie tylko czysto koszykarska. Przypomnijmy, że ta rywalizacja zaczęła się wcześniej, bo już rok temu Houston Rockets gonili Golden State Warriors w wyścigu o ostatnie miejsce Play-In. Wtedy ich nie dogonili, ale teraz znowu mieli świetną drugą część sezonu, co zapewniło im drugą pozycję w tabeli. Rockets są jedną z najciekawszych drużyn na starcie playoffów. Rewelacyjnie bronią, ze swoją fizycznością i zadziornością potrafią zajść za skórę rywalom, ale ich atak, zwłaszcza w playoffowej koszykówce, pozostawia wiele wątpliwości. Mają sporo graczy mogących zdobywać punkty, ale brakuje im pewnego shootingu i zawodnika, na którym regularnie mogliby polegać. Gracza, któremu mogliby spokojnie oddać piłkę w decydujących akcjach. Tylko Alperen Sengun i Amen Thompson trafili ponad 38% rzutów z gry w crunch time. Te ofensywne problemy nadrabiają punktami z kontry i walką na tablicach, gdzie teraz muszą zdominować niskich Warriors. Muszą być bardziej fizyczni i wykorzystać przewagę atletyzmu. Ime Udoka ma spore pole manewru, bo może grać niżej, męcząc rywali energią swojej armii wingmenów, albo postawić na centymetry z zaskakująco efektywnym duetem centrów (Adams-Sengun byli +110 w 162 minuty). To wszystko sprawi problemy Warriors. Stephen Curry musi przyszykować się na prawdziwą mordęgę z pilnującym go Thompsonem. Ostatnio skończył to spotkanie z 1/10 z gry. Ale Warriors mają doświadczenie, wyrachowanie i sprawdzonych gwiazdorów, którzy potrafią pociągnąć zespół, co też przypomnieli w Play-In. Dlatego jeśli tylko wytrzymają fizycznie, a Dillon Brooks szybciej będzie tracił nerwy niż Draymond Green, w najważniejszych momentach przeważą umiejętności i boiskowa inteligencja. Warriors w 7
Maciej Kwiatkowski: Kciuk w przenajświętszej, prawej dłoni Stepha Curry’ego jest dużym znakiem zapytania. Bolał go w meczu z Memphis, rzucił kilka nietypowych pudeł, jego kozioł nie był tak pewny jak zwykle, dopóki nie dowiózł meczu na końcu. W ostatnim przeciwko Rockets rzucił jednak całe 3 punkty. ||| Były dwa mecze od czasu wymiany Jimmy’ego Butlera, oba było niskopunktowymi defensywnymi mini-bitwami. Oba były zacięte. Pierwszy wygrali Warriors, jeszcze w lutym, ale nie grał wtedy VanVleet. Za drugim razem, już w kwietniu, oba składy były zdrowe. ||| VanVleet zaczął na Curry’m, a Thompson na Butlerze, ale i Thompson także krył Curry’ego. VanVleet krył nawet Greena, żeby switchować pick 1-5. Brooks był na Butlerze. Sengun za to krył Moody’ego, ten więc stawiał zasłony Curry’emu, który będzie tu polował na nieco leniwe w obronie stopy Turka. ||| Warriors są lepsi i bardziej eksplozywni w ataku pozycyjnym, ale Rockets to królowie tzw. łatwych punktów: w kontratakach i drugiej szansy. Są nieco podobni do Grizzlies, z którymi Warriors mieli ostatecznie zbyt dużo problemów – bo nie nadążają za atletyzmem i zbyt często faulują, do tego historycznie nie są dobrzy na bronionej desce, kiedy grają nisko z Greenem na centrze. Kerr prawdopodobnie musiał będzie tutaj przeprosić się z Kumingą. Kosztem kilku skomplikowanych zagrywek zyska trochę punktów jeden na jeden. ||| Payton może tu wejść do piątki, żeby kryć Jalena Greena – robił to lepiej niż Moody i Podziemski. Jest też lepszy bez piłki, a będzie tu przestrzeń, bo Rockets będę agresywni na Curry’m. Udoka w Finałach 2022 przekonał się, że “drop” nie jest rozwiązaniem. ||| Punkty Jalena Greena są jednak głęboko niekonsekwentne i podwajany jest skłonny tracić piłkę, albo rzucić podanie, które pozwoli Warriors wrócić do obrony pięciu na pięciu. Nadzieja Rockets leży w Sengunie, który spróbuje tu zdominować Greena. Sengun ma nieco tego potrzebnego szaleństwa, żeby dobrze się tu postawić. ||| Mamy w tej serii od groma wrednych, boiskowych wygów, którzy wykorzystają każdy sposób, by zyskać przewagę. Będzie tu dużo ostrych fauli, dachów, mogą być zawieszenia i może-oby doszło też do jakiejś wielkiej bójki, w której Udoka i Kerr będą sobie krzyczeć w twarz. Warriors zostawali w niskich ustawieniach, gdy Rockets grali bardzo wysoko Smith-Sengun-Adams. Ta seria może być zbyt fizyczna dla Quintena Posta. Kciuk Curry’ego będzie tutaj kluczowy. Warriors w 6.
Michał Kajzerek: Zdecydowanie jedna z najciekawszych par pierwszej rundy playoffów. Golden State Warriors nie są tym samym zespołem, ale zarówno w meczu z Los Angeles Clippers, jak i Memphis Grizzlies – odsłonili twarz, która przedstawia drużynę ciągle niekompletną; ciągle cierpiąca na przestoje, które mogą być dla nich zabójcze. Z Grizzlies prowadzili już 20 punktami, ale stracili impet, pozwolili rywalowi na kilka łatwych punktów w szybkim ataku i po kilku minutach było już -10, co zaprosiło rywala z powrotem do meczu. Zobaczymy też, jak na grę Warriors wpłynie zmęczenie materiału. Stephen Curry potrzebuje złapać oddech, bo jest najciężej pracującym koszykarzem w NBA. Jimmy Butler co chwilę ma na twarzy grymas, więc można się domyślić, że gra pomimo różnego rodzaju urazów. Poza tą dwójką Warriors nie mają liderów, na których mogą bezgranicznie polegać, więc jeśli GSW myślą o pokonaniu młodych i pobudzonych dobrym sezonem Rockets – muszą to zrobić doświadczeniem Butlera i Curry’ego. Właśnie dlatego Rockets mogą być faworytem. Stworzyli dobrą strukturę i mają dynamiczny skład, który w długich fragmentach będzie Warriors dosłownie zajeżdżał intensywnością. Zobaczymy, jak sobie z tym poradzi ławka Warriors. Jonathan Kuminga powinien być naturalną odpowiedzią, ale chłop wypadł z rotacji na najważniejszy mecz sezonu i nie zagrał w meczu turnieju, więc trudno zakładać, że trener Kerr obdarzy go zaufaniem, którego najwyraźniej do Kumingi nie ma. Rockets może pogrążyć brak doświadczenia w tego typu rywalizacji. Warriors spróbują wyssać z nich tę młodzieńczą fantazję. To będzie bardzo ciekawa seria pod kątem gierek psychologicznych i przypuszczam, że dojdzie do co najmniej kilku poważnych spięć. Rockets w 7.
To ja zaczynam – wiadomo już, gdzie będzie mecz numer 7? Zobaczmy, ile nas zostało…;)
Oczywiście że w Houston! :) <3
To ja powiem tak, przy świątecznym klimacie, jebać Draymonda i Jimmy’ego, żeby ich ta Houstońska ekipa zgasiła, jak pety. Nie zamierzam oglądać ani jednego meczu z tej serii, żeby nie musieć patrzeć na darcie mordy ani jednego ani drugiego. Czy jest to czyste hejterstwo, tak, owszem, potwierdzam. Jak ktoś ma z tym problem, to nie zapraszam do dyskusji.
xD typical Luka Doncic enjoyer
*typical Devin Booker enjoyer i do niedawna Luka Doncić hejter ;)
Nie mogę się doczekać aż Dillon Brooks przeczyta Wasze typy ;]