Przed sezonem 24/25: Wild wild west

8
fot. NBA League Pass

New Orleans Pelicans w zeszłym sezonie zanotowali swój drugi najlepszy wynik od czasu przeprowadzki do Luizjany (w 2002 roku), ale o awans do playoffów musieli jeszcze walczyć w play-in, ponieważ 49 zwycięstw dało im dopiero na siódmą pozycję w tabeli Zachodu. Trzeba cofnąć się do 2014/15, żeby znaleźć poprzednią tak dobrą drużynę na tak odległym miejscu.

Sacramento Kings i Golden State Warriors byli poza pierwszą ósemką z dorobkiem 46 zwycięstw, dogrywka w play-in ich nie uratowała i nie weszli do playoffów. Wcześniej w całej historii NBA było w sumie tylko siedem drużyn, którym co najmniej 46 wygranych nie zapewniło udziału w playoffach.

To małe przypomnienie, jak silna była konkurencja w zeszłym sezonie na Zachodzie. Jeszcze rok wcześniej 46 wygranych dałoby tutaj pewny awans z czwartego miejsca. Ale to co oglądaliśmy poprzednio to może być nic, przy tym co zapowiada się w najbliższym sezonie. To dopiero powinna być niezwykle wyrównana i zacięta walka, ponieważ jest zdecydowanie więcej kandydatów do playoffów niż miejsc. Więcej niż sześć drużyn przystąpi do rozgrywek z aspiracjami zdobycia bezpośredniego awansu, a też mało kto tutaj zadowoli się samym udziałem w play-in.

(w kolejności z poprzedniego sezonu)

OKLAHOMA CITY THUNDER
Poprzednio byli największym objawieniem, wygrywając rywalizację w fazie zasadniczej na Zachodzie, a są przecież młodym, dopiero rozwijającym się zespołem. Zespołem, który z każdym rokiem powinien być tylko coraz silniejszy wraz z rosnącym doświadczeniem i postępami zawodników. Byli jedną z najmłodszych ekip i równocześnie jedyną na Zachodzie w top5 efektywności po obu stronach parkietu. A teraz jeszcze do tego składu dodali dwóch sprawdzonych weteranów.

DENVER NUGGETS
Byli jednymi z większych przegranych wakacji, tracąc swojego startera, ale nadal mają najlepszego koszykarza na świecie, nadal mają swój mistrzowski trzon, najważniejszych graczy w prime’ie i pozostają w gronie kandydatów do mistrzostwa. Poprzednio nie udało im się ponownie zdobyć jedynki Zachodu i sporo mówiło się o słabości ich ławki rezerwowych, ale mimo wszystko wygrali cztery mecze więcej niż w swoim mistrzowskim sezonie.

MINNESOTA TIMBERWOLVES
Mają za sobą najlepszy sezon od 20 lat – 56 wygranych, przejście wreszcie przez pierwszą rundę playoffów i awans aż do finałów konferencji. Dysponowali najlepszą defensywą ligi, a na czele drużyny stoi dopiero 23-letni Anthony Edwards, który wyrasta na super-gwiazdora i już trzy razy z rzędu pomógł wprowadzić Wolves do playoffów.

LA CLIPPERS
To jedyna drużyna z playoffowego grona, w której oczekiwania widocznie spadły. Tracąc Paula George’a wypadli z grona kontenderów. Ale to oczywiście nie oznacza, że przestaną myśleć o wygrywaniu i playoffach. Już zapowiadają, że zaskoczą niedowiarków i udowodnią, że nadal są drużyną, z którą trzeba się liczyć. Kawhi Leonard ostatnio był wyjątkowo zdrowy, więc może uda się mu to utrzymać, Jamesa Harden ciągle potrafi pociągnąć drużynę w sezonie zasadniczym, wokół siebie mają sporo przydatnych zadaniowców, a na ławce pozostaje jeden z najbardziej kreatywnych trenerów, który wyciśnie ile się da ze składu, którym dysponuje.

DALLAS MAVERICKS
Luka Doncić dostał bolesną lekcję w finałach, co tylko powinno dodać mu motywacji, żeby wrócić jeszcze lepszym, a już jest przecież jednym z absolutnie najlepszych. Wokół siebie ma też coraz lepsze wsparcie. Mavs potwierdzili swoją siłę docierając aż do wielkiego finału, a teraz nie tylko pozyskali Klaya Thompsona, który w Dallas powinien znajdować sporo otwartych trójek, także od samego początku sezonu będą mieli PJa Washingtona i Daniela Gafforda. Poprzednio to dopiero po transferach na dobre się rozkręcili i w końcówce sezonu istotnie poprawili swoją defensywę.

PHOENIX SUNS
Zeszłym sezon okazał się dużym rozczarowaniem, ale w Phoenix dalej stawiają na swój gwiazdorski tercet, który pozwala im mieć wielkie marzenia. Celem pozostaje mistrzostwo. Teraz gwiazdy lepiej się znają, mając za sobą rok wspólnej gry. Dostaną pomoc od Tyusa Jonesa, który zorganizuje grę i nowego coacha, który ma poukładać drużynę tak, żeby wykorzystać wreszcie potencjał składu.

NEW ORLEANS PELICANS
Najlepszy od dawna sezon w Nowym Orleanie zakończył się szybką porażką w pierwszej rundzie, ale byli osłabieni brakiem Ziona Williamsona. Wcześniej natomiast Zion był wyjątkowo zdrowy, a teraz w wakacje jest podobno wyjątkowo chudy, co daje nadzieję, że coraz lepiej dba o swoje ciało i wróci do grona największych gwiazd ligi. Pelicans także chcą dołączyć do grona najlepszych, dlatego zrobili trade po Dejounte Murraya, który ma być istotnym wzmocnieniem.

LOS ANGELES LAKERS
Drużyna LeBrona Jamesa zawsze musi mieć ambitne cele i sam występ w playoffach zawsze będzie postrzegany jako plan minimum. Oczywiście LeBron zaraz skończy 40 lat, ale dopiero co został MVP Igrzysk. Anthony Davis też odgrywał kluczową rolę w kadrze USA, więc Lakers nadal mają jeden z lepszych duetów ligi. Co prawda nie poprawili swojego składu, ale zanim odpadli już w pierwszej rundzie, w fazie zasadniczej wygrali 47 meczów, więcej niż rok wcześniej. Zdobyli też inauguracyjnych puchar NBA. Może nie jest to mistrzowski zespół, ale trzeba na nich uważać.

SACRAMENTO KINGS
Nie powtórzyli swojego magicznego sezonu, w którym koszykówka w Sacramento wreszcie odżyła, ale nadal grali bardzo dobrze i wygrywali. 46 zwycięstw to tylko dwa mniej niż wcześniej. Niestety to nie wystarczyło, żeby drugi rok z rzędu znaleźć się playoffach. Na koniec przeszkodziły też kotonizuje Malika Monka i Kevina Huertera. Teraz natomiast wzmocnili się dodając DeMara DeRozana.

GOLDEN STATE WARRIORS
Nie ma już Klaya Thompsona i Chrisa Paula, ale są nowi zadaniowcy, którzy wydają się dobrze pasować do drużyny. Jest też coraz lepsza młodzież, na którą bardzo stawiają w San Francisco. A przede wszystkim nadal na ich czele stoi fantastyczny Stephen Curry, który mimo upływu lat pozostaje jednym z najbardziej zabójczych strzelców. Trudno ustawiać tych Warriors w gronie kontenderów, ale podobnie jak Lakers, cały czas liczą na włączenie się w walkę o tytuł i będą szukać swoich szans. Muszą dostać się do playoffów, a potem spróbują tam zamieszać.

HOUSTON ROCKETS
W efektownym stylu odbili się od samego dna NBA i w zeszłym sezonie byli drużyną, która wykonała największy postęp. Zanotowali tyle samo zwycięstwo co porażek i do samego końca walczyli o miejsce w play-in. To był pierwszy krok, potwierdzający, że zmierzają wreszcie w dobrym kierunku. Zadziałało dodanie weteranów i zatrudnienie Ime Udoki w roli coacha. Teraz dalszy rozwój młodzieży ma pomóc w wykonaniu następnego kroku, a obiecujących talentów w Houston jest mnóstwo.

MEMPHIS GRIZZLIES
Poprzednio zanotowali ogromny spadek, ale przez prawie cały sezon nie było Ja Moranta, pozostałych też dopadła plaga kontuzji i często po prostu brakowało im ludzi do gry. Teraz wracają do zdrowia i to od razu ma przełożyć się na powrót do czołówki ligi. W dwóch wcześniejszych sezonach wygrywali po 50 meczów, a od tamtego czasu ich młodzi liderzy jeszcze bardziej się rozwinęli.

SAN ANTONIO SPURS
W wakacje nie dokonali rewolucji w drużynie, która uzbierała tylko 22 zwycięstwa, ale dodali weteranów, którzy powinni pomóc i liczą na postępy swojej młodzieży. Młodzieży z fantastycznym Victorem Wembanyamą. Jako rookie jeszcze nie wygrywał, ale z biegiem sezonu robił coraz większą różnicę. W drugiej części sezonu obrona Spurs nie była już pośmiewiskiem, a on znalazł się w pierwszej All-Defensive Team. Dobrze też wypadały lineupy, w których Wemby miał obok siebie najlepszych parterów, w tym rozgrywającego. Teraz będzie miał do pomocy Chrisa Paula i bardzo chce zacząć wygrywać. Może jeszcze nie uda mu się wprowadzić Spurs do playoffów, ale nie będą już chłopcami do bicia i powinni przynajmniej przez chwilę powalczyć o play-in.

To 13 drużyn.

Do playoffów wejdzie tylko osiem z nich.

Zostają jeszcze Utah Jazz i Portland Trail Blazers. Jedyne drużyny w tej części NBA, które od samego początku nie nastawiają się na wygrywanie, patrząc przede wszystkim w kierunku loterii. Z czasem dołączą do nich też inni, którym sezon nie wyjdzie, ale póki co, reszta Zachodu szykuje się do nowych rozgrywek z dużymi nadziejami, myśląc o playoffach. Oczekiwania są na tyle duże, że z tej 13-stki, jedynie w Houston i San Antonio sam udział w play-in będzie mógł zostać uznany za pozytywny wynik. Dla pozostałych ekip miejsce poza ósemką będzie dużym rozczarowaniem.

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1328): B jak Crooklyn, F jak Philly
Następny artykułTristan Thompson wraca do Cleveland na rocznej umowie

8 KOMENTARZE

  1. We be ridin’, nigga this is Highlands
    Rollin’ in a Benz on triple gold thangs and nigga we sidin’
    We be ridin’, nigga this is Highlands
    Rollin’ in a Benz on triple gold thangs and nigga we sidin’
    We be ridin’, nigga this is Highlands
    Rollin’ in a Benz on triple gold thangs and nigga we sidin’

    North 916 Sac Kings

    0