Był to dziesiąty dzień NBA preseason, ledwoskłady Grizzlies i Pacers grały w Indianapolis dla ledwotrybun, Des Bane skończył zaprzęgać właśnie Mathurina i zaczął ujeżdżać go jak psi zaprzęg, niszczył, Benny nie mógł nawet go dotknąć, gdy na parkiecie z ławki rezerwowych pojawił się Zach Edey, nr 9 ostatniego draftu, coś bladego i bardzo długiego z głową na końcu, z zaskakująco dużymi łydkami, wyglądającego jakby USA i Chiny miały wreszcie razem dziecko.
Zdjęło go dwóch ludzi przy sochan-layupie, Myles Turner okozłował go za trójką i zachwycił sam siebie umiejętnościami przy ściśle kontestowanym rzucie, ale zaraz Edey dołożył drugą stopę twardo, by na dwóch skończyć swój prawy hak. Zaraz Isaiah Jackson wystraszony wzrostem 224-ech centymetrów rrr-ywala poszedł w dirka-z-jednej-nogi-fade-away jumper, zanim ogromny, 22-letni, ale zachowujący się i wyglądający jakby młodziej Kanadyjczyk – rodzice jego matki faktycznie pochodzą z Chin – dostał piłkę w lewym post, upchał Jacksona dwoma-czterema kozłami, użył jego wysuniętej prawej nogi, by całkiem-szybko obrócić się na niej i w jednym ruchu skończyć oburącz z góry jak Zach O’Edey nad marzeniami Jacksona o byciu solidnym centrem i marzeniami całej jego rodziny.
(obchodami Dnia Isaiah Jacksona w jego mieście, nad ulubioną knajpą ojca)
Takich rzeczy nie było w lidze od dwudziestu lat, no może od czasu, gdy Joel Embiid jeszcze chciał ruszyć dupę, zamiast wymusić znowu faul.
Już pod obręczą Edey zrobił nieśmiałą minę kogoś kto ogromnie jest zachwycony najlepszą bawarską pieczenią z ziemniakami, jaką stan Indiana może wyprodukować. Zrobił ten ruch – i kilka jeszcze – przed swoim trenerem z NCAA, bo Purdue, w którym cztery lata grał, jest niedaleko, i oczywiście przed Ja Morantem siedzącym w kapturze, z mięsistą wargą wychylającą się spod dredów, niegrającym – jak to zwykle bywa – i wyglądającym jak przestraszony poeta.
Morant opuścił 87 ze 105 ostatnich meczów Memphis. Obecnie niańczy kostkę, Jaren Jackson Jr. niańczy ścięgno udowe, a też niegrający Marcus Smart niańczy ich obu. To co miało wydarzyć się już w preseason dla Memphis, nie wydarza się.
Ale Edey miał 23 punkty i 9 zbiórek na Turnerze, Jacksonie i Jimmy’m Wisemanie ze złymi włosami, który wszedł i zaczął trzecią kwartę. Edey złapał też no-look podanie kozłem od pół-metra odeń niższego japońskiego rozgrywającego. Był to dziesiąty dzień NBA preseason, który wyglądał też jak ostatni sezon regularny Memphis.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Ja dodam od siebie, że dzisiaj Fenerbahçe gra z Crveną Zvezdą o #pasmistrzowski.
W sobotę niewiele zabrakło a #pasmistrzowski opuściłby w sobotę Euroligę i został w Yalovie. Nicolò Melli musiał spudłować osobisty, odzyskać piłkę (to akurat zrobił Artūrs Žagars) i trafić za 3 żeby doprowadzić do dogrywki i udało się to zrobić w 7 sekund.
https://x.com/beINSPORTS_TR/status/1845148927517130997
Edey najbardziej hejtowany gracz NCAA w zeszłym sezonie, głównie za to, że ciągle wymuszał faule i wszyscy sie pukali w głowę, że w drafcie nikt takiego drewniaka bez żadnego realnego skilla nie wybierze a tu proszę, fajna weryfikacja znawców zza oceanu, oby tak dalej.
On i Kawamura to fajne historie, Japończyk pewnie jako chwilowa ciekawostka, mam nadzieje, że jednak dostanie szanse w RS.
0 na 9 z gry, w tym 0 na 6 za trzy, w 21 minut na boisku przy wyjściu w pierwszej piątce
Właśnie takich meczów od Thompsona najbardziej obawiają się w Dallas…
No i gdzie ten Maciej w dresie?
PS. Rzeczywiście, miks genów białego mężczyzny z chińskimi tworzy w przypadku giganta z MEM mieszankę dla konsererów, oceniając moim kobiecym okiem…
Wnoszę, że rozchodzi się o zaskakująco duże łydki.
Kai Jones jest obecnie baaaardzo 80/90s!