Dniówka: Knicks i Wolves mocno zaryzykowali robiąc wielki trade

5
fot. YouTube

New York Knicks, Minnesota Timberwolves i Charlotte Hornets nadal jeszcze dogadują szczegóły wielkiego transferu, który niespodziewanie spadł na nas w sobotni poranek.

Sfinalizowanie całej transakcji jeszcze może chwilę potrwać, bo konieczne będzie załatwienie sign-and-trade DeQuana Jeffriesa i Charlie’go Browna Jr. do Hornets, żeby uzupełnić $8.8mln jakie Knicks muszą jeszcze odesłać. Także Keita Bates-Diop został jeszcze włączony do pakietu, który przejmą Wolves.

Kontrakt Karla Townsa jest wyraźnie większy niż łączna wartość umów Julisa Randle’a i Donte DiVincenzo, a formalnie Knicks nie mogą przejąć więcej pieniędzy, dlatego muszą „sztucznie” je wygenerować, żeby w finansach wszystko się zgadzało. Bo też nie chcą tracić kolejnych graczy rotacji (i nie mogą sobie na to pozwolić). Te kombinacje sprawią, że na papierze wszystko będzie zgodne z zasadami, ale praktycznie koszty nowojorskiej drużyny wzrosną.

Dodając ogromny kontrakt Townsa znajdą się niewiele poniżej kreski drugiego tax apron, którego nie mogą przekroczyć, ponieważ stał się ich hard capem już przy okazji transferu Mikala Bridgesa. Najprawdopodobniej zostaną im trzy wolne miejsca w składzie i niewystarczająco miejsca, żeby zapłacić trzy minimalne kontrakty. Będą mogli dodać tylko jednego weterana (prawnie będzie to Landry Shamet, żeby nieco załatać dziurę na obwodzie. Już zrezygnowali z niegwarantowanych Morrisa i Okeke, którzy mieli rywalizować z nim o miejsce w składzie) i potem trzeba będzie już sięgnąć po tańszą umowę dla gracza wybranego w drugiej rundzie (mogą tu przesunąć któregoś ze swoich two-way graczy).

Knicks przejęli większy talent, ale stracili swoją głębię i elastyczność.

Już po raz kolejny w te wakacje mocno zaryzykowali ruchem all-in, więc teraz nie pozostaje im nic innego, jak włączyć się w walkę o tytuł. W pewnym sensie idą śladami mistrzów, tworząc zespół, który ma być odpowiedzią na tych fantastycznych Boston Celtics. Najpierw wzmocnili się na skrzydłach, zdobywając defensorów do pilnowania liderów Celtics, a teraz pozyskali swoją wersję Kristapsa Porzingisa. Stretch-centra, który będzie rozciągał grę i otwierał więcej przestrzeni dla kolegów.

Tylko czy Towns jest tym brakującym elementem mistrzowskiej układanki?

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

5 KOMENTARZE

  1. Brawo dla NYK, że chcą grać o tytuł. KAT ma sporo wad (i defensywa i te czasem dziwne zagrania w ataku i potem wielkie oczy), jego kontrakt to też ładny ból ale to jest polepszenie składu i a nie tylko łatanie dziury na 5.
    Mi się podoba, że ryzykują. Jak chcesz wygrać trzeba zaryzykować, a jak masz płacić mega podatki, to za drużynę mogącą podnieść puchar.
    Dla mnie ruch trochę podobny do tego gdy 76s zrobili trade po Harrisa. Oddali dużo picków, ale mieli chyba najlepszą drużynę za czasów Embiida i byli o głupie odbicie się od obręczy od finałów konferencji i może nawet ostatecznego zwycięstwa. Niewytłumaczalne nieprzedłużenie Butlera rozwaliło wszystko w drobny mak. Nawet z giga kontraktem Harrisa by zadziałało, jakby po prostu popchnęli Simmonsa gdzieś jak jego wartość była jeszcze nadal wysoka (Jimmy był na piłce wiele razy w PO i wszystko działało jak należy). Ale wiadomo nie od dziś
    , że chaos w kierownictwie nie pomaga.

    14
  2. “W przypadku Timberwolves handel miastami nie tylko zmniejsza presję płacową, ale także otwiera drzwi do lepszej długoterminowej elastyczności składu. Ta przebojowa transakcja ostatecznie przyniesie korzyści obu franczyzom, ponieważ dostosowują się one do ambitnych celów w fazie play-off.”

    0