Dniówka: Must-win Suns. Playoff Siakam. Broniący Luka

0
fot. NBA League Pass

Giannis Antetokounmpo dalej rehabilituje kontuzjowaną nogę i podobno robi coraz więcej na treningach, ale nie wygląda na to, żeby był bliski powrotu do gry. Milwaukee Bucks dalej muszą sobie radzić bez swojego lidera, co jest oczywiście poważnym osłabieniem, tym bardziej, że bez Giannisa nie mają żadnej odpowiedzi na Pascala Siakama, który wyrósł na gwiazdora serii.

Siakam był najlepszym strzelcem playoffów po pierwszych dwóch meczach, wyjeżdżając z Milwaukee z dorobkiem 73 punktów. Gospodarzom udało się spowolnić rywali, ograniczyć kontrataki i nie pozwolili też rozstrzelać się Tyrese’owi Haliburtonowi, ale pierwszoplanową rolę przejął Pascal. Robi dokładnie to, czego oczekiwano w Indianapolis, kiedy w styczniu decydowali się na duży trade. Sięgali po gwiazdora, który pomoże im wejść poziom wyżej, zapewniając większą różnorodność, bo już nie wszystko spoczywa na barkach Haliego, a kiedy nie udaje się nakręcać tempa, potrafi zdobywać punkty w halfcourt. Sięgali również po gwiazdora z mistrzowski pierścieniem, który swoim doświadczeniem pomoże młodszym kolegom. Teraz Siakam potwierdza swoją wartość. Stał się prawdziwym liderem, który w szatni stara się być bardziej wokalny, a przede wszystkim na parkiecie przejmuje grę i zaliczył właśnie jeden z najlepszych strzeleckich dwumeczów swojej kariery.

W pierwszym spotkaniu Pacers wysoko przegrali, ale już wtedy Siakam spisywał się bardzo dobrze ustawiając swój playoffowy rekord z 36 punktami. W Game 2 poprawił to do 37, co jest również jego najwyższą zdobyczą od czasu wyprowadzki z Toronto. Ponownie miał też double-double, zaliczył 6 asyst i poprowadził Pacers do zwycięstwa. Ich pierwszego zwycięstwa w playoffach od 2018 roku (seria dwóch kolejnych sweepów dobiegła końca). Warto też dodać, że wcześniej w barwach Raptors Pascal tylko dwa razy rzucił ponad 30 punktów w postseason. Takiego Playoff Siakama jeszcze nie oglądaliśmy. Przede wszystkim dostawał się do pomalowanego, ale też dobrze spisywał się na półdystansie i dołożył do tego kilka trójek. Jest za szybki dla Brooka Lopeza, do tego wykorzystuje mismatche i w sumie trafił 64.6% rzutów z gry.

MILWAUKEE @ INDIANA (1-1) 23:30

Pacers odpowiedzieli po porażce, znajdując swój ofensywny rytm w drugim meczu. Haliburton dobrze kontrolował grę (12ast), piłka była w ruchu, rzuty za trzy im wpadały (16 trafień, dwa razy więcej niż w G1) i znowu wyglądali jak drużyna, której Bucks nie byli w stanie zatrzymać w sezonie zasadniczym. Zdobyli w sumie 36 punktów więcej niż w meczu otwarcia i teraz przyjeżdżają do własnej hali z remisem w serii. To będzie pierwszy playoffowy mecz w Indianapolis od 2019 roku.

W Bucks pod znakiem zapytania jest dzisiaj Khris Middleton, ale kontuzja kostki z początku Game 2 nie przeszkodziła mu w rozegraniu w sumie ponad 36 minut, więc powinniśmy oczekiwać, że będzie gotowy do gry.

Dużo większym znakiem zapytania jest natomiast to, co dzieje się z Damianem Lillardem, który w pierwszych połowach jest jednym z najlepszych zawodników tych playoffów, po czym znika po przerwie. Jeszcze w pierwszym meczu można było to sobie tłumaczyć tym, że spuścił nogę z gazu, bo Bucks spokojnie kontrowali wydarzenia na parkiecie. Ale w Game 2 to się powtórzyło, choć tym razem Bucks dalej bardzo potrzebowali jego punktów.

Dame w pierwszych dwóch meczach
pierwsza połowa: 61 punktów, 18/31 z gry, 12/21 za trzy
druga połowa: 8 punktów, 3/14 z gry, 4/17 za trzy

Może lepiej, żeby nie schodził do szatni?

LA CLIPPERS @ DALLAS (1-1) 2:00

Dallas Mavericks także odpowiedzieli w drugim meczu, którego highlightem były stepback trójki rzucane w czwartej kwarcie przez Lukę Doncica, a historią jego obrona. LA Clippers ponownie polowali na Lukę, zapraszając go do pilnowania pick-and-rolli, bo jest on przeważnie słabym elementem ogniwa defensywnego, a też chodzi o to, żeby go jak najbardziej męczyć po tej stronie parkietu, odbierając mu energię na atak. Ale Doncić był na to przygotowany, podjął wyzwanie i w czwartej kwarcie nawet zalecił kolegom, żeby nie przychodzili z pomocą. Wyjątkowo dobrze poradził sobie zatrzymując rywali. Według danych ESPN, gracze pilnowani przez niego trafili ledwie 2/17 z gry.

Jason Kidd nie mógł się nachwalić jego defensywy, ale cała drużyna wykonała świetną pracę po tej stronie. Pozwolili gospodarzom na 36.8% z gry. To najgorsze osiągnięcie Clippers w całym sezonie. Mavs odpowiedzieli na defensywny popis rywali w Game 1, kiedy to oni zostali zatrzymani poniżej stu punktów. Po raz pierwszy od początku stycznia w meczu, w którym grali Luka i Kyrie Irving.

Clippers mieli wreszcie Kawhia Leonarda, ale po blisko miesiącu leczenia dopiero szukał swojego rytmu. Spudłował wszystkie 5 rzutów za trzy i jedynie w trzeciej kwarcie na chwilę się rozkręcił, kiedy zdobył 8 ze swoich 15 punktów. Najważniejsze jednak, że był w stanie spędzić na parkiecie 35 minut i po meczu czuł się dobrze. To daje nadzieję, że wraz z trwaniem serii Kawhi jeszcze przypomni o sobie.

Mavs będą dzisiaj bez Tima Hardawaya (kostka), a też nie wiadomo czy zagra Daniel Gafford (plecy), więc mogą być osłabieni pod koszem, co na pewno będzie próbował wykorzystać Ivica Zubac. Po świetnym występie w Game 1, w drugim meczu szybko opuścił boisko z dwoma faulami, ale potem już uniknął kolejnych, znowu miał double-double (13-12) i był jednym starterem gospodarzy na plusie.

MINNESOTA @ PHOENIX (2-0) 4:30

76ers i Magic wczoraj zrobili co trzeba na własnym parkiecie i pozostają w grze. Lakers znowu przegrali i są już o krok od odpadnięcia. Dzisiaj swój must-win rozgrywają Phoenix Suns.

Gwiazdorska drużyna z wielkim ambicjami, która jest jak na razie największym rozczarowaniem tych playoffów. Bo nie tylko, że przegrali dwa pierwsze mecze. Zostali w nich rozbici łączną różnicą 37 punktów. W rezultacie, Kevin Durant i Devin Booker są w tym momencie najbardziej minusowymi graczami playoffów. W sezonie obaj zdobywali średnio po 27 punktów, a łącznie z Bradley’em Bealem ten gwiazdorski tercet dostarczał 72.4 na mecz. W dwóch występach w Minneapolis uzbierali w sumie tylko 116. Zanotowali za to aż 19 strat.

Timberwolves póki co grają rewelacyjnie, potwierdzając siłę swojej najlepszej w całej NBA defensywy. Bezwzględnie wykorzystują słabości Suns, którym brakuje rozgrywającego i którzy przez cały sezon nie byli dobrze podającą drużyną, co przyznał sam Frank Vogel. Ciągłą presją na piłce sprawiają im mnóstwo problemów, przez co Suns męczą się z samym przeprowadzeniem piłki na atakowaną połowę i tracą mnóstwo czasu na konstruowanie akcji. Wolves wychodzą wysoko, cały czas są blisko, dobrze swituchują i rotują, frustrując rywali, którzy nie mogą ani dostać się w pomalowane, ani wykreować sobie choć trochę miejsca do rzutu, a to przekłada się na kolejne błędy Suns.

Statem Game 2 było aż 31-2 w punktach po stratach.

Rudy Gobert jest bardzo aktywny. Nie tylko chroni obręcz, też odważnie broni na obwodzie i gdy trzeba przejmuje Kevina Duranta jeden-na-jeden. Przypomina dlaczego zasługuje na kolejną statuetkę dla najlepszego defensora. Również Jaden McDaniels świetnie wykorzystuje tę playoffową scenę, żeby zaprezentować swoją wartość w defensywie. Bardzo skutecznie utrudnia życie KD i Bookerowi, ale w Game 2 pokazał także swoje ofensywne możliwości. Podczas gdy Anthony Edawrds nie mógł się wstrzelić, a Karl Towns miał kłopoty z faulami, McDaniels przejął większa rolę w ataku i zdobył 25 punktów przy 10/17 z gry. To był prawdopodobnie jego najlepszy two-way występ kariery.

McDaniels jest na misji w tych playoffach, chcąc zrehabilitować się za zeszły rok, kiedy nie mógł pomóc drużynie w tej najważniejszej części sezonu. Jak pamiętamy, opuścił playoffy z powodu złamanej dłoni, po tym jak w ostatnim meczu fazy zasadniczej sfrustrowany schodził do szatni i uderzył w zasłonę, za którą znajdowała się ściana. Nie wiedział, że zderzy się ze ścianą, ale to mimo wszystko była bardzo głupia kontuzja. Sam wykluczył się z gry, co było dla niego upokarzające. Miał duże poczucie winy, że zostawił drużynę. Teraz chce to nadrobić i jak na razie świetnie mu to wchodzi. Po dwóch meczach jest najbardziej plusowym graczem playoffów (razem z Nickeilem Alexandrem-Walkerem), +42.

Tyle mówiło się, że Wolves trafili najgorzej w pierwszej rundzie, a tymczasem mają fantastyczny strat. Dopiero po raz drugi w historii klubu prowadzą 2-0 i kibice w Minny żegnali ich okrzykami “Wolves in four!”. Nie chcą już ponownie oglądać zawodników Suns. W Phoenix tymczasem jeszcze nigdy nie wygrali serii po przegraniu pierwszych dwóch meczów. Ale wiadomo, że jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie żeby ich przekreślać. Tym bardziej pamiętając jak rok temu Booker i Durant fenomenalnie odpowiedzieli po 0-2 w Denver, doprowadzając do remisu w serii. Oni mogą jeszcze odmienić losy tej rywalizacji, ale nadszedł moment, kiedy wreszcie muszą przyjść do gry. I to w wielkim stylu, żeby przebić się przez tę obronę Wolves.

“Don’t count us out.” Booker


MILWAUKEE @ INDIANA (1-1) 23:30 [LV BET: 2.9 – 1.38]
LA CLIPPERS @ DALLAS (1-1) 2:00 [2.6 – 1.47]
MINNESOTA @ PHOENIX (2-0) 4:30 [2.55 – 1.47]

Poprzedni artykułMiędzy Rondem a Palmą (1293): Schodzisz z LeBrona
Następny artykułWake-Up: Prawie Khris-tmas! Wolves trolują Suns, żenujący Russ