Trzy lata temu Luka Doncić rozpoczął Igrzyska w Tokio fantastycznym meczem na 48 punktów przeciwko Argentynie. To drugi najlepszy strzelecki występ w historii olimpijskiej koszykówki. Później miał też między innymi triple-double w półfinale, jednak to nie wystarczyło do pokonania Francji, po czym w meczu o brąz przegrał rywalizację z gorącym Pattym Millsem (42pkt). Skończyło się rozczarowującym brakiem medalu, ale niewątpliwie Luka był jedną z największych gwiazd tamtych Igrzysk. Zdobył najwięcej punktów, rozdał najwięcej asyst i zajął drugie miejsce na liście zbiórek.
Rok później na Eurobaskecie popisał się meczem na 47 punktów i był drugim najlepszym strzelcem całego turnieju. Natomiast w 2023 zdobywał średnio najlepsze 27 punktów na Mistrzostwach Świata. Przez trzy kolejne lata, w każde wakacje Doncić zapewniał nam świetne widowisko, będąc zdecydowanie najlepszym zawodnikiem kolejnych turniejów, nawet mimo że nie sięgnął po żaden medal. Jego gwiazda błyszczała najjaśniej, ale teraz zabraknie go w Paryżu, ponieważ Słowenii nie udało się zakwalifikować.
Kto więc przejmie pałeczkę najlepszego zawodnika olimpijskiego turnieju?
Na Amerykanów tutaj nie patrzymy, bo wiadomo, że LeBron James czy Steph Curry będą mieli swoje momenty, ale grają razem, mają do pomocy innych gwiazdorów, dlatego nie będą musieli ciągnąć drużyny. Co najwyżej będą musieli przejąć decydujący fragment meczu. A jeśli to będzie dominacja, to całego zespołu, a nie wielkie indywidualne popisy. Trzy lata temu Kevin Durant poprowadził USA do złota rzucając 29 punktów w finałowym meczu, a łącznie miał tylko 20 po pierwszych dwóch występach. Poza tym, najlepsi obecnie zawodnicy nie grają wcale w barwach USA.
Nikola Jokić jest najlepszym koszykarzem na świecie, dlatego to on wydaje się być tym, który w największym stopniu może i powinien zdominować turniej. Dopiero co niedawno odebrał już trzecią statuetkę MVP, rok temu został mistrzem NBA, więc igrzyska to idealny moment, żeby także na międzynarodowej scenie zaprezentować swój geniuszu i wygrać dla swojego kraju.
Serbia rok temu dotarła do finału Mistrzostwa Świata, podczas gdy Jokić odpoczywał po mistrzowskim sezonie w NBA, dlatego teraz mając go w składzie są potencjalnie najpoważniejszym zagrożeniem dla Amerykanów. Byli także w finale w swoim poprzednim olimpijskim turnieju w Rio w 2016. Nikola był wówczas dopiero 21-letnim środkowym mającym za sobą pierwszy sezon w NBA. Zwrócił już na siebie uwagę szerokiej publiczności, niespodziewanie będąc jednym z najlepszych debiutantów, ale do statusu gwiazdy było mu jeszcze bardzo daleko. Także w reprezentacji. Swój najlepszy mecz tamtego turnieju zagrał przeciwko USA w fazie grupowej, kiedy rzucił 25 punktów, ale w finale tego nie powtórzył i miał tylko 6. Teraz już na otwarcie zmierzą się z Amerykanami i będzie to również wielki pojedynek najlepszych centrów NBA.
Tak więc Jokić ma już na swoim koncie olimpijskie srebro, ale odkąd wyrósł na gwiazdę i stał się liderem Serbii, nie udało mu się zdobyć kolejnego medalu. W Tokio ich nie było. Na Mistrzostwach Świata w 2019 i na ostatnim Eurobaskecie odpadali w ćwierćfinale. Bez niego natomiast zdobili srebro rok temu. Ma tu coś do udowodnienia.
Shai Gilgeous-Alexander właśnie w zeszłym roku udowodnił, że potrafić poprowadzić swój kraj do medalu. To Jamal Murray w tamtym momencie był największą kanadyjską gwiazdą po świetnych playoffach i zdobyciu mistrzostwa, ale ostatecznie nie pojechał na Mistrzostwa, zostawiając drużynę w rękach SGA. Shai przejął pierwszoplanową rolę i był fantastyczny – 24.pkt, 6.4zb i 6.4ast. Doprowadził Kanadę do trzeciego miejsca, gwarantującego także awans na igrzyska, na których poprzednio grali w odległym 2000 roku, mając w składzie Steve’a Nasha.
SGA pokazał na tej dużej scenie, że jest prawdziwym liderem, a potem robił to przez cały kolejny sezon w Oklahomie, wchodząc do wyścigu po MVP. Teraz ponownie może podjąć rywalizację z Jokicem o nieoficjalny tytuł najlepszego zawodnika w Paryżu. Kanada ma bardzo silny skład, ale to jego team i nie zmieni tego obecność Murraya.
Grecja także długo czekała na powrót do olimpijskiego turnieju, ponieważ trzy poprzednie odbyły się bez ich udziału. Teraz Giannis Antetokounmpo pomógł im wywalczyć awans na ostatniej prostej. Po drodze wyrzucił Doncica i wreszcie będzie miał okazję zadebiutować na igrzyskach. W Paryżu jest drugim najbardziej utytułowanym zawodnikiem poza kadrą USA, z dwoma MVP i mistrzowskim pierścieniem, ale jeszcze nie udało mu się nic osiągnąć z reprezentacją. Rok temu nie było go na Mistrzostwach, dwa lata temu na Eurobaskecie zdobywał średnio 25.1 punktów, ale nie zbliżył się do medalu. Przegrali w ćwierćfinale, a to i tak najdalej, jak Giannisowi udało się zajść w barwach Grecji. Teraz ma wokół siebie słabszy skład niż Jokić czy SGA, więc będzie musiał bardzo się postarać, żeby pociągnąć zespół.
Victor Wembanyama jest oczywiście największą gwiazdą gospodarzy, a też największą wschodzącą gwiazdą NBA, dlatego oczekiwania są ogromne. W debiutanckim sezonie w najlepszej lidze świata pokazał jak wyjątkowym jest koszykarzem, więc bardzo ciekawe będzie, jak zaprezentuje się na pierwszym dużym turnieju w reprezentacji. Cała Francja bardzo na niego liczy. W Tokio sięgnęli po srebrny medal, a teraz grają u siebie. Ale rok temu mieli fatalne Mistrzostwa, podczas których nawet nie wyszli z grupy. Wtedy zabrakło Wemby’ego, więc teraz ma ich uratować i przywrócić na ścieżkę zwycięstw. Presja jest wielka, ale on ma dopiero 20 lat, a w NBA nawet jego świetna gra jeszcze nie przełożyła się na wygrywanie.
Na koniec wspomnijmy jeszcze o dwóch młodych gwiazdorach, którzy mogą wykorzystać olimpijską scenę, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Franz Wagner nie jest jeszcze liderem reprezentacji Niemiec, ale rok temu w drodze do mistrzostwa świata był drugim najważniejszym graczem obok Dennisa Schrodera. Stracił wtedy kilka meczów przez kontuzję, na szczęście zdążył się wyleczyć i zaliczył mocny finisz. Od ćwierćfinału, w trzech ostatnich meczach zdobył łącznie 57 punktów. Mogli na niego liczyć w tym najważniejszym momencie, nie tak jak Orlando Magic w Game 7. Franz fatalnie kończył playoffy. Mimo to, w Orlando właśnie potwierdzili, że widzą w nim gwiazdora przyszłości, podpisując z Wagnerem maksymalne przedłużenie kontraktu. Choć w Magic nie będzie pierwszoplanową postacią. Taką rolę może natomiast przejąć w reprezentacji i może właśnie teraz to się wydarzy.
Wspominany już wcześniej Mills zdobył 42 punkty w Tokio, dając Australii tak wyczekiwany medal olimpijski. W zeszłym roku na Mistrzostwach dalej był najlepszym strzelcem swojej drużyny, ale nie dotarli do fazy pucharowej. Ma już prawie 36 lat i najwyższy czas, żeby ktoś przejął od niego pałeczkę. Tym kimś nie stał się Ben Simmons, ale może będzie to Josh Giddey. Rok temu miał udane Mistrzostwa (19-5-6) i teraz powinien w jeszcze większym stopniu przejąć dowodzenie. Zanim zadebiutuje w barwach Chicago Bulls, ma okazję zamazać wspomnienia z playoffów i udowodnić, że mając piłkę w rękach, jest w stanie poprowadzić drużynę.