
Celtics prowadzili z Lakers już 80-58, przez dziewięć minut zatrzymując Lakers na czterech punktach, gdy na boisku byli najlepsi gracze obu drużyn.
Cztery punkty – tyle, ile w tym czasie Al Horford rzucił postując pod koszem Austina Reavesa.
Lakers nie mogli znaleźć na boisku ludzi do atakowania w meczu, który przypomniał, że playoffy już za miesiąc.
Absencja dwóch startujących centrów uczyniła z Lakers-Celtics tradycyjne Game-of-Switches. Dała nieco zbyt przewidywalne rozwiązania, kunktatorstwo, punktowanie etc. To był pojedynek dwóch najlepszych “one-two punches” obu konferencji, starcie duetów graczy, którzy w ataku próbują nie być po tej samej stronie boiska. Stąd mieliśmy dużo teraz-ty, teraz-ja i gry jeden na jednego.
Celtics atakowali białego człowieka w koszulce Lakers, z kolei Lakers atakowali białego człowieka w koszulce Celtics. Standard.
Najdziwniejszy moment następuje jednak wtedy, kiedy biały człowiek mówi “walić to” i atakuje drugiego białego człowieka, jak w wojnach burskich. I dodatkowym problemem tu było to, że wysocy obu drużyn nie są najsilniejszą częścią obu składów – dopóki Al Horford nie wjechał zza trójki pod kosz i nareszcie w swojej karierze zdobył punkty w post na LeBronie Jamesie, który ma lat 40 i w drugiej połowie wyglądał na lat 40.
Ręce Jaylena Browna w obronie były gwiazdą tego meczu. Jego przechwyty zmieniały tempo. Kluczowe było też to, że w Celtics “białym człowiekiem” z reguły był Horford, który wydawało się, jakby znał wszystkie ruchy Luki i Brona. Nasz stary, dobry i kochany Al jest niesamowicie przygotowany – zapytaj Giannisa – zawsze.
To, że sześciu najlepszych graczy Celtics, to tacy, których nie da się zwyczajnie atakować, to właśnie prawdopodobnie najważniejsza charakterystyka składu, który skomponował Brad Stevens. Lakers przez dziewięć minut meczu ugrzęźli w stagnacji, na switchach nie podawali piłki wystarczająco szybko, nie atakowali wcześnie po jej otrzymaniu, nie używali ghost-zasłon, nie używali pozorowanych. To już ponad dziesięć lat jak drużyny studiują co robić przeciwko switchom, ale ten skład Lakers gra ze sobą dopiero przez chwilę.
Obejrzeliśmy więc zupełnie inny poziom doświadczenia gry razem i wiedzy o tym, co się chce zrobić. Zobaczmy teraz, czy Lakers mieli będą jeszcze szansę zgrać w Bostonie. W czwartej kwarcie niemal udał się comeback, w którym wyglądali bardzo niebezpiecznie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Niby taki Butler, stary, sprany i robi tylko kawę, ale znowu zagra w finałach.
Dobry żart :) Jedyne finały w jakich zagra to ewentualnie finał Play In.
Dobrze wiesz co będzie dalej jak Jimmi zagra w play in :)
Trafi na Nuggets i po nim.
To było zanim pokonał Pata Riley’a.
Ta sekwencja obrony Big Ala to czyste Old is gold.
Harden > Luka? monitorujemy sytuację ;)
Jedyny odpowiedni komentarz to:
https://youtu.be/g-bVEc8oZvk?si=TxJue2j2YU7gIeLI
I trochę musiałeś poczekać do porażki Luki żeby znowu to napisać…:))
Nie pękam zobaczymy za 10 lat. Lub po pierwszym misiu Luki.
Nie hejtuję Luki. Bawi mnie ta obserwacja. Bo przyznacie ze Harden też był ofensywnym wymiataczem. Dopiero teraz po latach wiemy jak to wyglądało.
A czy Celtics pokazali ze da się Luke zatrzymać? Zobaczymy…
Czy dzisiaj Chet wyjdzie na Jokera?
Isaiah Stewart to idiota. Nie sledze jego poczynań super dokładnie i od czasu jego wybuchu agresji na Królu uważam że nie powinno go być w lidze. Co jakiś czas przy oglądaniu męczy Pistons mam te same odczucia, te strasznie głupio-agresywne zachowania są u niego na porządku dziennym.
A tutaj, wczoraj? Co chciał tym ugrać? Podpalić Currego chyba… Głupi dzban.
Przepraszam za wylew z rana, ale już od ostatniej durnej małej akcji mnie korciło żeby się podzielić.
Świat wrócił do równowagi, nie ma co przereagowywać.
LeBron wyglądał bardzo na swoje 40 lat, ale Luka wyglądał na 37. Bez elitarnego przygotowania fizycznego szybko w playoffs zgasną.
I tylko tyle da się pograć goodwinami i jemisonami (ten to prawie rozbił tablicę swoim “floaterem”), bardziej LAL brakowało Hayesa i Hachimury niż BOS Porzingisa (nie ustałby tak na switchach jak Matuzalem).