Dniówka: W Denver szokują, szukając nowej iskry tuż przed playoffami

NBA zwariowała. Co to za nowy, dziwny trend zwalniania trenera tuż przed playoffami?

Posunięcie Memphis Grizzlies było szokujące, a Denver Nuggets jeszcze to przebili. Zostały im ledwie trzy mecze, walczą o utrzymanie w szóstce i uznali, że to jest ten moment, kiedy trzeba dokonać zmiany na ławce.

Oczywiście, przegrali 4 kolejne mecze, przez co nie mogą być pewni bezpośredniego awansu, ale grają bez kontuzjowanego Jamala Murraya, natomiast Michael Malone ze swoim dorobkiem zapracował na kredyt zaufania. Był trenerem z czwartym najdłuższym stażem w całej NBA, jest najbardziej zwycięskim w historii klubu z Denver i przecież zdobył mistrzostwo, ledwie dwa lata temu.

Oczywiście, to nie jest udany sezon Nuggets. Ale też niewiele w tym sezonie mieli okazji grać w swoim optymalnym składzie, bo od początku zmagali się z kłopotami zdrowotnymi. Murray długo szukał formy, a teraz znowu jest kontuzjowany, podczas gdy Aaron Gordon kilka razy pauzował przez uraz łydki i w sumie opuścił 31 meczów. Tylko w 28 meczach trener miał do dyspozycji pięciu swoich najlepszych zawodników, co jest jeszcze większym wyzwaniem przy ich króciutkiej ławce.

Oczywiście ze swoją dopiero #19-20 defensywą nie wyglądają na realnego kontendera. Bronią najgorzej spośród wszystkich drużyn mogących pochwalić się dodatnim bilansem. W drugiej części sezonu jest tylko gorzej (11-13 od ASW), dlatego coraz bardziej ewidentne stawało się to, że Nuggets nie uda się włączyć w grę o tytuł. Choć mimo wszystko, można było jeszcze mieć jakieś nadzieje, że jeśli tylko będą zdrowi w playoffach, mogą zagrozić każdemu. Bo nadal przecież mają najlepszego koszykarza na świecie i ten mistrzowski trzon, którego częścią jeszcze przed chwilą był także Malone.

Najwidoczniej w Denver stracili nawet takie nadzieje. Uznali, że nie mają już nic do stracenia i spróbują wstrząsnąć zespołem, próbując tym desperackim ruchem wywołać iskrę, która może rozpali Nuggets w playoffach.