Kiedy na początku kwietnia Bronny James zgłaszał się do draftu, większość ekspertów nie miała go na liście 58 najbardziej obiecujących talentów, które warto wybrać w tegorocznym, słabym naborze. Nieco poprawił swoje notowania dobrze prezentując się podczas Draft Combine, ale oczywiście gdyby nie nazwisko, nie byłby zawodnikiem, na którego managerowie i skauci zwracaliby szczególną uwagę nawet w drugiej rundzie. Jest atletycznym guardem z dobrym czuciem gry, który ma za sobą problemy z sercem i słaby sezon na uczelni USC.
W tym momencie na pewno nie jest zawodnikiem na miarę NBA, ale przez ostatnie miesiące dużo było spekulacji, że może nawet zostać wybrany w pierwszej rundzie. Bo to przecież LeBron James Junior, a tata marzy o tym, żeby razem z nim zagrać. Ostatecznie wylądował pod koniec drugiej rundy, co wydaje się optymalnym rozwiązaniem. Odległy 55 numer można wykorzystać, żeby spróbować rozwinąć intrygujący prospekt. To niewielki koszt, zwłaszcza jeśli to syn twojego gwiazdora, który zaraz będzie wolnym agentem.
Ostatecznie wszystko ułożyło się tak, jak można było się tego od początku spodziewać. Po myśli Jamesów. Zostają w Los Angeles. Rich Paul wykonał zadanie. Najpierw podbijał notowania swojego młodego klienta, opowiadając jak wiele drużyn jest nim zainteresowanych, choć równocześnie nie dawał możliwości sprawdzenia go na workoutach. Później na każdym roku podkreślał, że wolna agentura ojca i draft syna nie łączą się, zniechęcając do ryzykowania zespoły marzące o przejęciu LeBrona. Natomiast na koniec skutecznie zniechęcił wszystkie drużyny przed ewentualnym sięgnięciem po Bronny’ego w drugiej rundzie, żeby to Lakers mogli go wziąć. Według doniesień Boba Myersa, Paul kontaktował się z drużynami mającymi picki przed Lakers, informując, że młody James przeniesie się do ligi australijskiej, jeśli nie wyląduje w LA.
Bronny został największą historią drugiego dnia draftu i najbardziej znanym zawodnikiem wybranym pod koniec drugiej rundy. Będzie w jednej drużynie ze swoim tatą i zapiszą się w historii NBA, ale pewnie za dużo razem nie pograją, bo większość sezonu spędzi pracując nad rozwojem swoich umiejętności w G-League i tylko oglądając tatę z końca ławki Lakers.
Ma bardzo dużo do udowodnienia, bo przecież wszyscy są przekonani, że znalazł się w NBA tylko dzięki swojemu słynnemu tacie. Bez takiego nazwiska nawet gdyby został wybrany, nie mógłby od razu liczyć na gwarantowany kontrakt. Z drugiej strony, przez to, że jest Jamesem Juniorem ma też trudniej, bo od dawna znajduje się w centrum zainteresowania i pod ogromną presją oczekiwań. Teraz również stanie się łatwym obiektem żartów i celem jeszcze większej krytyki.
Ale ten jego rodowód, to że NBA ma we krwi, jest również bardzo mocnym atutem, który może dawać nadzieję Lakers, że pozyskali prawdziwego gracza na przyszłość, a nie tylko bonus do kontraktu LeBrona Jamesa.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Po przeczytaniu tytułu uśmiechnąłem sią pod nosem, że o czymś trzeba pisać, a tu ku mojemu zaskoczeniu wpadł bardzo ciekawy artykuł.
Biorąc pod uwagę, jak wielu zawodników pochodzi z nizin społecznych i rozbitych rodzin, fakt spędzenia dzieciństwa w luksusie, zdrowym odżywianiu się i pod okiem koszykarza nie powinien być tu bez znaczenia. Myślę, że to daje nawet więcej niż “gen gracza NBA”.
Do tego mniejsza szansa, że odbije sodówka i kasa zaszumi w głowie
Dziwi brak wzmianki w artykule o tym synu z Dallas ;)
Ale dobry art
”Według doniesień Boba Myersa, Paul kontaktował się z drużynami mającymi picki przed Lakers, informując, że młody James przeniesie się do ligi australijskiej, jeśli nie wyląduje w LA.”
Jak widac, nie tylko w futbolu najwiekszym rakiem sportu sa agenci.
Myślę,że cała tą medialną szopkę związaną z historią ojciec/syn mógłby jedynie przykryć fakt, że LeBron nie jest ojcem Bronnego.I że Savannah zaszła w ciążę kiedy James rozgrywał swój mecz np.w Toronto w styczniu 2004r.Byłaby to historia wykraczającą już daleko poza sport.
Z twarzy jest tak podobny do ojca, że nikt by tego nie łyknął.
To zaginiony brat bliźniak był….