Jeszcze kilka lat temu był to projekt, który miał być dla najlepszej ligi świata powodem do dumy. W różnych zakątkach świata powstały akademie wspierane troskliwie przez NBA. Ich założeniem było zapraszania najbardziej utalentowanych dzieciaków z kontynentu i rozwijanie ich według standardów amerykańskiej szkoły. Minęło jednak kilka lat i marzenia o stworzeniu zupełnie nowych wzorców spotkały się z prozą życia. Liga w niektórych częściach świata musiała uznać obecność konkurencyjnych podmiotów albo zrozumiała, że poziom napływającego talentu nie jest równomierny z nakładami finansowymi przeznaczonymi na funkcjonowanie akademii.
Jonatha Givony z ESPN przygotował na ten temat obszerny artykuł, w którym wyjaśnił, z czego wynika decyzja NBA o przedefiniowaniu swojego podejścia do automatycznego generowania całej klasy utalentowanych dzieciaków. Idea od początku była słuszna. Akademie w Australii, Ameryce Łacińskiej i Afryce miały posłużyć do wspierania młodej grupy osób, która przejawia talent gotowy przekuć w zawodowstwo. Dla niektórych założenie mogło wydawać się zbyt utopijne. Jednak NBA wyszła z założenia, że jest w takim momencie swojej globalnej rozpoznawalności, że musi spróbować skapitalizować wartość marki. To miało bowiem otworzyć drogę do zaistnienia w świadomości kolejnych milionów fanów na całym świecie.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.