Dniówka: Most Valuable Player. Executive of the Year

3
fot. NBA League Pass

Nikola Jokić czy Shai Gilgeous-Alexander?

Sezon regularny dobiegł końca, więc dotarliśmy do momentu, gdy trzeba wreszcie wybrać jednego z nich. Obaj grali rewelacyjnie, będąc zdecydowanie najlepszymi zawodnikami NBA na przestrzeni minionych miesięcy, ale który bardziej zasłużył na tę najbardziej prestiżową nagrodę?

Zacznijmy od SGA i jego dokonań statystycznych:

  • Najlepsze w karierze 32.7 punktów, dające mu tytuł króla strzelców.
  • Zaliczał również rekordowe 6.4 asyst, po raz pierwszy w karierze trafił ponad sto trójek w sezonie (163 z 37.5%), a po raz trzeci z rzędu był liderem NBA w liczbie celnych wolnych.
  • Tylko on i Jaden McDaniels uzbierali w tym sezonie ponad 100 przechwytów i 70 bloków.
  • Jest dopiero drugim graczem w historii z linijką na poziomie 30pkt-5zb-5ast-1blk-1prz. Wcześniej zrobił to jedynie Michael Jordan w 1987/88, swoim pierwszym w karierze MVP-sezonie.
  • Jest czwartym zawodnikiem z średnimi 30-5-5 przy co najmniej 50% skuteczności z gry. Wcześniej takie sezony mieli tylko Wilt Chamberlain, Michael Jordan i Kevin Durant (gdy zdobył swoje MVP).
  • Seria 72 meczów z rzędu na co najmniej 20 punktów jest najdłuższą od lat 60-tych ubiegłego wieku i czwartą najdłuższą w całej historii.

Imponujące osiągnięcia, potwierdzające jego fantastyczny sezon. Ale dałem SGA na początek, żeby łatwiej było go docenić, bo te świetnie prezentujące się statystyki bledną w porównaniu z cyferkami trzykrotnego już zdobywcy MVP.

  • 29.6 punktów, 12.7 zbiórek i 10.2 asyst. Trzeci gracz w historii z średnimi na poziomie triple-double, pierwszy środkowy w tym gronie i jedyny, który równocześnie trafił ponad połowę swoich rzutów z gry (57.5%).
  • Jest trzecim strzelcem NBA, drugim asystującym i trzecim zbierającym. Nikt wcześniej w jednym sezonie nie znalazł się w top3 tych głównych statystyk. A w przypadku Nikoli to nie koniec, bo jest również drugim najczęściej przechwytującym (1.8).
  • Zalicza najlepsze osiągnięcia kariery pod względem średniej punktów, asyst, przechwytów, celnych trójek (2.0) i skuteczności zza łuku (41.7%).
  • Jest najefektywniejszym 20-punktowym strzelcem tego sezonu ze wskaźnikiem TrueShooting 66.3%. Co więcej, to trzeci najlepszy wynik w historii w wykonaniu zawodnika z dorobkiem ponad dwóch tysięcy punktów.
  • Wskaźnik PER 32.12. Drugi najwyższy w historii, nieco gorszy tylko od tego, który sam zanotował trzy lata wcześniej.

Co tu dużo mówić, Jokić rozegrał jeden z absolutnie najlepszych sezonów w całej historii NBA.

Statystycznie SGA nie może się z nim równać, ale mimo to może otrzymać nagrodę – i wszystko wskazuje, że tak się właśnie stanie, bo Amerykanie już chyba zdecydowali – i to wcale nie ze względu na „zmęczenie” głosowaniem na Serba. A dlatego, że on także bez wątpienia ma sezon na miarę MVP. Gra rewelacyjnie, prowadząc swój zespół do historycznych osiągnięć. Oklahoma City Thunder zostali dopiero siódmą drużyną, która osiągnęła poziom 68 zwycięstw, zaliczając przy tym rekordowy wskaźnik +12.9 – średnio o tyle punktów byli lepsi od rywali w każdym meczu.

I tak jak Shai nie ma podjazdu do cyferek Jokica, tak wyniki drużyny Nikoli bledną przy dominujących Thunder, którzy na koniec w ligowej tabeli uzyskali nawet wyraźną przewagę nad Cleveland Cavaliers. Tymczasem Denver Nuggets do końca walczyli o uniknięcie Play-In i ostatecznie zanotowali 18 zwycięstw mniej niż OKC. To przepaść. Mniejsza dzieli ich od trzeciej najgorszej drużyny Zachodu.

Oczywiście problemy Nuggets to nie wina Jokica, on przez cały czas ich ratował, dociągnął do playoffów i z nim na parkiecie byli aż o 19.8 punktów na sto posiadań lepsi. Ale to sport zespołowy, wygrywanie jest priorytetem i tutaj Shai uzyskał dużą przewagę. Miał znacznie lepsze wsparcie, ale nawet w tym świetnie funkcjonującym i głębokim zespole jego obecność robiła ogromną różnicę. Bez niego Thunder grali bardzo dobrze (NetRtg 5.2), z nim wchodzili na poziom elitarny (16.7). Zdecydowanie najlepszy zawodnik jednej z najlepszych drużyn w historii.

Mówiąc o wygrywaniu można by jeszcze wspomnieć, że SGA doprowadził Thunder do finału Turnieju, podczas gdy Nuggets odpadli na fazie grupowej. Ale kto jeszcze pamięta ten Turniej? W Oklahomie wolą nie pamiętać finału.

Komu z tej dwójki powinniśmy wręczyć MVP? Nie mam pojęcia. Każdy wybór będzie dobry, bo każdy z nich zasłużył na tę nagrodę.

Nie mam za to problemu z trzecim miejscem – tutaj zdecydowanie Giannis Antetokounmpo, przed Jaysonem Tatumem. Postawił kropkę nad i świetnym finiszem, zaliczając triple-double w czterech z pięciu ostatnich meczów. Giannis jest drugim strzelcem ligi i to już jego drugi z rzędu sezon, w którym zdobywa 30 punktów ze skutecznością przekraczającą 60% z gry. Przed nim nikt w całej historii tego nie zrobił. Także po raz drugi z rzędu zalicza linijkę 30-11-6. Wcześniej tylko Oscar Robertson raz miał takie średnie.


Clutch Player of the Year

Anthony Edwards zdobył najwięcej clutch-punktów (157), ale tylko o jeden wyprzedził Jalena Brunsona, a rozegrał w sumie 35 minut więcej i do tego jego drużyna w tych sytuacjach była na minusie. Lider New York Knicks był od niego znacznie skuteczniejszy i może pochwalić się najwyższą w lidze średnią punktów (6.7) w crunch time, dlatego to on ma większe szansę zgarnąć tę nadal jeszcze nową nagrodę.

Ale jest jeszcze zawodnik, który był czwarty w łącznej liczbie clutch-punktów, drugi w clutch-asystach i trzeci w clutch-zbiórkach. Ponadto, był także najskuteczniejszy (56.2%) z graczy, którzy uzbierali co najmniej 80 takich punktów. Na pewno domyślacie się o kim mowa. Tak, to Jokić. Jeśli nie dostanie MVP, na pocieszenie może odebrać Clutch Player of the Year. Choć to, że był też jednym z najbardziej clutch graczy może być po prostu kolejnym argumentem za tym, żeby dać mu czwarte MVP. Z drugiej strony, SGA po prostu bardzo rzadko był w tych sytuacjach, bo Thunder przeważnie wcześniej zapewniali sobie zwycięstwa. A jak już grał w meczu na styku, w przeliczeniu PER-36 był w top4 clutch-strzelców.


Executive of the Year

Sam Presti od wielu, wielu lat jest jednym z najlepszych managerów w NBA i aż trudno uwierzyć, że jeszcze nigdy wcześniej nie otrzymał tej nagrody. To już jego 18 sezon na czele managementu Thunder, wybierał w draftach przyszłych MVP, robił wielkie transfery, zbudował drużynę finalistów ligi, a teraz stworzył nowego kontendera. I teraz wreszcie powinien doczekać się indywidualnego wyróżnienia.

Wcześniej przeszkadzał mu timing, bo nie nagradza się managerów z dołu ligi, a jego największe ruchy przypadały na lata przebudowy i potrzeba było też czasu, żebyśmy przekonali się o tym jak świetne będą efekty. Natomiast kiedy drużyna wygrywała w czasach KD i Westbrooka, zabrało tego ruchu, który przesunąłby ich na mistrzowski poziom. Teraz oczywiście jeszcze nie wiadomo, czy Thunder uda się sięgnąć po puchar, ale pozyskanie Isaiaha Hartensteina i Alexa Caruso pomogło im stać się jedną z najlepszych drużyn w historii fazy zasadniczej. Presti dodał idealne pasujące elementy do swojej układanki. Zamienił coraz bardziej niepasującego Josha Giddeya na two-way weterana, natomiast niewypał z Gordonem Haywardem przekuł w wolne pieniądze, które pozwoliły mu podpisać potrzebne wzmocnienie strefy podkoszowej. Dzięki temu Thunder przystępują do playoffów jako faworyt do mistrzostwa, a niezależnie od wyniku playoffów, offseason rozpoczną jako jedna z najlepszej ustawionych drużyn na przyszłość, pod względem potencjału składu i draftowych assetów. Presti wykonał fenomenalną pracę.

3 KOMENTARZE

  1. Fajne argumenty Adam przytoczył apropo liczb SGA. Nie widzę tam jakiejś wielkiej różnicy między tym co zrobił w tym sezonie on a tym co Jokic w sensie że obaj dokonali rzeczy niebywałych niewidzianych w tej lidze od lat, a samego Shaia porównujesz do Wilta i Micheala więc gdzie tu nie ma podjazdu i nie może się z nim równać? Trochę dla mnie na wyrost te wnioski bo to co on robi jest równie niesamowite co Joker.

    1