W śnieżną czwartkową noc, gdy matchupy były tak nietelewizyjne, jakby NBA naprawdę bardzo się starała, Minnesota przywiozła do Raptors serię 19 porażek w Toronto.
Derby Północy były znowu raczej fizycznym starciem, pełnym przerw, strat i rzutów wolnych, w które potrafią zamienić się te mecze, zwłaszcza kiedy nie grają podstawowi rozgrywający obu drużyn. Nawet dziś oba składy wyglądają jakby – poza Anthonym Edwardsem w koźle; ale nie jego pudłami za trzy w nowej wysoko-3-punktowej diecie, która mam nadzieję jest jakimś żartem, który nagle skończy – oba składy wyglądają jakby kozłowały piłkę w zimowych rękawiczkach bez palców. Jakby Russell Westbrook od lat organizował campy umiejętności we wszystkich tych malutkich miasteczkach od Północnej Dakoty po Nową Fundlandię.
Raptors nie są uroczą paczką. Startują Gradey’a Dicka w piątce, żeby mieć cokolwiek, jakikolwiek shooting, i są w stanie pokonać samych siebie na wiele sposobów: faulami (#30 w NBA, 23.4 na mecz), złymi podaniami (#26 w stratach) i outside-shootingiem (#30 w próbach, #30 w celnych). Możesz zrobić Play-In na Wschodzie samymi zbiórkami i obroną z kozłującym Jakobem Poeltlem, stylem rzutu za trzy Chrisa Bouchera, Daviona Mitchella zmianą tempa, nawet ze słabszą prawą ręką RJ’a Barretta, ale kontuzje Scottie’ego Barnesa i Immanuela Quickley’a dużo kosztowały dziś 4-12 Raptors. Barnes ostatniej nocy wrócił po trzech tygodniach przerwy.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.