Kajzerek: Lillard w końcu coś wygrał

1
YouTube

Milwaukee Bucks w naprawdę dobrym stylu podnieśli się po problemach początku sezonu i okazali się najlepszym zespołem drugiej edycji rozgrywek NBA Cup. Damian Lillard odegrał w tym sukcesie niebagatelną rolę. Nie ukrywał po wszystkim, że pierwsze trofeum drużynowe sprawiło, że poczuł ulgę. Dzięki temu uwierzył, że pomimo upływających bezlitośnie lat, ciągle ma realną szansę na spełnienie marzenia o mistrzostwie. To przełom, na który bardzo długo czekał. 

Odejście Aldridge’a

Połączenie talentu LaMarcusa Aldridge’a z przebojowością utalentowanego dzieciaka z Weber State miało stworzyć dla Portland Trail Blazers kluczową przewagę. Panowie rozegrali wspólnie trzy sezony. W pierwszym Blazers skończyli na 11. miejscu w Zachodniej Konferencji z bilansem 33-49. Lillard notował średnio 19 punktów, 3,1 zbiórki i 6,5 asysty – w pełni zasłużenie otrzymał nagrodę ROTY. Wszyscy jednak musieli uzbroić się w cierpliwość, przynajmniej takie było założenie. W drugim wspólnym sezonie Aldridge i Lillard rozumieli się znacznie lepiej, co było widać gołym okiem. Blazers byli 5. zespołem w tabeli po zakończeniu sezonu regularnego z bilansem 54 zwycięstw i 28 porażek. 

W pierwszej rundzie play-offów pokonali Houston Rockets 4-2. W kolejnej musieli uznać wyższość San Antonio Spurs (1-4), którzy wówczas sięgnęli po mistrzostwo. Ich ostatnie wspólne podejście to rozgrywki 2013/14. Warto zaznaczyć, że Blazers ani razu nie przystępowali do sezonu w charakterze faworyta. Liczyli na to, że trener Terry Stotts, z gwiazdami otoczonymi budżetową drużyną, będzie w stanie sprawić niespodziankę. W ostatnim wspólnym sezonie Dame’a i Aldridge panowie skończyli na 4. miejscu w konferencji. W pierwszej rundzie trafili na Memphis Grizzlies, którzy całkowicie się po nich przejechali kończąc w pięciu meczach. Marc Gasol i Zach Randolph przybijali piątki, gdy Aldridge i Lillard zastanawiali się, co dalej. 

Aldridge po zakończeniu sezonu stwierdził, że “enough is enough”. Gdy skrzydłowy wracał do tego po latach, miał wyrzuty sumienia. Wkrótce do drużyny dołączył C.J. McCollum i stworzył z Lillardem interesujący duet na obwodzie. Uzupełnienie go Aldridgem wydawało się intrygujące. Nigdy jednak nie nadarzyła się taka okazja. 

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułKoniec sezonu Moritza Wagnera
Następny artykułWake-Up: Pacers rozbili Kings. Ciągle kryzys w Sacramento