Fatalny start sezonu w wykonaniu Milwaukee Bucks to woda na młyn dla tych wszystkich dziennikarzy, którzy uwielbiają się w plotkach i ploteczkach transferowych bazujących na rzekomym niezadowoleniu zawodników. Na pierwszy ogień poszedł rzecz jasna Giannis Antetokounmpo, ale tutaj potrzeba dużo więcej niż tylko kilka kiepskich tygodni, aby gwiazdor stał się realnym tematem.
Teoretycznie inaczej sprawa może się mieć z Damianem Lillardem przeżywającym w Milwaukee trudne chwile. On nie ma w Bucks takiego statusu jak Giannis, ale cały czas mógłby wygenerować na rynku ogromne zainteresowanie, jeżeli tylko organizacja postawiłaby sprawę jasno i zaczęła szukać dla niego nowego zespołu. Na razie jednak wydaje się, że na to się nie zanosi i pomimo napiętej sytuacji nikt w Bucks nie myśli o wykonywaniu nerwowych ruchów. Brian Windhorst mówił w poniedziałkowym ESPN Hoop Collective o tym, że Generalny Menedżer Jon Horst wykonywał już w ostatnich dniach kilka połączeń w sprawie potencjalnych transferów, jednak żadna z nich nie dotyczyła Lillarda. Bucks chcą ewidentnie zmienić pewne elementy w składzie, ale na razie na trzęsienie ziemi nie ma tutaj co liczyć.
Kontrakt Lillarda obowiązuje do końca sezonu 26/27. Ostatni rok to opcja zawodnika o wartości 58.5 miliona dolarów i nie trudno się domyśleć, że tego typu kontrakt może być niezwykle ciężki do handlowania w trakcie sezonu.