Najgorsze drużyny Wschodu po dwóch tygodniach sezonu?
Milwaukee Bucks i Philadelphia 76ers.
Rozpoczynali sezon ustawiani w gronie kontenderów i oczywiście, że nadal jeszcze wierzą, że będą w stanie włączyć się w walkę o mistrzostwo, ale jak na razie tylko w odwróconej tabeli zawstydzają ekipy przygotowane do tankowania. Wygrali ledwie po jednym ze swoich siedmiu meczów.
Oczywiście Sixers mają lepsze wytłumaczenie tak fatalnego startu, bo nadal czekają na swojego MVP, Paul George dopiero co zadebiutował w nowych barwach, a też mocno zmieniony skład dopiero się zgrywa. W Milwaukee też brakuje ważnego zawodnika, ale Khris Middleton to trzecia opcja, a tylko w ostatnim meczu nie mieli któregoś z dwójki swoich liderów. Do tego w przypadku ich zespołu miała zadziałać kontynuacja. Dlatego Bucks wydają się w dużo gorszym położeniu.
To tylko siedem z 82 meczów długiego sezonu, ale czy to już czas, żaby zacząć panikować?
Bucks jak na razie pokonali jedynie tych mocno osłabionych Sixers, nie poradzili sobie nawet z Bulls i Nets, a w Memphis zostali zupełnie rozbici i zaliczają teraz najdłuższą w lidze serię sześciu porażek. To wygląda bardzo źle. Z drugiej strony, najlepsze mecze grali przeciwko najsilniejszym rywalom. Przez trzy kwarty postawili się w Bostonie, a oba pojedynki z niepokonanymi Cavaliers rozstrzygały się w ostatnich sekundach. Ostatnio nawet pod nieobecność Giannisa. To daje jakąś nadzieję.
Eric Nehm z The Athletic sprawdził, że od 1970 roku było w sumie 150 drużyn, które zaczęły sezon z bilansem 1-6 lub gorszym. Z tej grupy tylko 12 udało się później awansować do playoffów, choć pięć z nich zrobiło to mimo ujemnego bilansu.
“We will make the playoffs. I’m not worried about that.”
Doc Rivers nie martwi się o playoffy. Chyba nie musi, bo w końcu grają w słabej konferencji. W tym momencie tylko dwie drużyny na Wschodzie mają więcej zwycięstw niż porażek, a dół jeszcze na dobre nie zaczął wyścigu do loterii. Ale przecież dla Bucks samo dostanie się do playoffów to żadne osiągniecie. Cel przed sezonem był dużo większy. Teraz te mistrzowskie marzenia wyglądają na niezwykle odległe, ale jeszcze trzymają się nadziei, że kiedy wróci Middleton i będą wreszcie w pełnym składzie, wtedy klikną, pokazując swoją prawdziwą siłę.
Tylko, że nadal nie wiadomo, kiedy Middleton będzie zdolny do gry. Rehabilitacja po operacji obu kostek przeciąga się i ciągle jeszcze nie trenuje 5-na-5.
(4-3) Minnesota @ 3w4b2b (3-5) Chicago 2:00
(1-6) Utah @ (1-6) Milwaukee 2:00
(3-5) Portland @ 3w4b2b (3-5) San Antonio 2:00
1) Dzisiaj w Milwaukee pojedynek najgorszych drużyn obu konferencji i absolutny must-win dla gospodarzy.
Utah Jazz dopiero w poniedziałek zaliczyli swoje pierwsze zwycięstwo w sezonie. W Chicago nagle rozstrzelali się na 135 punktów i to mimo nieobecności Lauri’ego Markkanena. We wcześniejszych pięciu meczach średnio zdobywali ledwie 95 i ani razu nie trafili więcej niż 42% swoich rzutów. Dzisiaj Markkanen ma wrócić.
2) Bucks tylko w pierwszym meczu zatrzymali rywali poniżej 110 punktów i obecnie dysponują 21. defensywą w całej lidze (110.1 na sto posiadań). Szybcy guardzi rywali bez większych problemów mijają ich pierwszą linię „obrony”, a Damian Lillard ustawiany jest na celowniku. Dostają się gdzie chcą, co przekłada się na dużo łatwych punktów w pomalowanym. Brakuje fizyczności, walki i zaangażowania, czyli czegoś określanego jako „hustle”. Bucks tracą też sporo punktów w transition i dają sobie rzucać dużo trójek.
Keyonte George może dzisiaj znowu poszaleć, po tym jak w Chicago rozegrał swój najlepszy mecz na 33 punkty, 6 trójek i 9 asyst.
3) Atak jest nawet gorszy, bo daje im dopiero 22. pozycję w lidze (116.5) i to mimo że mają najlepszy strzelecki duet tego sezonu.
Giannis ustępuje tylko Anthony’em Davisowi z średnią 31 punktów i zalicza je przy skuteczności 63.3% z gry. Do tego dokłada 12.3 zbiórek i 6.3 asyst. Lillard miał fatalny występ w Memphis, ale odbił to sobie świetnymi meczami przeciwko Cavaliers i obecnie jest dziewiątym strzelcem NBA zdobywając 27.6 punktów. Trafia najlepsze od czterech lat 39.1% trójek i rozdaje 6.7 asyst.
4) Gwiazdorzy robią swoje, ale to nie przekłada się na wygrane, bo nie mają wsparcia. Reszta drużyny jest fatalna, dlatego tym bardziej brakuje Middletona.
Giannis, Lillard i AJ Green to jedyni zawodnicy rotacji Bucks produkujący powyżej średni wskaźnik PER (Player Efficiency Rating). Też tylko ta trójka ma dodatni wskaźnik Box Plus-Minus.
Trzecim strzelcem drużyny jest Bobby Portis, który zdobywa 12.4 punktów. To najmniej od czasu jego pierwszego roku w Milwaukee. Nie może się wstrzelić zza łuku, gdzie jest 4/18, a do tego popełnia najwięcej w karierze 1.9 strat.
Portis i gorący na dystansie przy okazji wizyty w Cleveland Green (7/9 za trzy) są jedynymi graczami Bucks poza duetem gwiazdorów, którzy mieli występ na 20 punktów. Każdy z nich po jednym.
Robina Lopeza coraz bardziej dopada starość i rzuca 10.9 punktów ze skutecznością 39.4% z gry (11/39 zza łuku).
Gary Trent Jr miał być stealem za minimum, ale na razie potwierdza tylko, że nie przez przypadek miał problem ze znalezieniem kontraktu na rynku. Nie dostarcza punktów (season-high 11), nie grozi rzutem (23.1% za trzy) i do tego jest drugim najbardziej minusowym graczem Bucks w defensywie. Większą negatywną różnicę po tej stronie parkietu robi inny nowy nabytek, Taurean Prince.
5) Giannis Antetokounmpo po opuszczeniu poprzedniego meczu (udo) dzisiaj jest pod znakiem zapytania.
6) Doc Rivers ma już za sobą w sumie 43 mecze sezonu zasadniczego, w których poprowadził Bucks. To dokładnie tyle samo, ile na ławce przetrwał Adrian Griffin, zwolniony, bo zespół nie grał koszykówki na miarę kontendera… Ale Griffin miał wyniki i 30 zwycięstw.
Rivers miał być upgradem. Jest 18-25.
7) Bucks są czwartą najdroższą drużyną tego sezonu z podatkiem wynoszącym prawie $75 milionów. Warto o tym pamiętać, bo to może mieć nawet większe znaczenie niż frustracja Antetokounmpo. To właściciele jako pierwsi mogą dojść do wniosku, że nie ma sensu dalej tracić pieniędzy i utrzymywać tak drogiej drużyny, jeśli za kilka tygodni sytuacja znacząco się nie poprawi.
Mają teraz tylko dwa wyjścia – albo trzymają się tego składu, albo rozbijają zespół. Innej drogi nie ma, bo nie mają pola manewru, żeby jakimiś mniejszymi ruchami dodać wzmocnienia. Podlegają pod restrykcje drugiego tax apron i nie mają też assetów do handlowania. Ich najbliższy dostępny pick jest z draftu 2031.
8) Shaedon Sharpe stracił większość poprzedniego sezonu, a już na początku obozu doznał kontuzji barku, ale teraz wreszcie wyzdrowiał i może już dzisiaj zagrać. To będzie jego pierwszy występ od połowy stycznia.
Początkowo na pewno będzie ostrożnie wprowadzany do gry, ale jest jedną z największych nadziei w Portland, dlatego z czasem pewnie Chauncey Billups dokona korekty wyjściowego składu. Póki co, od początku wystawia wysoką piątką z trzema skrzydłowymi. Toumani Camara potwierdza swoją wartość 3-and-D i trafia 48% trójek, tymczasem Deni Avdija na razie głównie koncentruje się na obronie (2.3 przechwyty+bloki), bo nie może odnaleźć swojej ofensywnej gry. Rok temu jego postępy w ataku zrobiły dużą różnicę i pomogły podbić wartość, którą wykorzystali Wizards zgarniając za niego wysoką cenę w wymianie, ale teraz Avdija wpadł w duży strzelecki dołek. Jego skuteczność to tylko 34.2% z gry, w tym 5/27 zza łuku.
9) Chicago Bulls odmłodzili swój skład, dlatego oczekiwano, że od początku będą też mocno stawiać na wybranego z 11 w drafcie Matasa Buzelisa, który ma stać się ważną częścią przyszłości drużyny. Ale musiał czekać do ósmego meczu drużyny, żeby wreszcie dostać szansę dłużej gry. Wcześniej spędził na parkiecie łącznie tylko 32 minuty w sześciu występach i też za bardzo nic dobrego nie zaprezentował – 5 punktów przy 2/12 z gry, 4 zbiórki, 3 asysty i 5 fauli. Dlatego w miniony weekend Bulls wysłali go do G-League, żeby tam potrenował z drużyną szykującą się do rozpoczęcia swojego sezonu. To chyba dobrze mu zrobiło, bo wrócił i podczas gdy Bulls obrywali w Dallas, on rozegrał najlepszy mecz swojej młodej kariery. W 23 minuty zanotował 13 punktów (3/4 za trzy), 9 zbiórek, 2 przechwyty i blok.
10) Mitch Johnson wczoraj ponownie zastępował Gregga Popovicha na ławce San Antonio Spurs, ale nie wygląda na to, żeby teraz wraz z powrotem drużyny do San Antonio, wrócił też head coach. Co prawda pierwsze doniesienia o stanie zdrowia Popa uspokajały, że wszystko jest okej i tylko potrzebuje odpoczynku, ale Shams Charania i Mike Finger z San Antonio Express-News sugerują, że może to być coś poważniejszego. Według Shamsa, Popovich potrzebował pomocy medycznej w sobotę i wskazuje, że “istnieją duże obawy związane z tą sytuacją”. Finger natomiast zauważa, że Spurs zachowują się inaczej niż w przypadku poprzednich sytuacji, kiedy Pop miał drobne kłopoty zdrowotne, co wskazuje, że może być to dłuższa nieobecność.
Dla 38-letniego Johnsona to szósty sezon w sztabie Popovicha, a w minione wakacje Washington Wizards poważnie brali go pod uwagę szukając nowego trenera i znalazł się w finałowej fazie z Brianem Keefe’em.
Może, ale nie wcześnie by zmienić to…