
Na boisku Orlando Magic Stephen Curry znowu zaprezentował swoją magię, czarując niesamowitymi rzutami. Ten buzzer-beater z własnej połowy, miodzio. 12 trójek, 56 punktów…
To było już noc wcześniej, teraz historią jest wygrana Cavaliers w Bostonie czy koniec sezonu Joela Embiida, ale warto jeszcze zatrzymać się przy tamtym meczu. To było coś wyjątkowego, co tylko Steph potrafi nam zaserwować. Najlepszy shooter w historii koszykówki.
Ten moment, gdy zaczyna trafiać kolejne trójki, a rywale tylko bezradnie oglądają się po sobie… Od razu przypominają się lata 2015-16, kiedy regularnie w mediach społecznościowych pojawiły się alerty – przeważnie w trakcie trzecich kwart Golden State Warriors (teraz też najbardziej rozstrzelał się właśnie w trzeciej na 22, poprawiając swój rekord NBA do 46 w karierze 20-punktowych kwart) – że Curry się rozpala, a Oracle Arena zaczyna eksplodować. To było must-see za każdym razem. Z czasem może nieco spowszedniało, a potem kiedy pojawił się Kevin Durant, ta magia nieco przygasła, gdy stali się drużyną-potworem, która przechodziła się po lidze. Ale Steph łapiący ogień to jedna z najlepszych rzeczy jaką oglądamy w NBA od ponad dekady. Obecnie zdarza się to już dużo rzadziej, ale właśnie pokazał, że nadal jest w stanie zrobić to swoje piękne koszykarskie przedstawienie. Choć zaraz będzie obchodził 37. urodziny, a obecny sezon jest jego najsłabszym od dawna.
Zdobywa najmniej punktów od czasu pierwszego MVP-sezonu i dopiero po raz drugi w karierze jego skuteczność zza łuku znajduje się poniżej 40%… To nie jest już ten dominujący Curry, co kiedyś. Ale też przestał być tym starzejącym się gwiazdorem, ograniczonym przez problemy z kolanami i bez perspektyw na większe sukcesy, jakim był w pierwszej części sezonu. Teraz znowu ma o co grać. Odzyskał energię i nawet mistrzowskie marzenia. Pojawienie się Jimmy’ego Butlera dało całej drużynie ogromnego kopa pewności siebie. Jego obecność ułatwia Stephowi życie i pomaga mu się rozkręcić.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Mocno trzymam kciuki za Warriors w tym sezonie, zwłaszcza po dodaniu Jimmiego. Oby jak najwięcej Stepha i jego popisów w tegorocznych Playoffs.