Shaquille O’Neal przyjechał do Warszawy, więc oczywiście, że też musiałem tam być. Zobaczyć go na żywo zawsze było moim marzeniem. Niestety nie udało mi się to, kiedy jeszcze grał, a potem o tym marzeniu właściwie zapominałem, aż tu nagle pojawiła się informacja, że odwiedzi nasz kraj, żeby promować swoje buty. Wow! Takiej okazji nie mogłem przepuścić.
To właśnie od Shaqa zaczęła się moja miłość do koszykówki i NBA. Pasja, która w dużej mierze zdominowała moje życie i z czasem stała się także moją pracą. Trudno mi sobie wyobrazić jak to mogłoby się inaczej potoczyć, gdybym w 1995 roku nie poznał Shaqa. Wystarczyło, że obejrzałem jeden jego mecz i zobaczyłem jak dunkuje nad innymi. Starszy kolega też trochę mi opowiedział, choć on był fanem Hakeema Olajuwona, więc jasno dawał mi do zrozumienie kto jest lepszy. Ale ja od razu wybrałem Shaqa. To jego chciałem oglądać i to wtedy dopiero zaczęłam poznawać koszykówkę. Z czasem coraz bardziej wkręcałem się w NBA, towarzysząc Shaqowi przez całą karierę. Dlatego też nigdy nie potrafiłem przywiązać się do jednej drużyny, bo zawsze kibicowałem tej, w której grał mój idol. Oczywiście kupowałem go w całości. Miałem także kasety z jego muzyką i byłem w kinie na Kazaamie.
Pisać o NBA zacząłem już u schyłku jego kariery, ale tak się to później ułożyło, że kiedy zastawiałem się czy iść dalej w tym kierunku, czy może ograniczyć czas przeznaczany na swoją pasję i zająć się „normalną” pracą, znowu pojawił się Shaq. Dostałem propozycję napisania wstępu do polskiego wydania jego autobiografii. To było wielkim zaszczytem i utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto spróbować z tego pisania zrobić pracę.
Mówiąc krótko, Shaq jest dla mnie wyjątkową postacią.
Byłem niezwykle nakręcony, że będę wreszcie mógł zobaczyć go na żywo. I zobaczyłem z całkiem bliska. Akredytacja dziennikarska to wspaniała rzecz. Uwielbiam swoją pracę, a jeszcze bardziej, kiedy otwiera przede mną takie możliwości. Synowie siedzieli na trybunach i też cieszyli się, że zobaczyli Shaqa – od zawsze słyszeli, że to najlepszy koszykarz ever, więc dla nich wyjazd do Warszawy również był oczywistością – ale ja stałem tuż obok niego.
Dobrze widziałem Shaqa… który wyglądał na smutnego albo zmęczonego gościa. Może miał jet-laga, na pewno brakowało mu energii. Wyglądał na gościa, który nie przyjechał tutaj spotkać się z kibicami, tylko „odbębnić” swoją robotę i zareklamować buty. Minimum wysiłku, nic od siebie, byle tylko jakoś dotrwać do końca. Krótkie odpowiedzi na pytania i brak interakcji z publicznością. Nie doczekaliśmy się też zapowiadanego wykładu motywacyjnego od czterokrotnego mistrza NBA. Nic dziwnego, w takiej formie nikogo by nie zmotywował. To nie był ten uśmiechnięty i wyluzowany showman potrafiący porwać za sobą tłumy. A nie potrzeba było wiele, żeby porwać tłum na Bemowie, bo energia w hali była bardzo pozytywna i świetnie też cały event poprowadził Kacpa. Niestety musiał robić show wokół „posągu” O’Neala.
Trochę się rozkręcił, kiedy już nie musiał odpowiadać na pytania i do akcji weszły dzieciaki. Wcześniej odbył się turniej z udziałem ośmiu drużyn U13. Shaq zaproponował, żeby każda drużyna wybrała najlepszego shootera i jeśli chociaż jedna osoba trafi za trzy, wszyscy uczestniczy dostaną buty Shaqa i Reeboka. Najwyższy dzieciak – pewnie przyszłość naszej kadry – próbował zrobić wsad. Nie udało się, ale Shaq zachęcał go do kolejnych prób. Potem już pierwszy rzucający trafił, wygrywając dla wszystkich buty. Shaq przerwał świętowanie, bo jeszcze chciał dać szansę jakieś dziewczynie – również trafiła za pierwszym razem. W interakcjach z dzieciakami odzyskał nieco energii i w tych momentach przypominał Shaqa, którego znamy.
Dużo lepiej wyglądał też wieczorem, na imprezie CCC, kiedy nikt go o nic nie pytał i nie był oblężony przez tłum fanów, tylko stanął na środku sceny i grał swój DJ-ski set. Widać było, że w tym momencie czuł się najlepiej. Nie był w robocie sprzedawcy butów (choć dalej nie przestawał co chwilę przypominać, że przyjechał tu dla si-si-si), tylko się bawił i fajnie grał. Przez godzinę robił naprawdę dobrą imprezę.
Co prawda trochę trzeba było na niego poczekać, ale w międzyczasie swój pokaz zaprezentowali Grabo (mój ulubiony dunker), Lipek i Dazzle z Harlem Globetrotters. Wcześniej na Bemowie Lipek pokazał kilka ładnych wsadów (niestety Shaqa nie udało mu się przeskoczyć), były też gwiazdy sportu i internetu w charytatywnym shootoucie. Organizatorzy z SK Store postarali się, żeby sporo działo się wokół Shaqa. Szkoda tylko, że ten główny bohater okazał tak zaskakująco bezbarwny.
Przynajmniej DJ Diesel nie zawiódł.
DJ Diesel robił wczoraj imprezę 🔥 pic.twitter.com/zfAzZGhR2g
— Adam Szczepański (@ASzczepanski) August 29, 2024
Poza tym, pozostaje niedosyt. Nie dlatego, że nie udało mi się zdobyć autografu i mam tylko zdjęcie z Shaqiem w tle. Nie nastawiałem się na nic więcej. Samo zobaczenie go na żywo już wystarczyło, żebym mógł powiedzieć, że spełniło się moje marzenie. Ale myślałem, że spełnienie tego marzenia będzie większym przeżyciem. Entuzjazm, który miałem jadąc do Warszawy, gdzieś uleciał. Zobaczyłem Shaqa i głupio mi w tej sytuacji narzekać, ale to nie do końca był ten Shaq.
Gdzie był ten charyzmatyczny gwiazdor, którego tak uwielbiamy?
To było dziwne.
To wyglądało bardziej jak sytuacja, w której starzejący się gwiazdor, którego sława dawno już przeminęła, bierze fuchę, jedzie do jakieś dziury i bez entuzjazmu robi co mu każą, żeby dostać kasę, która pomoże mu przeżyć. Tylko, że gwiazda Shaqa cały czas błyszczy w amerykańskich mediach, a też nie przyjechał do Polski reklamować jakiegoś produktu, tylko swoje buty. Swoją markę i Reeboka, gdzie pełni funkcję „president of basketball division”. Powinno mu zależeć, żeby jak najlepiej się zaprezentować, żeby zarazić ludzi pozytywną energią, a nie tylko nachalnie wypchać swoje buty, jak to robił w wywiadzie w Kanale Zero. Po obejrzeniu wywiadu miałem nadzieję, że to tylko tego wywiadu nie chciało mu się robić i w interakcji z kibicami będzie sobą…
Super, że CCC ściągnęli Shaqa do Polski, ale od tego gościa raczej nie kupiłbym butów. Sprzedał mi je wcześniej. Już kilka lat temu kupiłem sobie pierwsze Shaqi, ściągając je z Anglii. Były dość toporne, ale miały logo mojego idola i niewiele kosztowały. Po tym pierwszym sprawdzeniu marki, zdecydowałem się kupić jeszcze jedne dla siebie i także dla synów. Przystępna cena zrobiła swoje, a synowie byli bardzo zadowoleni, że mają buty tak legendarnego gracza. Niestety cena była adekwatna do jakości. Buty dzieciaków były mocno eksploatowane i dość szybko się zużyły, podczas gdy moje w rzeczywistości wyglądały gorzej niż na zdjęciu i ewidentnie nie zostały najlepiej zaprojektowane (one jednak przerwały, więc teraz na tę specjalną okazję wyciągnąłem je z szafy i pojechałem w nich do Warszawy). Po tamtym drugim zakupie zniechęciłem się do butów Shaqa, dlatego kiedy jakiś czas temu pojawiły się w CCC, nie specjalnie mnie to zainteresowało. Ale kiedy przy okazji byłem w sklepie, obejrzałem sobie i wyglądały porządniej niż te, które mieliśmy wcześniej. I znowu Shaq mnie kupił. Było już wiadomo, że przyjedzie do Polski, synowie potrzebowali butów na nowy rok szkolny, była promocja, więc zapytałem czy chcą Shaqi? TAK! Wybrali sobie Devastator w różnych kolorach. Wyglądają ładnie i póki co, jesteśmy zadowoleni.
Jestem też bardzo zadowolony, że zobaczyłem Shaqa. Szkoda, że nie w lepszej formie, ale to był on, obok mnie. Marzenie spełnione. Była też okazja do wspólnego, fajnego wyjazdu z synami. Drugi rok z rzędu o tej porze pojechaliśmy do stolicy. Rok temu byliśmy zobaczyć Sochana i teraz też im się podobało. Nie narzekali na Shaqa, więc może ja miałem za duże oczekiwania i za bardzo się czepiam. Może wystarczyło samo to, że po prostu był.
Dzięki Adam za relację! Poznawanie idoli lub przyglądanie się im z bliska często kończy się zawodem. Szkoda, że Shaq przyjechał odwalić fuchę.
Podobno za rok ma wrócić – oby w lepszym humorze (i może z wyższym wynagrodzeniem, które wiadomo poprawia nastrój).
Głównym problemem była ta nachalna promocja (dostępność cenowa i dobra zabawa!) i traktowanie Polski jak kraju, gdzie jest bida, zimno i chodzą niedźwiedzie polarne – jak typowy Amerykanin. Te buty najlepiej zareklamowałyby się, gdyby Shaq wykazał więcej energii, entuzjazmu i humoru – z czego przecież jest najbardziej kojarzony.
Mimo wszystko cieszę się Adam, że spotkałeś swojego idola i przekazałeś swoje szczere odczucia. Przykre, że niekiedy wyobrażenie i czar danej osoby może na żywo prysnąć.
Dzięki Adam za relacje! Całkowicie Cie rozumiem, gdybym jechał na takie spotkanie z moim idolem oczekiwania miałbym mega wysokie, a jak wynika z opisu, Shaq, o dziwo, has not delivered this time, co przy jego ogólnym dorobku showbiznesowym jest bardzo zaskakujące, po kim, jak po kim, ale po nim tego bym się nie spodziewał.
Anyway, życzę Ci, żebyś mial jeszcze kiedyś kolejną okazję, żeby spędzić troche czasu w jego towarzystwie i oby wtedy był bardziej przystępny :)
“Ale myślałem, że spełnienie tego marzenia będzie większym przeżyciem”
Za Łoną: Po co łapać króliczka skoro tak przyjemnie się go goni?
To nie wina Shaqa, to raczej standardowa reakcja na “spełnienie” marzenia, czegoś co idealizujemy w naszej głowie.