Dniówka: Derrick White-Hot. Shai przed Luką

0
fot. NBA League Pass

Kristaps Porzingis jak zwykle niestety nie utrzymał się przy zdrowiu przez cały sezon i próbuje teraz szybciej wyleczyć kontuzję „soleusa” w łydce niż Giannis Antetokounmpo, któremu trzy tygodnie nie wystarczyły. Ale Boston Celtics na razie nie mają najmniejszych problemów z wygrywaniem bez swojego środkowego. Bo nawet mimo jego nieobecności, cały czas mają trzech 20-punktowych strzelców. Derrick White znowu staje na wysokości zadania.

White kontynuuje swój najlepszy sezon kariery, w którym stał się “most valuable role playerem” w całej lidze i był nawet w dyskusji o All-Starach, po rewelacyjnym w swoim wykonaniu grudniu (20.3pkt). Fantastycznie uzupełnia gwiazdorów Celtics, korzysta na uwadze obrony jaką skupiają na sobie i wykorzystuje otwarte pozycje, ale też będąc poważnym zagrożeniem na dystansie, zapewnia spacing, otwierający grę jego kolegom. Gra bardzo mądrze i dla drużyny, wprowadzając piłkę w ruch i walcząc w obronie. Nie przeszkadza mu bycie w cieniu i wykonywanie czarnej roboty, ale kiedy trzeba, potrafi też przejąć większą rolę w ataku. I teraz właśnie to robi.

Od trzech meczów nie zszedł poniżej 25 punktów, podczas gdy wcześniej w całej swojej playoffowej karierze miał tylko dwa występy na takim poziomie. To też kolejne potwierdzenie progresu jaki wykonał, przede wszystkim pracując nad swoim rzutem. Bo warto przypomnieć, że kiedy przychodził do Bostonu był 3-and-D graczem z niepewną trójką. Przez niespełna pięć lat w San Antonio trafił miało imponujące 34.4% rzutów zza łuku. Natomiast zaraz po transferze jego celownik zupełnie się rozregulował i skuteczność spadła do 30%. Niewiele lepiej było potem w playoffach. Miał swoją bardzo istotną rolę z ławki, pomagając Celtics dotrzeć do wielkiego finału, ale nie był wtedy zagrożeniem na dystansie i pojedynek z Golden State Warriors kończył z 3/13 zza łuku w czterech ostatnich meczach. Kto by wtedy przypuszczał, że dwa lata później będzie wyrównywał osiągnięcie Stephena Curry’ego.

A właśnie został piątym zawodnikiem w historii, który na przestrzeni trzech playoffowych meczów zanotował co najmniej 20 celnych trójek. Przed nim zrobili to tylko Steph, Klay, Jamal Murray i Damian Lillard. Grono wybitnych strzelców, do którego White’owi było bardzo daleko jeszcze na początku gry w Bostonie. Obecnie jest white-hot, rozpalony do białości, ale to wcale nie jest fluke.

To nowa, ulepszona wersja Derricka White’a

W ostatnich dwóch sezonach jego skuteczność zza łuku wynosi 38.9% przy blisko siedmiu próbach na mecz. W poprzednich playoffach trafiał 45.5%, co było najlepszym osiągnięciem spośród wszystkich, którzy oddali co najmniej 80 rzutów zza łuku. Natomiast teraz po sześciu meczach ma na swoim koncie już więcej celnych trójek niż uzbierał przez całe playoffy w 2022.

W ostatnich trzech meczach to łącznie 20 celnych trójek przy 54%, a przeciwko Cavaliers tak się rozstrzelał, że nawet popisał się kilkoma pullupami z daleka. Jego specjalnością są oczywiście sytuacje catch-and-shoot, ale coraz częściej decyduje się też na rzuty z kozła. W tych playoffach trafił 8 takich trójek, tylko cztery mniej niż przez całe poprzednie. Od razy przypomnijmy, że Derrick miał świetne Finały Wschodu rok temu. Nie tylko rzucił game-winnera, który uratował Celtics w Game 6, ale przez całą serię zdobywał średnio 22.4 punktów. Jego zdecydowanie najlepsza seria kariery.

Teraz zaczął tam, gdzie skończył i w pierwszej rundzie wyrównał te 22.4 punkty. Pojedynek z Cavaliers może być jeszcze lepszy, jeśli tylko utrzyma ten ogień z ostatnich dni.

CLEVELAND @ BOSTON (0-1) 1:00

Fantastyczna forma White’a i spokojne zwycięstwa Celtics sprawiają, że na razie dużą historią nie jest kiepska dyspozycja strzelecka Jaysona Tatuma. Drugą rundę rozpoczął od 18 punków z 19 rzutów, pudłując wszystkie 5 prób za trzy, a w sumie w playoffach  trafia ledwie 40.6% z gry i 25% za trzy. Ale przeciwko Heat dostawał się na linię, miał średnio 9 wolnych na mecz i zdobywał swoje punkty. Teraz natomiast znosi się na kolejny łatwy i krótki pojedynek dla Celtics, więc Tatum może spokojnie pracować nad poprawą celownika.

To był szósty mecz Celtics i już czwarte 20-punktowe zwycięstwo. Tymczasem Cleveland Cavaliers mają już serię czterech porażek na wyjeździe (siedmiu doliczając fazę zasadniczą). Zobaczymy czy teraz będą w stanie rzucić rywalom wyzwanie jeszcze przed przeniesieniem się na własny parkiet. Jarrett Allen mógłby tu zrobić dużą różnicę, zwłaszcza pod nieobecność KP, ale nadal nie wiadomo czy i kiedy uda mu się wrócić. Podobnie jak poprzednio ma status „questionable”, co daje nadzieję, że może zagrać dzisiaj, ale według Shamsa Charanii uraz żeber nadal mocno mu dokucza, co nie brzmi optymistycznie.

DALLAS @ OKLAHOMA CITY (0-1) 3:30

Shai Gilgeous-Alexander nie zdobył MVP, ale wygrał prestiżową rywalizację z Luką Doncicem o miejsce za plecami Jokera. Został wybrany drugim najbardziej wartościowym graczem sezonu, mając zdecydowanie więcej głosów na pierwsze miejsce niż lider Dallas Mavericks (15-4), a teraz w bezpośredniej rywalizacji ma okazję potwierdzić, że głosujący mieli rację. Póki co, zrobił to w Game 1, prowadząc Oklahomę City Thunder do pewnego zwycięstwa. Tym razem Shai nie imponował skutecznością, ale dostawał się na linię, w trzeciej kwarcie trafił ważne dwie kolejne trójki, a do tego kreował kolegów i pomógł wygrać walkę na tablicach. Ostatecznie bardzo niewiele zabrakło mu do pierwszego w sezonie triple-double, zaliczając 29-9-9. Był najbardziej plusowym zawodnikiem meczu z +21, podczas gdy Luka zanotował taki sam wskaźnik, tyle, że na minusie, najgorszy w meczu.

Doncić przed meczem w Oklahomie miał trzy dni na podleczenie kontuzjowanego kolana, niestety to nie wystarczyło. Nadal narzeka na ból, a także ograniczenie mobilności i eksplozywności. Nie zamierza jednak traktować tego jako wymówki. Wie, że musi grać lepiej, a w serii z LA Clippers pokazał już, że mimo tego dyskomfortu jest w stanie pociągnąć drużynę. W Game 1 miał tylko 19 punktów z 19 rzutów, co jest jego najniższą zdobyczą w playoffach od trzech lat. Przerwał swoją serię 24 kolejnych występów na co najmniej 20 punktów. Najbardziej niepokojące są jego pogłębiające się kłopoty na dystansie. W sezonie trafiał najlepsze w karierze 38.2% trójek, a teraz nie może przestać pudłować i w czterech ostatnich meczach poszedł w 5/35 zza łuku.

Ale to nie tylko Luka, cała drużyna Mavs musi zagrać znacznie lepiej, bo dali się zupełnie zdominować rywalom, tracili piłki i zostali zniszczeni nawet w strefie podkoszowej, gdzie powinni mieć przewagę. Thunder wygrali zbiórki 52-39 i pozwolili gościom na tylko 32 punkty w pomalowanym, po raz kolejny imponując swoją rewelacyjną defensywą. Po pięciu meczach nadal nie dali sobie rzucić stu punktów, a ich średnia 90.6 traconych punktów jest najniższą na starcie playoffów od czasu San Antonio Spurs w 2016.

Z drugiej strony, porażka na otwarcie dla Mavs to norma. Poprzednio też zostali łatwo ograni w Game 1 w Los Angeles, ale szybko się odbili. Co więcej, to już pięć kolejnych serii, które rozpoczęli od porażki i to wcale nie przeszkodziło im dwa lata temu dotrzeć do finałów konferencji. Jason Kidd odkąd jest w Dallas nie wygrał jeszcze pierwszego meczu, ale równocześnie przegrał jak na razie tylko jedną serię. Powinniśmy więc oczekiwać, że dzisiaj Mavs będą gotowi jak zwykle odpowiedzieć. Póki co, to Mark Daigneault lepiej przygotował swoją drużynę i reagował w trakcie meczu. Kiedy goście na starcie drugiej połowy zaczęli odrabiać straty, zamienił Josha Giddeya na Isaiaha Joe, który zaraz trafił trójkę i Thunder znowu uciekli. Trzecią kwartę rozpoczęli -8 z Giddey’em, a po wejściu Joe byli już +14. Ostatecznie Giddey grał tylko 17 minut, a ławka gospodarzy zapewniła duże wsparcie.


CLEVELAND @ BOSTON (0-1) 1:00 [LV BET: 8.5 – 1.06]
DALLAS @ OKLAHOMA CITY (0-1) 3:30 [2.6 – 1.47]

Poprzedni artykułWake-Up: Knicks prowadzą 2-0 z “F*ck You Reggie”, ale tracą OG
Następny artykułCharlotte Hornets mają nowego trenera