Mówiło się o takiej możliwości już w momencie, kiedy kilka dni temu na własne życzenie rozstał się z Mephis Grizzlies. Pewności można było nabrać śledząc ostatnie aktywności na mediach społecznościowych Derricka Rose’a. Natomiast teraz otrzymaliśmy już oficjalny komunikat. Rose przy pomocy Instagrama pożegnał się z NBA, kibicami i koszykówką. Rozpoczyna koszykarską emeryturę.
Derrick Rose announces his retirement from the NBA on Instagram and in a newspaper ad.
Special player. Special career. pic.twitter.com/JX1ysYHylW
— K.C. Johnson (@KCJHoop) September 26, 2024
Dla niektórych to będzie koniec ery, choć wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że przez ostatnie lata nie widzieliśmy już na parkietach NBA prawdziwego Derricka Rose’a. Po ciężkich kontuzjach udało mu się utrzymać w lidze i kontynuować karierę. Nie na najwyższym poziomie, ale nie poddawał się i tym jeszcze bardziej zaskarbił sobie serca fanów.
W trakcie swojej wieloletniej kariery D-Rose reprezentował barwy kilku zespołów: Knicks, Pistons, Wolves, Grizzlies, Cavaliers. Wszyscy jednak wiemy, że najbardziej kojarzony będzie z Chicago Bulls, którzy w Drafcie 2008 roku postawili na niego z numerem jeden w Drafcie. Wtedy, przez trzy sezony w Chicago wierzyli, że złapali Pana Boga za nogi i mieli ku temu mocne podstawy. Rose był twarzą ligi. Zdobywcą nagrody ROY, All-Starem i już w swoim trzecim sezonie MVP ligi. To ze względu na jego dokonania NBA wprowadziła tzw. regułę Rose’a, która pozwala zawodnikom będącym na debiutanckim kontrakcie na podpisanie supermaksymalnego przedłużenia przy spełnieniu odpowiednich założeń.
Problemy D-Rose’a zaczęły się w 2012, w pierwszym meczu playoffów przeciwko Philadelphia 76ers. Diagnoza była brutalna. Zerwany ACL w kolanie i opuszczony sezon 12/13. W kolejnym udało mu się wystąpić zaledwie w 10 spotkaniach. Ostatnie dwa sezony dla Bulls to już odpowiednio 51 i 66 meczów, ale już wtedy było wiadomo, że Rose nie będzie w stanie wrócić do swojej regularnej dyspozycji. Rozpoczęła się jego tułaczka po klubach NBA, która trwała do teraz. Od 2017 roku rozegrał 317 meczów, czyli niemal połowę z tych możliwych. W karierze zdobywał średnio 17.4 punktu, 3.2 zbiórki i 5.2 asysty. Zapamiętajmy go jednak nie z cyferek, a z najlepszych akcji, którymi w najlepszych latach elektryzował każdego kibica koszykówki na świecie.
Absolutnie fenomenalny gracz. Jego kontrola ciała w powietrzu była świetna. Moim zdaniem lepszy niż Westbrook, który nomen omen jako jeden z bardzo nielicznych graczy, grających w ten sposób uniknął poważnych problemów zdrowotnych.
Jednak będąc tak eksplozywnym graczem rzadko się obywa bez ciężkich kontuzji.
A będąc tak eksplozywnym graczem pod Thibsem… to się nie mogło inaczej skończyć.
Moim zdaniem Rose był pierwszą ofiarą Thibodeau.
Niesamowity gracz, oglądało się go z ogromną frajdą.
Chyba zgadzam się z przedmówcą – pierwsza ofiara Thibsa. Gdyby nie te kontuzje – co to była za kariera, strach pomyśleć
Jego drajwy na kosz w prajmie to było coś innego. Do dziś z dumą noszę jego jersey z Bullsów.
Wyślijcie kogoś do Michała Kajzerka, żeby sprawdzić czy z nim dobrze!
Dziękuję ci Derrick za te pierwsze trzy lata i ten jeden mecz dla Wolves kilka lat temu. Takich sprężyn w nogach nie miał nikt. I salute you!
Ja zawsze o nim ciepło myślę, oglądałem kupę jego meczów z Chicago bo to był ulubiony koszykarz naszego syna więc dużo miłych wspomnień…
Zapamiętam go z dwóch powodów. Za część kariery przed kontuzją, kiedy po prostu wyrywał z butów swoimi zagraniami a jego paczki z plecaka do dziś są moimi ulubionymi. I jednocześnie zapamiętam go za drugą część, kiedy po serii kontuzji nie poddał się, wrócił do gry i często bywał ważnym graczem w rotacji zespołów. Także szacunek dla Pana Róży.