Diamenty Alertu: Nieoficjalny początek Play-In

0
fot. NBA League Pass

Zanim NBA wpadała na pomysł stworzenia mini-turnieju i rozgrywania dodatkowych meczów o awans do playoffów, w sezonie 2017/18 samoczynnie tak to się ułożyło, że ostatni, 82 mecz okazał się tym bezpośrednim pojedynkiem rozstrzygającym o ósmym miejscu w Konferencji Zachodniej. Na zakończenie Denver Nuggets, dopiero tworzący zespół oparty na jeszcze nie All-Starze Nikoli Jokicu, przyjechali do Minnesoty, gdzie All-NBA Jimmy Butler uczył wygrywania młodych gwiazdorów Wolves, żeby zagrać o playoffy.

Decydujący mecz na samym finiszu sezonu, a gdyby tak co roku mieć tego typu pojedynek? To było zapewne inspiracją dla ligi do wprowadzenia Play-In, które zadebiutowało dwa lata później przy okazji wznowienia sezonu w bańce.

Tamten mecz był też początkiem rywalizacji między Nuggets i Wolves, która obecnie mocno się rozkręciła, kiedy dwa razy z rzędu zmierzyli się w playoffach.


11 kwietnia 2018, Minnesota

(46-35) Minnesota Timberwolves vs. (46-35) Denver Nuggets

Do obejrzenia w League Pass

Przed meczem:

Najważniejszy mecz sezonu.

Prawie sześć miesięcy grania, 81 meczów, a ostatecznie wszystko sprawdza się do tego jednego, ostatniego spotkania. Win or go home.

Wolves jeszcze przed All-Star Weekend mieli czwarty najlepszy bilans na Zachodzie, sześć zwycięstw więcej niż znajdujący się wtedy tuż za ósemką Clippers i Jazz i wydawało się niemal pewne, że zrobią playoffy. Ich pierwsze playoffy od 2004 roku. Ale wtedy Jimmy Butler kontuzjował kolano. Pod jego nieobecność przegrali 9 z 17 spotkań, w tym tydzień temu niezwykle ważne starcie w Denver i dlatego dzisiaj muszą walczyć o to, żeby seria poza playoffami nie przedłużyła się do 14 sezonów.

Teraz na szczęście mają już z powrotem swojego lidera. Butler będzie musiał poprowadzić ich do zwycięstwa. Tak jak pisze Maciek, po to właśnie został sprowadzony do Minnesoty. Na takie momenty. To on jest tutaj największym game-changerem i wydaje się dawać Wolves największą przewagę w tym decydującym pojedynku.

Flesz: Mam Jimmy’ego Butlera w decydującym meczu, a Ty?

To jest być może najważniejszy mecz sezonu regularnego NBA od 34 lat. Dopiero po raz trzeci od sezonu 1983/84 obejrzymy w ostatnim dniu mecz rozstrzygający bezpośrednio o awansie do play-offów.

Jest razem aż 19 lat nieobecności obu drużyn w play-offach. Timberwolves grali w nich po raz ostatni, kiedy Tom Thibodeau tłumaczył Moochie’mu Norrisowi w Houston jak przejść pod zasłoną. Nuggets – kiedy Ty Lawson chodził jeszcze prosto, a Kenneth Faried miał dopiero za rok wyjść w pierwszej piątce reprezentacji USA.

Jest razem aż 19 lat nieobecności obu w drużyn w play-offach i po wzmocnieniach przed sezonem graczami formatu All-Star, obie muszą do nich awansować.

Dziś w nocy dla jednej drużyny sezon regularny skończy się wielkim rozczarowaniem. Dla drugiej klęską. Lub jak to Andrew Wiggins powiedział po poniedziałkowym zwycięstwie z Memphis: “Then everything we did is for nothing.”

Nie zapowiadało się apetycznie, kiedy 19 listopada w meczu z Lakers podpisany przed sezonem Paul Millsap złamał lewy nadgarstek. Denver Nuggets rozpoczęli sezon od trzech porażek w czterech pierwszych meczach i mieli bilans 9-7 w dniu kontuzji Millsapa, próbując wrzucić go do bałkańskiego kotła, w którym Nikola Jokić od stycznia do kwietnia zeszłego roku gotował drugi atak NBA.

Gra polegająca na Jokicu i przybiegającym do niego po piłkę Jamalu Murray’u, za to ścinającym od niej Gary’m Harrisie, napotykała na problem w znalezieniu przestrzeni, z Millsapem dryfującym wokół linii końcowej boiska. A kiedy okazało się, że Millsap potrzebować będzie operacji i zostanie wyłączony z gry na dwa miesiące, stało się pewne, że o wyjściu z dziesiątki najgorszych defensyw ligi Nuggets mogą w tym sezonie zapomnieć.

Ale ten zespół był i jest fascynujący z uwagi na to, że jest jedynym w NBA, który efektywnie próbuje grać w koszykówkę bez rozgrywającego. Tu rozgrywającym jest center, który przeprowadza piłkę przez linię połowy rzadko. Rozmawiałem o tym ostatnio z kimś z Denver i taki jest plan. Cała organizacja stoi za nim.

I Nuggets wygrali wszystkie pięć spotkań w kwietniu, z Jokicem zaliczającym nie tylko 23,8 punktów i 12,8 zbiórek, ale aż 8,6 asyst na mecz. Przypomina trochę Golden State Warriors – jeszcze z czasów przed Kevinem Durantem – to, gdy Nuggets potrafią nagle wejść i znaleźć się w swoim magicznym rytmie. To jest tempo i tak, i można je pokazywać w planszach, zdjęciach i klipach, ale one nie oddadzą rytmu, który Denver znajduje i trwa w nim akcja w akcję. Wymyka się Denver nawet z tej współczesnej NBA. Jednego dnia brak nominalnego playmakera (przehandlowali w połowie sezonu wybranego z #7 Draftu 2015 Emmanuela Mudiay’a) – kiedy zdobywają 88 punktów dwa dni temu w meczu Portland, czy nie mogą wyjść ze 100, jak zdarzyło im się to kilka razy w ostatnich tygodniach – boli. Kiedy jednak – dzieje się to częściej, niż nie – piłka zaczyna fruwać, Murray i Wilson Chandler trafiać rzuty, Harris ścinać, a Will Barton zdobywać punkty na różne sposoby, może nie być innej definicji “Wild Wild West”, niż brand koszykówki grany w tym sezonie przez Denver.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.