To kto wygrał trade Indy-Sacto z czasem nie staje się bardziej wyraźne. W życie od tego sezonu weszło max-przedłużenie Tyrese’a Haliburtona, którego rzut cały czas jest hot-or-cold i który, mimo swoich warunków fizycznych, nadal nie stał się bardzo dobrym obrońcą. Pacers bardzo szybko zbudowali wokół niego skład, kiedy był jeszcze na rookie-umowie – zobaczymy, czy po tym sezonie wystarczy im na zatrzymanie startującego centra, który trafia 41% trójek i blokuje 2.1 rzutu i na zatrzymanie 22-letniego niskiego skrzydłowego, który rzuca średnio 17 punktów na 46% z pola.
Ale Haliburton to prawdziwy-prawdziwy rozgrywający, najlepszy taki w lidze, to gracz tworzący w składzie chemię na chemii – i ta ostatnia kwestia to właśnie coś, czego dziś brakuje w składzie Kings, jak dobry nie byłby w jej budowaniu ze swojej pozycji – też robiąc małe kluczowe rzeczy ważne dla jej istnienia – Sabonis, za którego poszedł Hali do Indy.
De’Aaron Fox dopiero co po sobotniej porażce z Lakers mówił:
“W pewnym momencie – mówiliśmy o tym przed meczem – musisz znaleźć pewien stopień zadowolenia z samego grania. Lubisz grać razem, lubisz wychodzić razem na boisko, lubisz razem robić trudne rzeczy – i dopiero potem wchodzi wygrywanie”
Mówił o teamie, który jest 13-17, dopiero #12 na Zachodzie, i który trafił w mały culdesac, startując razem zbyt podobnych sobie Monka i DeRozana, bo trener prawdopodobnie czuje się na gorącym krześle. Pięciu najlepszych koszykarzy Kings jest tylko +8 w już 235 minut, tylko jedna trzecia rzutów w tym czasie to trójki i trafiają je dokładnie z taką skutecznością. To także tylko 16 bloków w 17 meczach razem w tych minutach. Kings grają w trudniejszej konferencji, są nieźli, tylko brakuje im charyzmy. Tu Haliburton zaraża nią skład dużo bardziej niż Sabonis.
W niedzielę znakomity w trzeciej kwarcie był Pascal Siakam. Mike Brown użył strefy, ale Pacers zdobyli na niej siedem punktów w trzech kolejnych posiadaniach – najpierw Hali zaaranżował ruch Bena Shepparda do prawego rogu samymi głosem i dłońmi. Sheppard trafił kolejną trójkę zaraz w transition na 99-83 i 8 minut do końca, ale już bez Haliego na boisku, bo jest jeszcze jedna rzecz: jego backup gra czasem tak dobrze, że nie powinien schodzić z boiska.
Pacers @ Kings 122:95 Siakam 19/10z – Sabonis 17/21z
Rockets @ Raptors 114:110 Brooks 27 – Walter 27
Nuggets @ Pelicans 132:129 Jokić 27/13/10 – Murray 17/8/15
Trwa dobra trasa Pacers, którzy kilka dni temu efektownie wygrali w Phoenix. Jesteśmy z Indianą w tej trasie. To już czwarte z rzędu zwycięstwo, 58% z gry, 17-39 za trzy, 70-43 po przerwie w tym 122:95.
Siakam rzucił 10 ze swoich 19 punktów w kluczowej trzeciej kwarcie, Haliburton rzucił 14, ale Sheppard też 14 z ławki. Jego powrót – trójki i bieganie w transition do rogów – ułatwia sprawy.
23 punkty Foxa, 17 i 21 zbiórek Sabonisa, ale tylko 2 punkty na 1-7 w 28 minut coś próbującego chyba pokazać DeRozana – i też już czwarta kolejna porażka. Co gorsza, trzy z nich były u siebie – fakt, że trzy poprzednie razem różnicą tylko 18 punktów, ale Kings przynajmniej nie mieli być teamem, który jest 6-12 w crunchtime. Dlatego było trochę buczenia w niedzielę.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Będzie dziś piątkowa Palma. Święta bez Palmy Switecznej, to nie Święta. Ruszyć się z wyra, stać w kolejce po karpia, rąbać to drzewo? Czy warto oglądać Króla? Tyle pytań DRUKOWANYMI długopisem.
A ołówkiem w poczekalni czeka: Gwiazdor czy Dzieciątko?