Jerry West był wielkim zawodnikiem, ale stał się również legendą jako manager.
W tej drugiej roli dużo lepiej go znaliśmy. To on odpowiadał za skład Los Angeles Lakers w czasach „Showtime’u”, ściągnął do LA Shaquille’a O’Neala i zrobił trade w drafcie, żeby pozyskać tego dzieciaka Kobiego Bryanta. Później na kilka lat przeniósł się do Memphis, gdzie zbudował pierwszą w historii klubu drużynę playoffową. W 2011 roku zdecydował się dołączyć do Golden State Warriors jako członek zarządu i konsultant, żeby pomóc nowym właścicielom wyprowadzić drużynę na prostą. Pomógł im stworzyć mistrzowską dynastię.
Gdyby nie West, te cztery mistrzostwa mogły się nie wydarzyć i to wcale nie jest przesadzone stwierdzanie, bo w 2014 roku Warriors byli bliscy przehandlowania drugiego ze Splash Borthers. W tamtym momencie już przebili się do grona najlepszych na Zachodzie i wszyscy wiedzieli, że mają niezwykle obiecujący, młody zespół, ale mimo 51 zwycięstw dopiero co odpali w pierwszej rundzie playoffów. Gwiazda Stepha Curry’ego dopiero zaczynała błyszczeć i jeszcze nikt nie widział w nim MVP. Klay Thompson był już jednym z najlepszych dystansowych strzelców, ale jeszcze nie All-Starem. Draymond Green wychodził z ławki jako zmiennik Davida Lee.
Było dobrze, ale właściciele mieli dużo większe ambicje, chcąc jak najszybciej włączyć się w grę o mistrzostwo, dlatego szukali wzmocnień. Pierwszym krokiem była zamiana trenera i zatrudnienie Steve’a Kerra. Kolejnym, polowanie na gwiazdy. Już rok wcześniej byli w wyścigu po Dwighta Howarda, a ostatecznie pozyskali Andre Iguodalę. Chcieli wykonać kolejny duży ruch, więc od razu weszli do gry, jak tylko okazało się, że niezadowolony Kevin Love chciałby wyprowadzić się z Minneapolis.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Bardzo fajny artykuł