Golden State Warriors przegrali pierwsze dni wolnej agentury, ale teraz się odbijają.
Wykorzystali zmniejszone wydatki, które otworzyły im możliwość sięgnięcia po pełen midlevel exception, żeby zatrudnić De’Anthony’ego Meltona, a przede wszystkim wycisnęli co się da z sign-and-trade Klaya Thomsona. Więcej niż można było się spodziewać.
Kreatywnie podeszli do sprawy i zamiast przejmować w zamian jakiegoś gracza od Dallas Mavericks, porozumieli się z wolnymi agentami, których mieli na swoim celowniku i włączyli ich w wymianę, robiąc z tego potrójne sign-and-trade z udziałem łącznie pięciu drużyn. Szczegółów tej całej skomplikowanej transakcji jeszcze nie znanym, ale wygląda na to, że dzięki połączeniu wszystkiego w jeden trade Warriors podpisują nieco większe kontrakty niż to, co mogliby zmieścić w samo trade exception za Thompsona.
Jak już wspominałem analizując finanse Knicks, przy sign-and-trade konieczne jest podpisanie trzyletnich umów. Warriors jednak zadbali o zostawienie sobie pola manewru, niezbędnego gdy w 2026 kończy się kontrakt Stephena Curry’ego, dlatego dali gwarancję tylko na dwa lata.
W przypadku Kyle’a Andersona to $27mln/3 z niegwarantowanym ostatnim rokiem.
Buddy Hield ma dostać $8.7mln w najbliższym sezonie, łącznie $18mln przez pierwsze dwa lata i tylko niewielką, wartą $3mln gwarancję na trzeci rok. Ale jest też i czwarty rok w tej umowie – „player option for a non-guaranteed fourth year”. W prakrycie to chyba będzie opcja dla obu stron z ostatnim słowem należącym do Warriors. Hield będzie mógł podjąć opcję, ale Warriors nie będą musieli wcale jej zagwarantować.
Przejęcie gracza w sign-and-trade oznacza, że Warriors wchodzą pod hard cap pierwszego tax apron, dlatego nie będą mogli przekroczyć $178.1mln. W tym momencie znajdują się tuż pod tą linią, mając 14 zawodników (dwóch niegwarantowanych).
Na tym mogą zakończyć kompletowanie składu i jedynie manewrować niegwarantowanymi umowami graczy z samego końca ławki. Ale wiadomo, że są w gronie drużyn zainteresowanych pozyskaniem Lauriego Markkanena. Mimo ograniczeń, ta furtka nadal jest otwarta. Mają teoretyczne możliwości, żeby finansowo spiąć taki trade. Tym bardziej, że kontrakt Markkanena to tylko $18mln. Mogą w zamian oddać Andrew Wigginsa, albo spakować schodzące umowy Gary’ego Paytona i Kevona Looneya, co pewnie bardziej odpowiadałoby Utah Jazz. Ale oczywiście kluczowe pozostaje to, czy są w stanie zaproponować im wystarczająco kuszący pakiet assetów? Mogą co najwyżej oddać dwa przyszłe picki w pierwszej rundzie i do tego dołożyć swapy, ale to nadal mało w porównaniu z tym, co Brooklyn Nets dostali za Mikala Bridgesa. Wszystko więc może rozbić się o to, jak bardzo Warriors są skłonni poświęcić swoich młodych graczy i jak wysoko cenią ich Jazz.
Pozyskanie trzech zawodników w miejsce dwóch zapewnia im większą głębię, więc też daje większe pole manewru przy wymianie, w której mieliby oddać więcej graczy. Są też jeden pick w drafcie na plusie, bo za Thompsona dostali dwa drugorundowe wybory, a tylko jeden z nich przekażą Sixers, podczas gdy Wolves wystarczyło oddać przyszłe prawo swapu w drugiej rundzie.
Zobaczymy czy jeszcze coś wykombinują. Na razie nie jest to nic porównywanego do marzeń o Paulu George’u, co ustawiłoby ich znowu w gronie kontenderów, ale wydaje się, że robią upgrade zastępując dwójkę starzejących się guardów trójką wartościowych zadaniowców.
Dodali two-way guarda, który był jednym z bardziej underrated graczy w lidze i może okazać dużym stealem wakacji (o ile tylko skończą się jego problemy z plecami). Doświadczonego skrzydłowego, któremu brakuje rzutu, ale potrafi bronić, dysponuje wysokim boiskowym IQ, gra zespołowo i już jest przedstawiany jako nowe wersja Shauna Livingstona. I mają też nowego „splash brata”, który dużo rzuca i trafia zza łuku (w karierze średnio 3 trójki przy 40%), a do tego nie opuszcza meczów.
Warriors zebrali głęboki, ciekawy skład i wcale już nie tak drogi. Jeśli do tego Jonathan Kuminga dalej będzie robił widoczne postępy, a Wiggins odbije się po fatalnym sezonie, może to być całkiem niezły zespół, nawet jeśli nie uda się już pozyskać żadnej nowej gwiazdy.
No czy Paul George to będzie taki mega steal to ja śmiem wątpić. Gość jest notorycznie połamany, razem z Leonardem w LA wygrali dokładnie nic przez 5 lat. Pół dekady to jest jednak spory kawałek czasu, żeby coś ugrać, a tu nawet nie powąchali gry o najwyższą stawkę.
Ocb z Hieldem. Ze taki strzelec tyle trójek a jednak oontrakt niski i go przrzucaja z drużyny do drużyny.
Dziwny dualizm
On chyba jest czarny? W NBA to bardzo obniża wartość…