Kajzerek: O tej smutnej klasie

3

Nie dali im żadnej szansy, z góry mówiąc o grupie przegrywów. Już na tym etapie tegoroczna klasa draftu jest źródłem wielu żartów, nawet wśród generalnych menadżerów, którzy nie do końca wiedzą, co mają robić. Niewykluczone, że gdyby tegoroczna selekcja została odwołana, to nikt by się tym szczególnie nie przejął. Wydaje się to jednak całkowicie naturalne, że co jakiś czas będziemy mieli do czynienia z grupą, która nikogo w zasadzie nie grzeje. Niemniej dla tych młodych chłopaków narracja o tym, że w gruncie rzeczy nikogo nie interesują, jest bardzo krzywdząca. Nie może być przecież aż tak źle…

Pojawiają się opinie, że to może być najgorszy draft w historii; że lepiej byłoby wybrać z “jedynką” 31-letniego Tobiasa Harrisa. Zazwyczaj jest tak, że gdy młodzi koszykarze zapraszani są na indywidualne treningi, to narracja na temat dostępnego talentu zaczyna się zmieniać, a zespoły zapisują na swoich “draft board” konkretne nazwiska, które wydają się najbardziej atrakcyjne z perspektywy ich potrzeb. Pomaga na to wpłynąć również Draft Combine, czego najlepszym przykładem jest Brandin Podziemski. Wychowanek Santa Clary znacząco podbił swoją pozycję po świetnej prezentacji w Chicago, co zaowocowało wyborem z 19. numerem draftu przez Golden State Warriors.

– Tegoroczny draft przypomina mi ten z 2013, gdy z “jedynką” został wybrany Anthony Bennett – mówi jeden z GM-ów zespołu Zachodniej Konferencji, który – rzecz jasna- wolał pozostać anonimowy. – Nie było wtedy pewności, kto jest “jedynką”, a kto będzie w TOP 3. W Cleveland nie wiedzieli, kogo wybierają aż do dnia samego draftu. Tamten draft był przepełniony zadaniowcami i zawodnikami, którzy najwyżej mogli stanowić wsparcie z ławki. Takie samo mam podejście do tegorocznego draftu. Są w nim zadaniowcy i goście, którzy mogą pomóc już teraz. Na pewno jednak nie ma w nim potencjalnych All-Starów – słyszymy dalej.

Gdy spojrzymy na klasę z 2013 roku, to faktycznie można złapać się za głowę. Wybrany z dwójką Victor Oladipo nigdy nie doczekał swojego prime-time’u. Następny w kolejce Otto Porter niedawno zakończył karierę, Cody Zeller walczy o przetrwanie, Alex Len nieustannie próbuje zrobić na trenerach dobre wrażenie, a Nerlens Noel i Ben McLemore nigdy nie sprostali oczekiwaniom, jakie wobec nich snuto. Najlepiej z czołówki tego draftu poradzili sobie Kentavious Caldwell-Pope oraz C.J. McCollum. Dalej wybierani byli… Giannis Antetokounmpo, Dennis Schroder, Tim Hardaway Jr czy Rudy Gobert.

Chcesz czytać dalej?

Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.

Subskrybcja

Uzyskaj dostęp do
pełnej treści artykułów.
Poprzedni artykułDniówka: Wolves nie przestają walczyć
Następny artykułWake-Up: Mavericks wytarli parkiet Minnesotą. Są w Finałach

3 KOMENTARZE

  1. Paradoksalnie “słabość” tego draftu może być jego największą zaletą – nie wiadomo czego się spodziewać. Nie ma wielkich prospektów ale w zamian za to dostajemy wiele niewiadomych, być może wymian i do tego szachy z młodym Jamesem 🙂

    1