Wake-Up: NBA (i PLK) zrzuca terminarz i natychmiast polaryzuje

3
fot.

Nazwij-czoło-gracza.

Jak co roku, w leniwy, letni wieczór NBA zrzuciła na nas full-schedule, żeby przyglądać się, jak część kibiców szaleje ze szczęścia, zanim uschną oni na kolejne czterdzieści dni do rozpoczęcia się obozów przygotowawczych.

W terminarzu jak zwykle zwrócimy naszą uwagę na mecze świąteczne, na pierwszy dzień rozgrywek, na drugi dzień, na trzeci, na pierwszy piątek, na pierwszy weekend, na MLK-Day, a my w Europie pójdziemy dalej i sprawdzimy, co NBA przygotowała dla nas w soboty i niedziele wieczorem w godzinach 18-21.

Podniesie się lament, że Lakers są sześćset osiemdziesiąt osiem razy w amerykańskiej “national-tv”, wliczając godziny, które spędzone zostaną na Lakers w “ESPN First Take”. Sprawdzone zostanie też, kto ile zagra w back-2-backu, kto jak długie będzie miał trasy wyjazdowe – i ile tych tras – kto jak często grał będzie w 3w4 i w 3w4b2b – ostatniego skrótu przedstawiać nie trzeba.

Co zostanie natomiast przeoczone, to druga strona jednego z tych ponad tysiąca meczów sezonu regularnego. Mianowicie to, czy rywal przypadkiem ma dzień przerwy, czy też jest w back-2-backu, czy jest na końcu, czy na początku trasy lub czy może dopiero właśnie wrócił z trasy, przespał się noc i próbuje podnieść się na mecz u siebie.

Dlatego uruchomione zostaną znowu maszyny, które wyplują faktyczną siłę terminarza. Jedne wezmą pod uwagę to, czego inne nie wezmą. Jedne wartościować będą mocniej, to co inne wartościować będą mniej. Wnętrza tych maszyn nie poznamy, ale “Strength of Schedule” mówi tak, więc #glassess I nic do mnie nie mów.

Sam robiłem to kiedyś i w tym roku ponownie zrobię – przy czym moja maszyna nazywa się XLHandInformer 1927. Wrzucony zostanie cały terminarz, by wypluć różnice zmęczeniowe, a następnie pomóc wytypować przewidywalne rozstrzygnięcia wszystkich meczów.

Mój zmarły już kolega reagował jednak zwykle na to wszystko parskaniem i obśmiewaniem całej tej idei.

Łzy miał niemal w oczach, ale nie dlatego dokładnie, że ktoś już w sierpniu chciał wiedzieć, co stanie się w kwietniu. Zbierał karty Toppsa i chodził na mecze lokalnej drugiej ligi koszykówki. Uważał po prostu, że my tu sobie możemy budować przyszłość, kiedy jedna kontuzja, akurat w naszym NBA-sporcie, potrafi nadgryźć całą tę koncepcję, a jedna topowego gracza, dwie czy trzy, zburzą ją zwyczajnie jak domek z kart.

Kto ma rację?

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.

3 KOMENTARZE