Offseason szybko się rozkręca.
Nie tylko już drugi wolny agent dogadał nową umowę, ale i mamy pierwszy poważny transfer. I to od razu z udziałem Chicago Bulls. Drużyny, która od trzech lat właściwie nie handlowała. Nie licząc trade’u w dzień draftu z udziałem picków, to pierwsza wymiana Arturasa Karnisovasa od czasu wysłania Lauriego Markkanena do Cleveland. Z perspektywy czasu tamten ruch nie wygląda dobrze, ale teraz to oni zamierzają skorzystać na przejęciu młodego zawodnika, któremu przyda się zmiana otoczenia.
Markkanen w Chicago nie spełnił dużych oczekiwań i dopiero po kolejnych przeprowadzkach, w Utah wreszcie znalazł dla siebie idealnie miejsce i wyrósł na All-Stara. Josh Giddey także ma niezrealizowany, gwiazdorski potencjał, a w Bulls powinien dostać piłkę do rąk, co zapewni mu okazję zaprezentowania pełni swoich możliwości. W Oklahomie nie miał takiej szansy grając obok SGA i Jalena Williamsa. Był starterem, ale jego rola była coraz bardziej ograniczona, a przez to też jego kiepski rzut stawał się coraz większym problemem. Bo mimo że pracuje nad swoim jumperem i powoli poprawia skuteczność, nadal nie jest żadnym zagrożeniem na dystansie. Playoffy tylko potwierdziły, że Australijczyk nie pasuje do tej układanki OKC Thunder i teraz Sam Presti również to przyznał.
Ale Giddey nadal jest bardzo młody, młodszy nawet od niektórych zawodników, którzy w przyszłym tygodniu zostaną wybrani w pierwszej rundzie draftu. Dopiero przed sezonem będzie obchodził swoje 22-gie urodziny. Co prawda ma za sobą trudny sezon, który obniżył jego notowania, ale wcześniej miał bardzo obiecujący drugi rok (16.6pkt, 6.2zb, 6.2ast), a obecne problemy wynikały w dużej mierze z roli w jakiej musiał funkcjonować. Kiedy natomiast przejmował prowadzenie drużyny pod nieobecność SGA, przypominał o swoich możliwościach. Pod koniec fazy zasadniczej notował średnio 18 punktów przy 55.6% z gry, 8.5 zbiórek i 7 asyst na przestrzeni 11 meczów. Jest wszechstronnym zawodnikiem, świetnym playmakerem i ma jeszcze czas, żeby wyrosnąć co najmniej na przyzwoitego shootera (teraz tylko 33.7% za trzy, ale jako rookie trafiał ledwie 26.3%).
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
To rozwiewa moje wątpliwości jeśli chodzi o Caruso w szatni. Człowiek trenera, wiedzą co robią. To teraz ten wysoki do zaklepania, podoba mi się pomysł z Hartensteinem (low usage, high efficiency) przy takiej konstrukcji składu. Są już jakieś inne propozycje?
IMO nie ma szans żeby Knicks odpuścili Isaiah Hartensteina, kiedy wiadomo już, że bardzo dobrze pasuje do układanki Thibsa i został pozytywnie zweryfikowany przez playoffs.
Tym bardziej, że wyjaśniła się także sytuacja o faktycznych możliwościach co do gry Mitchella Robinsona, który przy swoich limitowanych minutach może być najwyżej backup centrem.
Nowy Jork nie może sobie pozwolić w tym momencie na stratę pierwszopiątkowego środkowego.
Zgadzam się, tylko on jest teraz niezastrzeżonym wolnym agentem i Thunder mogą go przepłacić więc Knicks nie będą mieli wyboru.
Jakieś 80/4 i NYK nie są w stanie formalnie wyrównać. Mogą dać maks coś 16-17 mln za sezon. Ewentualnie krótka umowa żeby za 2 lata mieć jego pełne prawa Birda, ale to zbyteczne ryzyko dla Isiaha. Jedna kontuzja i papa obiecanki cacanki. Chyba, że bardzo zechce zostać w Nowym Jorku a nie wynosić się na wieś. Wtedy może dogadać się jak Reeves z Lakers za mniejsze pieniądze ale dłuższy kontrakt.
Nie wiem czy Knicks mają interes przepłacać za środkowego. Jest Robinson (i Julius Randle do smallballu) a magia miasta/klubu zapewnia im stały napływ takich grajków.
Thunder mogą wyjebać nawet 100/4 a jak nie pyknie to za rok, dwa spuścić komuś taki konrakt w pakiecie z pickami 🤷🏼♂️ W dzisiejszej NBA to easy.
Niekomiczne :) zatrzymanie DeRozana :)