Wake-Up: Dubs odparli Stay Ready Crew, Wolves spowolnili Shaia

7
fot. YouTube/Rockets

Dowodem na istnienie “Bogów Koszykówki” jest diabeł, który w terminarzu na ostatni dzień przed przerwą zapisał mecz Warriors-Rockets, a jeszcze, jakby tego było mało, dla obu składów był to mecz dzień po dniu.

Kto inny, jak nie diabeł (“Diabeł Koszykówki”?!) wpadłby na zorganizowanie próby nerwów dla Draymonda Greena i Dillona Brooksa, ale też dla Alperena Senguna i Jimmy’ego Butlera, dla młodych i zadziornych graczy Rockets i irytującego tym, że rzuca się po wszystkie bezpańskie piłki Brandina Podziemskiego.

Do tego: Steph Curry ze swoją zmęczoną zimową twarzą i coraz bardziej podkrążonymi oczami, Steve Kerr mający zawsze w sobie dacha za obrażanie sędziów, do tego ponury, szepczący czyste złośliwości, Ime Udoka, wyglądający jakby na niedzielnym kacu musiał już rano wydawać dzieciom hotdogi w żabce. Ostatni akord. Jeszcze chwila. Zaraz wolne. Może już nie powinniśmy tu być? Kevon Looney, weteran, sprytnie swój czwarty faul złapał po wejściu z ławki już przed przerwą. Każda piłka “50-50” niosła jednak za sobą niebezpieczeństwo, że krew może się polać.

Ale tak jak w środę przeciwko Phoenix, Houston grającym bez VanVleeta brakowało do przerwy energii. Jej poziom był zresztą tak niski, że już na dwie minuty przed końcem połowy Udoka wprowadził na boisko trzech graczy z trzeciej piątki – rzecz niespotykana. Za to Warriors raz jeszcze radzili sobie nieźle w minutach bez Stepha, mimo tego, że Butlerowi i Gray-mondowi towarzyszyli ludzie tacy, jak Spencer, Santos i Post.

Tym, który w Houston nie miał tego najbardziej był Alperen Sengun. Mierzący już 211 cm Alpek zupełnie nie potrafił przetrzeć Warriors, którzy wyszli na ten mecz niziutkim smallballem z Butlerem na czwórce i Greenem na centrze. Próbował – nie trafiał. Nie czuł gry.

Tymczasem po drugiej stronie boiska – Jimmy może dziś już być cieniem gracza, ale nadal bardzo dobrze wie jak grać, nadal jest jednym z tych koszykarzy, z którymi gra się najłatwiej. W czwartek on, Green i Steph potraktowali mecz bardzo profesjonalnie – jak weterani – czego zupełnie zabrakło bardzo słabo grającemu Houston. I trwało to wszystko tak, dopóki na boisku, na końcu trzeciej kwarty, nie pojawił się znów trzeci-unit Houston i z 57-81 zrobiło się w chwilę osiem punktów straty.

Tak głęboko musiał w czwartek zejść Udoka, żeby znaleźć ludzi, którym w ogóle chciało się grać.

Okazało się, że byli oni historią tego meczu: Nate Williams, Tate, Jeff Green. Po cichu Udoka wrócił na parkiet Amena. Nagle było już tylko dwoma. Coś wreszcie zaczęło się dziać.

Na szczęście na koniec nic się nie stało. Nie było dachów i krwi. Diabeł został pokonany.

Kings @ Pelicans 133:140 OT Sabonis 22/28z – McCollum 43
Warriors @ Rockets 105:98 Curry 27 – Holiday 25/8z
Thunder @ Timberwolves 101:116 Shai G. 24/8/9 – Reid 27/14/7
Heat @ Mavericks 113:118 Herro 40/8z – Exum 27
Clippers @ Jazz 120:116 OT Harden 32/10/7 – Filipowski 20/10z

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

7 KOMENTARZE

  1. Gafford wypada na co najmniej 6 tygodni. Oznacza to że ten wielki frontcourt Dallas, który miał być ich ogromną przewagą, nie istnieje. Lively, Gafford i AD – wszyscy jeszcze z dobry miesiąc będą nieobecni. A szczerze mówiąc będę pozytywnie zaskoczony, jeśli chociaż 1 z nich zagra w tym sezonie.

    Kessler Edwards jest teraz centrem i nawet nieźle sobie radzi. Jeśli będzie trafiał trójki, jak dzis, to moze być niespodziewanym kandydatem do rotacji w przyszłości. Chlop ma nadal niecałe 25 lat a w obronie robi dobrą robotę. On i Max Christie to są ci “point of attack” obrońcy, których Dallas nie mialo od lat (może za wyjątkiem DJJ w zeszłym sezonie).

    Żeby było jeszcze śmieszniej, bez wysokich Dallas wygrywa mecze. Fakt że raczej z tymi mniejszymi zespołami, ale jednak.

    6