NBA już od dłuższego czasu znajduje się w bardzo mocno wakacyjnym klimacie i nic się nie dzieje, więc można spokojnie podsumować to, co wydarzyło się w tym offseason. Generalnie nie były to super gorące wakacje z wielkimi przeprowadzkami gwiazd, ale jak zwykle mieliśmy sporo ciekawych historii, trochę niespodzianek i rozczarowań, dlatego postanowiłem zebrać to wszystko w jeden ranking.
Od razu podkreślmy, że nie jest to ranking siły drużyn, ani nie przewiduje kolejności nadchodzącego sezonu – pierwsza pozycja nie oznacza głównego faworyta do tytułu, a ostatnia najgorszej drużyny ligi. W żadnym wypadku. Oceniłem wakacyjne ruchy w kontekście sytuacji, aspiracji i możliwości każdej drużyny. Czyj offseason podobał im się najbardziej, a które drużyny wykonały znacznie mniej udane roszady w składzie. Oczywiście nie każdemu opłacało się dokonywać poważnych zmian, nie każdy był też w stanie wiele zdziałać, ale skupiamy się tutaj na o wakacyjnych ruchach, więc premiujemy aktywne zespoły. Drużyny głównie przyglądające się temu, co robili inni, także teraz muszą oddać pole rywalom.
Dla przypomnienia, tutaj znajdziecie spis wszystkich transakcji offseason każdej drużyny.
Ranking zaczynamy od samej góry, czyli największych wygranych wakacji.
1. Philadelphia 76ers
Mieli do dyspozycji najwięcej pieniędzy i wycisnęli z tego co się dało, robiąc największe zakupy. Przede wszystkim zdobyli Paula George’a – najlepszego zawodnika jaki w te wakacje zmienił barwy klubowe. Plan Daryla Moreya zadziałał. Stworzyli gwiazdorski tercet, który powinien dobrze uzupełniać się na boisku, ponieważ każdy gra na innej pozycji. Oczywiście to już 34-letni gwiazdor i pozostają obawy o zdrowie jego i Joela Embidda, ale tym będą martwić się później. Teraz lepiej tego rozegrać nie mogli. PG nie tylko jest All-Starem o jakim marzyli i jakiego chciał mieć obok siebie Joel, był równocześnie jednym All-Starem jakiego mogli zabrać z rynku. Udało im się także dobrze uzupełnić opustoszały na starcie offseason skład przydatnymi zadaniowcami. Mają zmiennika dla Embiida, doświadczonych guardów i będących przed 30-stką skrzydłowych, na czele z Calebem Martinem, którego zgarnęli po promocyjnej cenie. Mogą teraz ustawić się w gronie głównych faworytów do tytułu. Zadbali również o to, żeby docenić i wyeksponować rolę Tyrese’a Maxeya, który bez narzekania czekał rok na podpisanie nowego kontraktu, co umożliwiło drużynie tak aktywny offseason.
2. Oklahoma City Thunder
Podpisali najlepszego środkowego z rynku, wzmacniając strefę podkoszową, która była najsłabszym punktem ich drużyny w zeszłym sezonie. Wydali na Isaiaha Hartensteina niemal wszystkie swoje wolne pieniądze, ale mają go na kontrakcie zapewniającym potrzebne pole manewru w przyszłości. Nie muszą też już zastanawiać się co dalej z Joshem Giddey’em. Nie dość, że pozbyli się samego problemu, to jeszcze zamienili Giddeya na jednego z najbardziej wartościowych role playerów w lidze. Alex Caruso ze swoim doświadczeniem i two-way grą to świetnie uzupełnienie każdego zespołu. Tak więc Thunder wzmocnili się dwoma sprawdzonymi graczami, a zrobili to nie poświęcając ani swoich picków, ani elastyczności, co ustawia ich w fantastycznej pozycji. Są jedną z najlepszych drużyn w NBA i równocześnie jedną z tych, dysponujących najbardziej obiecującą przyszłością. Wybrany z 12 w drafcie Nikola Topić powiększa w OKC grono interesujących młodych gracz z upsidem, a siła drużyny sprawia, że spokojnie mogą poczekać aż wyleczy kolano. Nie zapomnijmy też o nowych, dobrze wyglądających umowach Isaiaha Joe i Aarona Wigginsa.
3. New York Knicks
Zapłacili ogromną cenę w wymianie Mikala Bridgesa, ale to wręcz idealnie pasujący element układanki. I kolejny do ekipy NovaKnicks, co zapewne pomogło przekonać Jalena Brunsona do podpisania już teraz tego niezwykle korzystnego dla drużyny przedłużenia. Kapitan dał swojej drużynie ogromny kredyt zaufania i jasny sygnał kolegom, co jest najważniejsze. Pokazał, jak bardzo zdeterminowany jest, żeby walczyć o mistrzostwo. Więcej kosztowało Knicks zatrzymanie OG Anunoby’ego, ale on też już potwierdził swoją wartość będąc mistrzem plus-minus. Z two-way wszechstronnością na skrzydłach jaką zapewniają OG i Mikal, Knicks stają się poważnym zagrożeniem dla mistrzów, natomiast korzystne umowy Brunsona i Bridgesa pomogą wydłużyć okienko tego trzonu. Gdyby nie odejście Hartensteina, to byłyby wręcz wymarzone wakacje w Nowym Jorku. Niestety osłabili się pod koszem i nie mają już pewnego zastępstwa dla Mitchella Robinsona, który nadal jeszcze leczy operowaną kostkę.
4. Brooklyn Nets
Wcisnęli reset i w lepszym stylu nie dało się tego zrobić, bo otrzymali za Mikala Bridgesa ofertę nie do odrzucenia, a równocześnie dogadali się z Houston Rockets, odzyskując swoje picki. Osłabili skład, oddając swojego najlepszego zawodnika, dostali aż pięć picków za nie-All-Stara i co w tym całym planie najistotniejsze – mają po co tankować. Ustawili się w bardzo dobrej pozycji w tej gruntownej przebudowie. Powinni być w gronie faworytów do najwyższego miejsca w loterii silnego draftu 2025, zebrali assety na przyszłość, mają weteranów do dalszego handlowania, zatrzymali rozwijającego się Nica Claxtona, a za rok będą mieć dużo wolnych pieniędzy. To będzie dla nich trudny sezon, ale dla drużyny, która jeszcze przed chwilą wydawała się zmierzać donikąd, teraz pojawiała się światełko w tunelu (choć raczej długim). Bardzo podoba mi się też zatrudnienie przez nich Jordiego Fernandeza, który wydaje się obiecującym coachem, potrafi pracować z młodzieżą i będzie mógł teraz od podstaw budować swój zespół.
5. Sacramento Kings
Długo się do tego zbierali i wreszcie zdecydowani się na poważny ruch, żeby wzmocnić drużynę, która przywróciła playoffy do Sacramento, ale już w zeszłym sezonie nie potrafiła tego powtórzyć. Potrzebowali wsparcia, a DeMar DeRozan jest jednym z najlepszych zawodników, jacy zmienili barwy klubowe w te wakacje. W dodatku Kings przejęli go na rozsądnym kontrakcie z niegwarantowanym w pełni trzecim rokiem. To gwiazdor na miarę ich możliwości. Oczywiście jest sporo pytań o to, jak się tutaj wkomponuje i jak to odbije się na obronie zespołu, ale nie ma wątpliwości, że jest upgrade’m nad Harrisonem Barnesem. To sprawdzony strzelec i wartościowa ofensywa opcja, która zapewni jeszcze większe pole manewru Mike’owi Brownowi. Trener także dostał nowy kontrakt, co w Kings jest dużym wydarzeniem, bo tutaj dawno nie było stabilizacji na ławce. Kolejnym wakacyjnym sukcesem było zatrzymanie Malika Monka. Wydawało się, że zostaną przelicytowani na rynku, on jednak zdecydował się zostać, biorąc to, co mogli mu zaproponować. Tym samym dalej mają swojego szóstego gracza i to za korzystnie pieniądze. Sukcesem miało być także pozyskanie w drafcie Devina Cartera, niestety trzeba będzie poczekać, żeby się o tym przekonać, ponieważ po operacji braku straci co najmniej połowę sezonu.
6. San Antonio Spurs
Dziurę na jedynce uzupełnili jednym z najlepszych rozgrywających w historii. Co prawda już 39-letnim, będącym u schyłku swojej wielkiej kariery, ale Chris Paul nadal potrafi świetne rozgrywać i jak mało kto zna koszykówkę. Natomiast jego wartość w tak młodej ekipie będzie jeszcze większa. Poukłada grę drużyny, będzie obsługiwał podaniami Wemby’ego, uczył młodych kolegów wygrywania, a w szczególności będzie mentorem dla wybranego z czwórką Stephona Castle’a. Spurs nie przyspieszają procesu i nie szukali dużych wzmocnień, stawiając dalej na wewnętrzny rozwój i dodając mądrych weteranów, którzy w tym pomogą. Harrison Barnes jest kolejnym. Ale też planują z długofalową perspektywą, zgarniając przyszłe picki – w zamian swój 8 numer i za przejęcie kontraktu Barnesa. Zbierają kolejne assety, które przydadzą się za kilka lat do wzmacniania już playoffowej drużyny.
7. Orlando Magic
Kentavious Caldwell-Pope zapewni doświadczenie i shooting, którego bardzo brakuje tej młodej drużynie i będzie też pasował do ich defensywnej gry. Potrzebowali takiego 3-and-D weterana i nie przepłacili wyciągając go z Denver. To był największy i zarazem jedyny zakup Magic na rynku. Resztę pieniędzy wykorzystali zatrzymując swoich zadaniowców na rozsądnych umowach. Shooting może poprawić też rookie Tristan Da Silva, który w Vegas trafiał 59% trójek. Nie pozyskali jednak rozrywającego, choć ta pozycja była ich największym problemem. Stawiają na rozwój młodzieży i nie chcą zabierać piłki z rąk swoich gwiazdorów. Jak bardzo wierzą we Franza Wagnera, pokazali dając mu maksymalne przedłużenie. Kreatywnie natomiast podeszli do przedłużenia Jonathana Isaaca, podwyższając jego pensję, żeby później był tańszy, co zapewni Magic większe pole manewru w przyszłości. Zdrowie Isaaca to nadal ogromna niewiadoma, ale zabezpieczyli się brakiem pełnych gwarancji. Poza tym, warto podjąć ryzyko, bo jeśli tylko gra, nawet w małych minutach Isaac potrafi być defensywnym game-changerem.
8. Minnesota Timberwolves
Nie zrobili dużo w te wakacje, ale wykonali jeden z najciekawszych ruchów, wykazując się największą kreatywnością wśród drużyn podlegających restrykcjom drugiego tax apron. Przehandlowali przyszłe assety w drafcie, żeby pozyskać Roba Dillinghama. Ósemkę draftu, czyli jednego z najlepszych zawodników tegorocznego naboru. 19-letni guard może nie jest typowym wsparciem jakiego szuka się do kontendera i trudno powiedzieć czy od razu będzie w stanie pomóc drużynie (a będą od razu go potrzebowali), ale daje duży upside na przyszłość. I w przypadku Wolves ma to dużo sensu, ponieważ ich gwiazdor ma dopiero 23 lata, podczas gdy podstawowy rozgrywający niedługo skończy 37. Dostali gracza, który będzie następcą Mike’a Conelya i może wyrosnąć na kluczową postać drużyny obok Anthony’ego Edwardsa. Równocześnie ten trade nie osłabił obecnej siły składu, a jego debiutancki kontrakt jest korzystnym rozwianiem przy ogromnych wydatkach. W Summer League obiecująco wyglądał także ich drugi rookie Terrence Shannon.
9. Dallas Mavericks
W sytuacji, w której nie zrealizowali swojego priorytetu na offseason powinniśmy mówić o przegranych wakacjach, ale w Dallas już nikt nie pamięta, że tak zależało im na zatrzymaniu Derricka Jonesa. Odszedł, mimo że zwolnili dla niego pieniądze, ale pozbycie się Tima Hardawaya i tak się bardzo opłacało, ponieważ dało im Quentina Grimesa i pozwoliło zatrudnić Naji’ego Marshalla w miejsce Jonesa. Natomiast największą historią ich wakacji była oczywiście wygrana walka o Klaya Thompsona. Weterana, który ze swoim shootingiem powinien być świetnym uzupełnieniem w Dallas. Kogoś takiego właśnie brakowało im w Finałach, kiedy mieli duże problemy ze znajdowaniem trójek. Mavs powinni dysponować teraz większą głębią składu, mając też z powrotem na ławce starego znajomego Spencera Dinwiddie’go. Plusem wakacji jest również długa przerwa Luki Doncica, który nie zakwalifikował się na Igrzyska i może zbierać siły na nowy sezon. Minusem, że Kyrie Irving spędza wakacje lecząc złamaną dłoń.
10. Boston Celtics
Przystąpią do walki o obronę tytułu dysonując niemal całym swoim mistrzowskim składem. Wraca 13 z 15 zawodników z zeszłego sezonu. To daje im duże szanse na back-to-back. Prawdopodobnie lepsze niż miało sześciu poprzednich zdobywców pucharu, którym nie udało się powtórzyć tego sukcesu. W Bostonie zajęli się również przyszłymi wolnymi agentami, już teraz podpisując przedłużenia z Jaysonem Tatumem, Derrickiem White’m i Samem Hauserem. Zrobili co trzeba i mogą być spokojni o utrzymanie swojego niezwykle silnego trzonu na kolejne lata. Choć ta stabilizacja składu zostanie wkrótce zagrożona przez rosnące koszty. Ogromne koszty, których właściciel już się obawia, dlatego planuje sprzedaż swoich udziałów. To jednak zmartwienie na później. W nadchodzącym sezonie będą dopiero czwartą najdroższą drużyną i równocześnie faworytem do kolejnego mistrzostwa. Nie powinno im też zabraknąć motywacji, bo przy okazji Igrzysk ich dwaj liderzy przekonali się, że nadal mają dużo do udowodnienia.