James Jones podczas swojej kariery na parkietach NBA uchodził za koszykarza o bardzo wysokim IQ. Nie był w swoim rzemiośle wybitny, ale doskonale orientował się w tym, jak powinna funkcjonować drużyna rywalizująca o poważne cele. Tym bardziej dziwi nas fakt, że tak łatwo dał się nabrać na ideę wielkiej trójki. Zatrudnienie Franka Vogela było próbą zrekompensowania braku w rotacji zawodników o tendencjach stricte defensywnych. Okazało się jednak, że Vogel – będący specjalistą od budowania zasieków – nie był w stanie zaimplementować do gry Suns mechanizmów, które przysłoniłyby braki w umiejętnościach.
Dla GM-a i właściciela Vogel stał się idealnym kozłem ofiarnym, jak zawsze w takich okolicznościach. W całej sytuacji z jego zwolnieniem najbardziej żenujące było oświadczenie Jonesa, w którym ten nie próbując się ze swojej decyzji tłumaczyć, stwierdził bezceremonialnie, że “Suns potrzebują innego trenera”. Vogel ma na swoim koncie mistrzostwo NBA i z tego tytułu należy mu się przynajmniej minimum szacunku. W Arizonie dostał trzech samców alfa i centra, który nie potrafi bronić. Czego oni do diaska oczekiwali?
Problemy zdrowotne, brak stabilizacji, brak jakichkolwiek defensywnych nawyków – Wolves w pierwszej rundzie play-offów bezlitośnie odsłonili brak tożsamości Suns. Zwolnienie Vogela było tchórzliwe; było klasycznym ruchem zarządu, który próbuje pozorować działania. Matt Ishiba znalazł się pod ostrzałem. W opinii wielu dziennikarzy jest kandydatem do miana jednego z najgorszych właścicieli w NBA, a przecież dopiero co przygodę zaczął. To on ma być winowajcą sytuacji, w jakiej się Suns znaleźli, bo to on naciskał na stworzenie drużyny “instant success”.
Nie mając bladego pojęcia o tym, jak funkcjonuje drużyna w NBA, poszedł all-in. James Jones również może być ofiarą tej filozofii. Nie był w stanie oprzeć się pokusie i to de facto ci panowie odpowiadają za to, jak potoczył się sezon dla Phoenix Suns. Mike D. Sykes z USA Today pisał o tym, że Ishiba urządził sobie swoisty wyścig po miano najbardziej niekompetentnego właściciela w lidze. Dziennikarz podkreśla, że to niemal standard dla każdego miliardera, który kupuje sobie drużynę i niczego nieświadomy kieruje nią w zupełnie inną stronę, niż śmiały azymut, jaki w swoich wyobrażeniach obrał, gdy wchodził do gabinetu.
Vogel rok temu podpisał 5-letni kontrakt za 31 milionów dolarów. Został zwolniony po niecałych 12 miesiącach. Zatem Suns teoretycznie muszą mu wypłacić około 24 milionów zaległości. Najwyraźniej na taką rozrzutność Ishiba może sobie pozwolić, ale czy podobnie będzie postępował już w kontekście wydatków na zespół i przyzwolenia Jonesowi na działanie zgodnie z jego wizją? Niewykluczone, że Vogel wyszedł na tym najlepiej, bo został zwolniony z zadania, które w takich okolicznościach może okazać się “syzyfowym głazem”. W tej mitycznej roli dopiero co obsadzony – tadam – Mike Budenholzer.
Chcesz czytać dalej?
Poniżej znajdziesz trzy różne opcje abonamentu. Zdecyduj się na jedną z nich, a w zamian otrzymasz pełny dostęp do wszystkich artykułów na naszej stronie. To dzięki Twojej pomocy portal jest wolny od reklam, a my możemy 24 godziny na dobę dostarczać Ci najświeższych wieści z NBA.
Subskrybcja
Uzyskaj dostęp dopełnej treści artykułów.
Mat Iśśśbbbaa podejmuje decyzje, James Jones nie ma za wiele do gadania jeśli chce utrzymać fuchę .zasadniczo właściciel ubił swoją organizacje do 2030, gdzie pojawia się ich pierwsze picki. Może ktoś im odda 2nd runders , ale tak do tego czasu będą mieli zero szans na uzupełnienie tostery draftem
Co za artykuł. Klasa. Dzięki, piękna analiza i dobrze napisana.
Michale, James Jones nie ma nic do gadania bo jakiekolwiek nawet delikatne „nie” oznaczałoby utratę pracy a druga sprawa to nie Ishbia wypłaci pozostałą część $$$ Vogelowi tylko Phoenix Suns.
Innymi słowy albo kliknie od razu, albo w grudniu zaczną się plotki transferowe…