Wake-Up: Barca ukradła pas w Euro-Wstydzie. Chiefs-49ers w NFL

Kibice stojący zamiast siedzieć, race z trybun, osiemdziesiąt milionów lajków na X. To, tak patrząc, raczej najpopularniejszy wymiar europejskiej koszykówki jaki przebija się do internetu – areny koszykarskie wyglądające jak stadiony piłarskie w Tuzli, drugiej lidze Kosowa, tu obok. Przeważnie, jak nie o Grecję, to o Belgrad chodzi. Ostatniego wieczoru bałkańska koszykówka pokazała swoją drugą, bardziej amatorską twarz: sędziowie stolikowi puszczający zegar na rzecz gospodarzy, prowadzący mecz przerywający go wideo-reviews raz na pięć, a drugi raz, po kilku sekundach gry, na sześć minut, a wszystko w ostatnich 26 sekundach i pies – pies, autentyczny pies, nie Patrick Beverley, pies, czarny, kundel, całkiem spory, dobrze zbudowany – przebiegający pod koszem w trakcie gry. Aż w końcu przerwany ponoć na całą Europę sygnał w najważniejszych dziesięciu sekundach meczu.

Okej.

Oh it was fun! Byłoby “fun”, gdyby wszystko nie trwało blisko trzech godzin i nie wydarzyło się przed dogrywką, która była. Była, i znalazła się w cieniu i zapomnieniu z powodu ostatnich 26 sekund czwartej kwarty, które potrwały prawie kwadrans, a udało się Eurolidze z Belgradu nie pokazać dziesięciu najważniejszych sekund z gry.

Ten ekran wyżej zobaczyli nie tylko oglądający Polsat ale ponoć wszyscy w Europie. W tym czasie Kevin Punter wyprowadzał, przy 81-82, rzutem za trzy Barcę na prowadzenie, choć gdy ekran się pojawił, to piłka wydawała się być dla Zvezdy. Pocelebrujemy naszą socjalnie ekonomiczną ligę z 3-miesięczną, covidową niemal doskonale zorganizowaną zamkniętą atrapą-bazą w Orlando, może nie śmiejmy się z awatarów na trybunach? Seana Elliotta? Pewne rzeczy muszą być zrobione i muszą być zrobione tiptop

Było 26 sekund do końca burzliwego wieczoru w Belgradzie, gdy wszystko zawaliło się i przestało. Sytuacja po dwuminutowej przerwie w transmisji była tak hektyczna, że nawet robiący ten mecz – świetnie – Adam Romański nie skomentował replayu rzutu Puntera, gdy już powrócił obraz. Shooting-guard Blaugrany rzucił trójkę, której nikt nie widział live-w-TV, ale na 54 sek. przed końcem dogrywki na szczęście zrewanżował się i trafił identyczną po grze 1-na-1 z kozła – ten były gracz Radomia, ale też były gracz Partizanu, dlatego jego ostatni layup ustalający wynik 98-94 uciszył 20 tysięcy fanów Zvezdy. Pas trafił do Barcy.

Ale było to rozdzierające doświadczenie dla wszystkich oglądających, nie tylko fanów na miejscu. Oni grają, my siedzimy, co ty k zrobiłeś? Pierwsze video-review rozstrzygało potencjalnie niesportowy faul przy zbiórce, ale trwało pięć minut. Po długo-ustalanym rzucie sędziowskim trener i asystenci Barcy wbiegli na parkiet ze słuszną pretensją – jeden z nich otrzymał później za nią faul techniczny – zanim sędziowie dopiero w video-powtórce zauważyli, że ci stolikowi z Belgradu puścili zegar od razu przy “tipie” piłki zamiast, gdy ktoś pierwszy ją chwyci. W ten sposób uciekła sekunda z hakiem, Belgrad prowadził punktem, miał piłkę, te sprawy. Sprawdzanie tego zajmowało już dobrych pięć minut, gdy sygnał telewizyjny padł. Wrócił akurat, gdy Yago dos Santos z Crveny penetracją odpowiadał na trójkę Puntera, która ot umknęła.