
Nie powinno się kopać leżącego, ale jeśli chcesz dobić jeszcze Phoenix Suns w tym ich rozczarowującym sezonie, wspomnij im o skrzydłowym z Portland. Długi, atletyczny i wszechstronny defensor. Ktoś taki zdecydowanie przydałby się piątej najgorszej obronie ligi. W dodatku trafia za trzy i znajduje się na niziutkim, debiutanckim kontrakcie gracza wygranego dopiero pod koniec drugiej rundy.
Toumani Camara to duży skautingowy sukces ekipy z Phoenix. Ale równocześnie ogromny wyrzut sumienia managementu, bo nawet nie zdążył zadebiutować w barwach Suns. Oddali go trzy miesiące po drafcie.
Obecnie 24-letni skrzydłowy stał się perłą League Passa. Coraz więcej się o nim mówi. Zwłaszcza po tym, jak Portland Trail Blazers zwrócili na siebie uwagę serią zwycięstw na przełomie stycznia i lutego. Wtedy dobrze było widać jak kluczową postacią drużyny jest Camara (zaliczając te 10 wygranych w 11 meczach, z nim na parkiecie byli lepsi aż o 22.5 punktu na sto posiadań), a przede wszystkim jak fantastycznym jest obrońca. Już uważany jest za jednego z najlepszych w całej NBA.
Camara urodził się i wychowywał w Brukseli. Koszykówką zaraził go starszy brat i często zarywali nocki, żeby potajemnie oglądać mecze NBA, ale na poważnie zaczął trenować dopiero w wieku 12 lat. W liceum wyjechał do Stanów, żeby rozwijając swoją grę na obwodzie, ponieważ w Belgii głównie ustawiono go jako środkowego. Na uczelni Georgia spędził pierwszy rok razem z Anthony’m Edwardsem. Oglądanie go w akcji i pilnowanie na treningach sprawiło, że jeszcze mocniej zaczął pracować nad swoją grą. Po dwóch latach przeniósł się na University of Dayton, gdzie trener dostrzegł jego defensywny potencjał i przekonał, żeby skupił się głównie na tym elemencie.
Przed draftem 2023 był także sprawdzany w Portland, ale przyjechał tam od razu po Draft Combine, był wykończony i zaprezentował się fatalnie. Blazers nie byli zainteresowani wykorzystaniem na niego swojego 43 numeru. Szybko jednak przekonali się, że mogli popełnić błąd, kiedy Camara bardzo dobrze spisywał się w lidze letniej. Grał twardo, z dużą intensywnością w obronie i zdobywał średnio ponad 16 punktów. Suns byli przekonani, że z #52 zaliczyli duży steal. Utwierdzili się w tym, podczas wakacyjnych treningów i Fran Vogel widział nawet dla niego miejsce w rotacji swojej gwiazdorskiej drużyny.
Zanim jednak rozpoczęły się obozy przygotowawcze, spadała w końcu długo wyczekiwana bomba, jaką był transfer Damiana Lillarda. Suns przyłączyli się do tej wielkiej transakcji, żeby pozbyć się niezadowolonego Deandre Aytona, w zamian przejmując tańszego Jusufa Nurkica i poprawiającego głębię składu Graysona Allena. Dodanie do wymiany zawodnika z końca drugiej rundy draftu w tamtym momencie mogło wydawać się mało istotnym elementem, ale obie drużyny mocno się o to spierały. Blazers spodobało się to, co zobaczyli w Summer League, dlatego GM Joe Cronin naciskał na włączenia Camary. Suns bardzo nie chcieli się go pozbywać. Ostatecznie Blazers zażądali debiutanta, w Arizonie się ugięli i transfer został sfinalizowany.
W ten sposób Toumani wylądował w Portland.
Jako debiutant potwierdził swój potencjał, zyskując zaufanie trenera, który już w listopadzie przesunął go do pierwszej piątki, ale jeszcze nie robił aż takiej różnicy w obronie, miał początkowo kłopoty z faulami i nie był też zagrożeniem na dystansie. W drugim roku od samego początku jest starterem, trafia 37.2% trójek i wszedł na poziom All-Defensive.
Camara ma 203 centymetry wzrostu, jest 7-footerem pod względem rozpiętości ramion i fantastycznie wykorzystuje te warunki fizyczne. Kombinacja długości, siły i atletyzmu sprawia, że jest niezwykle wszechstronnym obrońcą. Chauncey Billups wystawia go na najlepszych graczy rywali, niezależnie od pozycji. Potrafi wywierać presję na całym boisku pilnując rozgrywającego, albo pomagać przy ochronie strefy podkoszowej. Chociażby w trzech pojedynkach z Denver Nuggets łącznie spędził tyle samo czasu broniąc Jamala Murraya, co Nikoli Jokica. Ale nie tylko zajmuje się gwiazdami przeciwników, dba także o to, żeby cała obrona drużyny funkcjonowała jak najlepiej. Często pomaga kolegom albo stara się naprawiać ich błędy. Ma świetnie rozeznanie na boisku, wysokie IQ i szybkość, która pozwala mu być niemal w kilku miejscach na raz.
Poza parkietem jest spokojnym i bardzo miłym gościem, ale gdy zaczyna się gra, zmienia się w napastliwego, irytującego i nieustępliwego zawodnika, który na wszelkie sposoby uprzykrza życie swoim przeciwnikom. I coraz bardziej doceniany jest przez rywali.
„On jest psem, naprawdę! Uwielbiam sposób, w jaki przejmuje całe boisko. Nie obchodzi go, kogo pilnuje. On po prostu chce grać w obronie, a tak naprawdę już nie widujesz tego często NBA.
Jedną z rzeczy, które chcesz robić, jest granie w gry umysłowe, tak jak on to robi. A jeśli się na ciebie wkurzą? To znaczy, że wykonujesz właściwą pracę i robisz ją dobrze. Jestem z niego dumny. On sprawia, że ja również jestem głodny, żeby stawać się lepszym obrońcą”. Jeremy Sochan
Średnio zalicza 1.5 przechwytów, 2.6 deflections i 0.7 bloków, a do tego jest liderem NBA w szarżach. I to wyraźnie, bo ma już na swoim koncie 24 wymuszone w ten sposób faule rywali, podczas gdy znajdujący się na drugiej pozycji zaliczyli po 17 (Isaiah Joe, Jalen Brunson, Tim Hardaway Jr).
Przez swoją unikalną defensywę porównany jest często do swojego kontuzjowanego od dawna kolegi Matisse’a Thybulle’a. On też był kiedyś perełką League Passa. Ale on zawsze był bardzo jednowymiarowym zawodnikiem, który w ataku stanowił ogromną dziurę. Tymczasem Camara to już teraz solidny 3-and-D gracz, którego nie można zostawiać na dystansie (z 33.7% jako rookie poprawił się na 37.2%, już mając więcej oddanych rzutów zza łuku niż przez cały poprzedni sezon). Jego ofensywna wymaga jeszcze mnóstwa pracy, ale nie pospiesza tego procesu i wykonuje kolejne małe kroczki. Póki co, opiera się głównie na catch-and-shootach i kończeniu akcji przy obręczy. To wystarczy, żeby zdobywać 10.5 punktów (Mattise nigdy nie osiągnął nawet poziomu 6), a skupiają się na tym, co już robi dobrze, dba o efektywność. Pod względem analityki jest niemal idealnym zadaniowcem, bo albo gra do kosza, albo rzuca za trzy. Tak przedstawiają się jego cyferki – 240 rzutów w pomalowanym (z czego 188 w restricted area), 226 trójek (z czego 106 z rogów) i ledwie jeden, dosłownie jeden oddany rzut z półdystansu. Jest jednym graczem w całej lidze, który ma teraz 200 rzutów w paint, 200 za trzy i mniej niż 5 prób z midrange.
Dopiero szósty w historii gracz NBA urodzony w Belgii, odległy 52 numer draftu i tylko dodatek w wielkiej wymianie…
Teraz okazuje się niezwykle ważnym elementem przyszłości w Portland.
Na koniec jeszcze wideo z analizą jego defensywy. Ben Taylor porównuje Camarę do legendy także grającej kiedyś z #33 w koszulce Blazers.
Dobry material, dzięki Adam. Świetnie, że gracz z peryferyjnego rynku przebija się do mainstreamu.