Wake-Up: Bizarro Grizzlies, 42 Greena. Warriors już 19-20

3
fot.

Bardzo rzadko, ale czasami zdarzy się w NBA akcja po której nawet rywale chcą przybić piątkę albo przynajmniej z podziwem podnoszą brew.

Ostatniej nocy zrobił to rzut z kozła Jalena Greena z lewego rogu boiska, gdy kryty był przez dwóch obrońców – gdy został sfaulowany, ale nie tylko to: także hangtime i jak jordanesque wyglądało jego ciało dokładnie w momencie, w którym użył prawego nadgarstka by rzucić.

Memphis nadal nie jest w pełni zdrowe, bez Marcusa Smarta nadal wystawia w piątce dwóch rookies ze słabego draftu. Jeden to 3-and-D, już 21-letni Jaylen Wells – od ostatniego czwartku, kiedy też grali, terroryzowany przez Jalena Greena – drugi to typowy, oldskulowy, mierzący ponad 220cm center, Zach Edey. Kontuzje sprawiły, że ten wyjściowy dziwny lineup rozegrał dopiero razem 7 meczów, 69 minut, zbiera piłkę w ataku co trzecią minutę, traci w co czwartej, ale jest obiecujące +54. Przy czym 44% za trzy i 88% z linii (37-42) może się nie utrzymać.

Ale ta piątka wygląda tak też dlatego, że Smart wiecznie jest kontuzjowany, że Grizz wypchnęli Dillona Brooksa i pozwolili odejść Ziaire Williamsowi i dlatego, że Jackson Jr. nadal nie jest startującym centrem, bo można urządzić drinking-game, gdy jego duże, atletyczne ciało i raczej-chwytliwe dłonie znajdują się w złej pozycji do zebrania piłki. Można też urządzać stare dobre drinking-games, gdy Brandon Clarke oddaje rzut z wyskoku w polu trzech sekund i gdy rzuca floatery z półobrotu i nie widzi obręczy. Albo gdy Edey traci stopy w obronie “drop” – plus gdy ktoś próbuje dać nad nim z góry – gdy Ja Morant pudłuje rzut wolny, czy gdy Bane jest zdrowy na tyle, by brać udział w meczu koszykówki.

Wtedy cały ten alkohol ułatwiłby oglądanie bizzaro-koszykówki Memphis, które choćby ostatniej nocy pierwsze 105 punktów rzuciło na tylko 12 asystach: kontrami, dobitkami, jeden na jeden i niezłą ławką, z Santim Aldamą próbującym znaleźć jakąś-taką-wiesz-niewiele-trzeba-normalność i zrobić to razem w lineupach ze stonowanym, tyusowatym Scotty’m Pippenem i z Luke’em Kennardem – pod warunkiem oczywiście, że ten też może grać.

No dobrze, ale czy ktoś może jeszcze trafić za trzy z połowy? Bo są trzy sekundy na zegarze?

Albo zrobić spin na Amenie Thompsonie, podkręcić piłkę o tablicę tak, by siadła na przedniej obręczy i wpadła do środka?

Lob z weak-side dla Thompsona – po krótkim rollu i podaniu Senguna – to jest teraz normalna, prosta zagrywka Houston, którą w ostatniej minucie świetnie przeczytał Clarke. Ale zaraz Jackson Jr. pozwolił Greenowi wydostać się z podwojenia i zdobyć punkty na 116-115.

Wtedy Morant poszedł w kontrataku na trzech ludzi i stracił piłkę o nogę na aut. Po dwóch celnych wolnych Thompsona, Rockets na 9 sek. przed końcem – przy trzech przewagi – sprytnie sfaulowali Moranta i ten spudłował oba rzuty wolne.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE