Dniówka: Lakers stali się kontenderem?

5
fot. NBA League Pass

Kiedy nieco ponad miesiąc temu spadła niespodziewanie wielka wymiana, to nie wyglądało na win-now ruch dla Los Angeles Lakers. Oczywiście byli wielkimi zwycięzcami tej transakcji, bo dostali super gwiazdora, który na najbliższe lata powinien odmienić losy drużyny, ale w tym momencie ich skład wyglądał na dziurawy. Oddali swojego najlepszego defensora i zostali bez startującego centra. Próbowali od razu zająć się tym problemem, jedank ostatecznie cofnęli Marka Williamsa z powrotem do Charlotte.

Luka Doncić jest geniuszem w ataku, ale w Dallas uznali, że nie zbudują z nim mistrzowskiej defensywy. Austin Reaves też nie jest obrońcą, brakuje mu warunków fizycznych i często jest ustawiany na celowniku rywali. LeBron James ostatni raz został wyróżniony za swoją obronę jeszcze gdy grał w Miami, a obecnie ma już 40 lat na karku.

Ten zestaw zawodników zapowiadał poważne problemy Lakers po bronionej stronie parkietu. Tym bardziej, że nie ma kto osłaniać ich na tyłach, chroniąc strefę podkoszową. Podstawowym środkowym jest teraz Jaxon Hayes. Co najwyżej solidny rezerwowy, który w zeszłym sezonie miał mniej bloków niż o ponad 30 centymetrów niższy nie-obrońca D’Angelo Russell. Natomiast zmienia go będący na two-way umowie Trey Jemison, dla którego Lakers są już czwartą drużyną w ostatnich dwóch sezonach.

Na papierze to nie prezentowało się najlepiej, dlatego można było mieć poważne obawy, że ratować będą ich jedynie ofensywne popisy. Ale minął już ponad miesiąc od transferu i okazuje się, że to wcale nie atak zapewnia im zwycięstwa. Oni jednak są w stanie bronić. I to jak!

Grają najlepszą defensywę w całej NBA.

Nie tylko od trade deadline. Progres po tej stronie boiska zaczął się wcześniej, od połowy stycznia. W tym okresie tracą średnio najmniej w lidze, 107.6 punktu na sto posiadań. Wcześniej? Tylko sześć zespołów z dołu tabeli broniło gorzej od Lakers (115.7). Zanim nastąpiła ta ich niesamowita defensywna przemiana, zaliczyli serię trzech porażek, za każdym razem dając sobie rzucić co najmniej 118 punktów. Od tamtego czasu zdarzyło im się to już tylko dwa razy. Pomogła wymiana po Doriana Finneya-Smitha, lepsza dyspozycja Gabe’a Vincenta i ogromnym wsparciem był powrót Jarreda Vanderbilta. Początkowo jednak częścią tego był jeszcze Anthony Davis. Wydawało się, że kluczową częścią. Ale jego odejście wcale nie zaburzyło tego, co JJ Redickowi udało się zbudować, a Doncić zaskakująco dobrze się w to wkomponował.

Teraz oczywiście pozostaje pytanie, czy to jest „for real” i czy będą w stanie utrzymać ten poziom. Może to tylko chwilowy sukces, gdy zaangażowaniu w obronie pomaga sprzyjając terminarz i szczęśliwie dużo pudeł rywali z dystansu. Bo od połowy stycznia przeciwnicy Lakers trafiają fatalne 32.6% za trzy. Jest to dużo poniżej ligowej średniej (35.8%), także poniżej tego, na co pozwala najlepsza w sezonie defensywa OKC Thunder, dlatego można mieć poważne wątpliwości czy to przetrwa próbę czasu. Trójki potrafią być jednym z tych najbardziej losowych elementów gry. A jeśli trójki rywali zaczną wpadać nieco częściej, obrona przestanie wyglądać tak dobrze, ponieważ pozwala przeciwnikom na dużo tych rzutów z dystansu. Średnio prawie 40. Tylko zespoły samego dołu ligi pozwalają na więcej.

Ale na tym właśnie polega strategia Lakers. Skupiają się przede wszystkim na ochronie strefy podkoszowej, wypychając rywali na dystans. Zostawiają miejsce za łukiem najsłabszym rzucającym, zachęcając ich do podejmowania prób, a też polegają na wzroście i atletyzmie swoich obrońców, że będą w stanie robić close-outy na lepszych shootera. Od połowy stycznia tracą najmniej punktów w pomalowanym (44.3; wcześniej było to 52.8, trzeci najgorszy wynik), znajdują się na czwartym miejscu pod względem liczby rzutów rywali przy obręczy, gdzie zatrzymują ich na 63.8% (#8) i robią to, mimo że od ponad miesiąca nie mają już prawdziwego rim-protectora. Choć trzeba tu pochwalić Hayesa, który radzi sobie zaskakująco dobrze. W ostatnich 24 meczach zanotował 28 bloków (tylko jeden mniej niż przez cały poprzedni sezon) i co prawda na niewielkiej próbie, ale zatrzymywał rywali na ledwie 46.5% przy obręczy. Ponadto, Lakers są już 13-0, gdy gra Jemison.

Osłabienie na pozycji środkowego nie przeszkadza Lakers także w walce na tablicach, która również jest kluczowym elementem ich poprawionej gry. Od trade deadline mają dziewiąty wskaźnik zbiórek, a licząc od połowy stycznia są szóstą najlepiej zbierającą drużyną, podczas gdy wcześniej plasowali się aż 20 pozycji niżej.

Nie mają wybitnych obrońców, ale robią to zespołowo. Mocno pracują, grają z dużą energią i są zdyscyplinowani, egzekwując plan. Trzymają się tego, na co już wcześniej w sezonie wskazywał ich trener:

„W NBA jest tylko jeden cheat-code, jest nim twarda gra”.

Było wiele obaw o debiutującego na ławce JJ Redicka, ale już widać, że zna się na swojej nowej pracy. Potrafi ustawić zespół, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej. Natomiast mówiąc o poprawionej obronie swojej drużyny, Redick podkreśla też ogromną rolę LeBrona. Przekonuje, że w ostatnim czasie wrócił on do poziomu All-Defensive i jego zwiększony wysiłek po tej stronie parkietu był głównym czynnikiem progresu całej drużyny. W tym przypadku oczywiście można się zastanawiać, ile jeszcze paliwa pozostało 40-letniemu Jamesowi i czy będzie w stanie utrzymać ten zwiększony defensywny wysiłek. Pomóc powinna obecność Doncica, odciążającego go w ataku.

Luka przejął piłkę i to on teraz jest głównodowodzącym ofensywą. Przeważnie, kiedy połączy się dwóch tak dominujących ballhandlerów, zajmuje trochę czasu, zanim nauczą się współpracować i dzielić obowiązkami, ale w tym przypadku proces zgrywania się przebiega jak na razie wyjątkowo gładko. Bo LeBron od razu oddał pole swojemu nowemu koledze, przesiadając się na miejsce pasażera. Zamiast trzymać piłkę, jest gotowy do rzucania, korzystając z podań Doncica. Ten nowy atak Lakers dopiero się rozkręca, a już generuje dużo więcej rzutów za trzy (42.4 od debiutu Luki, wcześniej 35.8) i średnio 117.9 punktu na sto posiadań z Luką na parkiecie (poziom top6 ligi), choć on sam trafia tylko 40% z gry.

Doncić rozegrał dotychczas 10 meczów w nowych barwach, więc to jeszcze mała próbka, ale ten okres dużo lepszej gry Lakers jest znacznie dłuższy. Wygrali już 20 z ostatnich 24 meczów, co w tym czasie jest najlepszym wynikiem w NBA i przesunęli się na drugie miejsce tabeli Zachodu. To oczywiście nie oznacza, że stali się najlepszą drużyną, ale niewątpliwie są drużyną, z którą trzeba się liczyć. Drużyną, która może zamieszać, podobnie jak zrobili to dwa lata temu, kiedy dotarli do finałów konferencji.

Przebili się do grona kontenderów, co też potwierdza 12 kolejnych zwycięstw z rywalami na plusie. W tym czasie pokonali między innymi obrońców tytułu, których dzisiaj odwiedzą w Bostonie, co będzie ich najważniejszym sprawdzianem z Donciem w składzie. Wcześniejszy test przy okazji wizyty w Denver zdali znakomicie. Udowodnili wtedy jak potrafią być kreatywni w obronie i że mogą uprzykrzyć życie nawet MVP.

Oczywiście biorąc pod uwagę ich podkoszowy personel trudno oczekiwać, że w playoffowej koszykówce utrzymają obecny poziom defensywy, ale na pewno będą pracować po tej stronie boiska, a kluczowe jest odpowiednie zbilansowanie gry. Natomiast w ataku mają teraz zawodnika, który jest w stanie przejmować najważniejsze mecze. Dobrze wiemy, co w playoffach potrafi robić Luka (tylko Michael Jordan ma wyższą średnią punktów w karierze i tylko Nico Harrison o tym zapomniał). A tutaj jeszcze będzie miał wsparcie LeBrona, co jest kombinacją, która może sprawić problemy każdemu rywalowi.

Poprzedni artykułWake-Up: LaVine przyćmił Foxa. 31-21-22 Nikoli Jokicia
Następny artykułWake-Up: Celtics dali Lakers lekcję. Draymond pokonał Pistons

5 KOMENTARZE