Nikola Jokić tylko czeka aż sezon dobiegnie końca, żeby móc wrócić do rodzinnego Somboru, do swoich ukochanych koni… Tak to najczęściej jest przedstawiane, ale dobrze wiemy, że nie stał się tak wybitnym zawodnikiem, najlepszym koszykarzem na świecie, spędzając kolejne wakacje wyłącznie w stajni. Nawet jeśli koszykówka to dla niego tylko praca, uwielbia to, co robi i nieustannie ciężko trenuje, żeby być w tym coraz lepszym.
W minione wakacje elementem, nad którym szczególnie się skupił był jego rzut. Jak pisze Tony Jones na The Athletic, bardzo bolała go playoffowa porażka i to, że jego rzuty z daleka nie wypadły. Nie tylko w decydującym Game 7 poszedł w 2/10 zza łuku, w całych playoffach zanotował skuteczność ledwie 26.4%. To aż o 20 punktów procentowych gorzej niż rok wcześniej w drodze do mistrzostwa. Tym razem rzut go zawiódł, dlatego zamierzał to poprawić i zamiast po Igrzyskach odpoczywać w Serbii, wrócił do Denver miesiąc wcześniej niż zwykle, żeby razem z asystentem trenera Ognjenem Stojakovicem pracować nad mechaniką swojego rzutu.
„Kiedy przyszedł do mnie przed sezonem, rozmawialiśmy o jego rzucie i o tym, co możemy z nim zrobić. Postanowiliśmy spróbować umieścić piłkę bliżej jego ciała i wyeliminować negatywne ruchy. Spróbował tego i czuł się z tym dobrze, a to bardzo pomogło. Od tego momentu chodziło o powtórzenia”. Ogi
Stojaković tłumaczy, że dotychczas Nikola zaczynał swój rzut niżej, co oznaczało, że musiał bardziej wkładać nogi w rzut. Problem polegał na tym, że wraz ze zmęczeniem w trakcie meczu i długiego sezonu, brakowało mu potem nóg w tych rzutach. Dlatego teraz zaczyna rzut wyżej, trochę w stylu Larry’ego Birda, używając mniej nóg, a bardziej ramion. W ten sposób nie tylko poprawił swoją celność, ale i zachowuje więcej energii.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Tak to się kończy jak zawodnik klasy Beala dostaje od zespołu klauzulę no-trade. Dla przypomnienia, Beal 1 (słownie: jeden) raz w swojej karierze załapał się do all-NBA team (3rd team oczywiście) i ma za sobą 3 (słownie: trzy) występy w all-star game – tyle samo co Julius Randle czy Bam Adebyo. Oprócz LeBrona Jamesa jest jedynym zawodnikiem w NBA z klauzulą no-trade.
No trade + max kontrakt.