Kreatywni Warriors, nadal mogą szukać dużej wymiany

3
fot. YouTube

Golden State Warriors przegrali pierwsze dni wolnej agentury, ale teraz się odbijają.

Wykorzystali zmniejszone wydatki, które otworzyły im możliwość sięgnięcia po pełen midlevel exception, żeby zatrudnić De’Anthony’ego Meltona, a przede wszystkim wycisnęli co się da z sign-and-trade Klaya Thomsona. Więcej niż można było się spodziewać.

Kreatywnie podeszli do sprawy i zamiast przejmować w zamian jakiegoś gracza od Dallas Mavericks, porozumieli się z wolnymi agentami, których mieli na swoim celowniku i włączyli ich w wymianę, robiąc z tego potrójne sign-and-trade z udziałem łącznie pięciu drużyn. Szczegółów tej całej skomplikowanej transakcji jeszcze nie znanym, ale wygląda na to, że dzięki połączeniu wszystkiego w jeden trade Warriors podpisują nieco większe kontrakty niż to, co mogliby zmieścić w samo trade exception za Thompsona.

Jak już wspominałem analizując finanse Knicks, przy sign-and-trade konieczne jest podpisanie trzyletnich umów. Warriors jednak zadbali o zostawienie sobie pola manewru, niezbędnego gdy w 2026 kończy się kontrakt Stephena Curry’ego, dlatego dali gwarancję tylko na dwa lata.

W przypadku Kyle’a Andersona to $27mln/3 z niegwarantowanym ostatnim rokiem.

Buddy Hield ma dostać $8.7mln w najbliższym sezonie, łącznie $18mln przez pierwsze dwa lata i tylko niewielką, wartą $3mln gwarancję na trzeci rok. Ale jest też i czwarty rok w tej umowie – „player option for a non-guaranteed fourth year”. W prakrycie to chyba będzie opcja dla obu stron z ostatnim słowem należącym do Warriors. Hield będzie mógł podjąć opcję, ale Warriors nie będą musieli wcale jej zagwarantować.

Przejęcie gracza w sign-and-trade oznacza, że Warriors wchodzą pod hard cap pierwszego tax apron, dlatego nie będą mogli przekroczyć $178.1mln. W tym momencie znajdują się tuż pod tą linią, mając 14 zawodników (dwóch niegwarantowanych).

Na tym mogą zakończyć kompletowanie składu i jedynie manewrować niegwarantowanymi umowami graczy z samego końca ławki. Ale wiadomo, że są w gronie drużyn zainteresowanych pozyskaniem Lauriego Markkanena. Mimo ograniczeń, ta furtka nadal jest otwarta. Mają teoretyczne możliwości, żeby finansowo spiąć taki trade. Tym bardziej, że kontrakt Markkanena to tylko $18mln. Mogą w zamian oddać Andrew Wigginsa, albo spakować schodzące umowy Gary’ego Paytona i Kevona Looneya, co pewnie bardziej odpowiadałoby Utah Jazz. Ale oczywiście kluczowe pozostaje to, czy są w stanie zaproponować im wystarczająco kuszący pakiet assetów? Mogą co najwyżej oddać dwa przyszłe picki w pierwszej rundzie i do tego dołożyć swapy, ale to nadal mało w porównaniu z tym, co Brooklyn Nets dostali za Mikala Bridgesa. Wszystko więc może rozbić się o to, jak bardzo Warriors są skłonni poświęcić swoich młodych graczy i jak wysoko cenią ich Jazz.

Pozyskanie trzech zawodników w miejsce dwóch zapewnia im większą głębię, więc też daje większe pole manewru przy wymianie, w której mieliby oddać więcej graczy. Są też jeden pick w drafcie na plusie, bo za Thompsona dostali dwa drugorundowe wybory, a tylko jeden z nich przekażą Sixers, podczas gdy Wolves wystarczyło oddać przyszłe prawo swapu w drugiej rundzie.

Zobaczymy czy jeszcze coś wykombinują. Na razie nie jest to nic porównywanego do marzeń o Paulu George’u, co ustawiłoby ich znowu w gronie kontenderów, ale wydaje się, że robią upgrade zastępując dwójkę starzejących się guardów trójką wartościowych zadaniowców.

Dodali two-way guarda, który był jednym z bardziej underrated graczy w lidze i może okazać dużym stealem wakacji (o ile tylko skończą się jego problemy z plecami). Doświadczonego skrzydłowego, któremu brakuje rzutu, ale potrafi bronić, dysponuje wysokim boiskowym IQ, gra zespołowo i już jest przedstawiany jako nowe wersja Shauna Livingstona. I mają też nowego „splash brata”, który dużo rzuca i trafia zza łuku (w karierze średnio 3 trójki przy 40%), a do tego nie opuszcza meczów.

Warriors zebrali głęboki, ciekawy skład i wcale już nie tak drogi. Jeśli do tego Jonathan Kuminga dalej będzie robił widoczne postępy, a Wiggins odbije się po fatalnym sezonie, może to być całkiem niezły zespół, nawet jeśli nie uda się już pozyskać żadnej nowej gwiazdy.

3 KOMENTARZE

  1. No czy Paul George to będzie taki mega steal to ja śmiem wątpić. Gość jest notorycznie połamany, razem z Leonardem w LA wygrali dokładnie nic przez 5 lat. Pół dekady to jest jednak spory kawałek czasu, żeby coś ugrać, a tu nawet nie powąchali gry o najwyższą stawkę.

    11